Rozdział 17.

2.3K 100 31
                                    

Kilka dni później Draco został niezwłocznie wezwany do gabinetu swojego opiekuna domu. Nie miał pojęcia o co może chodzić, jednak nie przejmował się tym zbytnio. Przez te dni sporo się działo i nie zdziwiłby się, gdyby McGonagall chciała go ukarać. Potter przez niego trafił do skrzydła szpitalnego ze złamanym nosem. Nie był on oprawcą, jednak był pierwszą osoba, która wszczęła kłótnie. Oczywiście widział jak brunet chodził za nim, oczekując rozmowy, jednak on zakrywając się swoją obstawą unikał jej jak ognia. Na korytarzach rzucał w stronę Wybrańca kąśliwe komentarze, a kiedy zaczął wątek jego zmarłych rodziców ten rzucił się w jego stronę. Wtedy Goyle wkroczył do akcji i znokautował Pottera. Draco miał ochotę rzucić w Gregory'ego klątwą, jednak wciąż grał i udawał, że go to bawi. Wieczorami czuł się tym coraz bardziej zmęczony i zraniony. Musiał jednak to ciągnąć, nie było mowy o poddaniu się.

Zapukał do gabinetu profesora eliksirów, a w zamian otrzymał jedynie ciche „Wejść." Posłusznie otworzył drzwi i zaraz znalazł się w ciemnym pokoju. Na biurku mężczyzny świeciła jedynie lampka olejna, która dawała nikłe światło na pomieszczenie.

— Usiądź proszę. – atmosfera pomieszczenia przerażała go, ale wykonał polecenie i usiadł na fotelu naprzeciw biurka profesora.

— Wzywał mnie pan w konkretnym celu, profesorze? – odezwał się w końcu Ślizgon.

— Tak. – Snape zawiesił się na moment. – Ktoś chciałby z tobą porozmawiać. – odezwał się do niego na „ty" co było niecodzienne. Takich zwrotów wobec siebie używali jedynie w jego rodzinnej posiadłości. Zanim jednak zdążył zapytać, postać jego ojca wyłoniła się z cienia.

— Witaj, Draco. Cieszę się, że widzę cię w dobrym zdrowiu.

— Ojcze? – spojrzał na niego zaskoczony.

— Widzę, że niezmiernie raduje cię mój powrót. Jednakże muszę cię o coś zapytać. To bardzo ważne. I nie myśl, że mnie okłamiesz. Dobrze wiesz, że jestem mistrzem legilimencji. Będę wiedział, że nie jesteś że mna szczery.

Krew odpłynęła z twarzy Draco. Nie wiedział czego ma się spodziewać i jakim cudem jego ojciec wyszedł z Azkabanu. Przełknął nerwowo ślinę i pokiwał głową. Jego puls przyspieszył kilkukrotnie.

— Czy darzysz uczuciem Harry'ego Pottera? – tego się nie spodziewał. Jego ciało zaczęło niekontrolowanie drżeć. W tym momencie chciał zniknąć z powierzchni ziemi.

— Tak, ojcze. – jego odpowiedź była nienaturalnie cicha.

— Jakim? Jak mocnym?

Kurwa, kurwa, kurwa.

— Ojcze...

— Odpowiedz mi, Draco. – jego głos był surowy. Nie mógł skłamać.

— M-myślę, że to miłość. – jego oddech niemal się zatrzymał. – Kocham go. Bardzo. – zacisnął oczy, czekając na gniew jego ojca. Nigdy, nawet w najgorszych koszmarach nie spodziewał się takiej rozmowy. Już wolałby stanąć przed Czarnym Panem. Przez chwile nic się nie działo.

— Dobrze. – usłyszał jedynie po czym spojrzał z niedowierzaniem na stojącego przed nim mężczyznę. – W takim razie będę musiał przyjąć ofertę Dumbledore'a – odezwał się do siedzącego za biurkiem Severusa. Ten sztywno kiwnął głową. – Posłuchaj mnie, Draco. Wiele zmieni się teraz w naszym życiu i nie mogę obiecać ci, że na lepsze. Mogę jedynie chronić ciebie i matkę jak najlepiej potrafię. Za kilka godzin dowiesz się dokładnie o czym mówiłem. Sam mam do przebycia rozmowę z dyrektorem. Do tego czasu zachowuj się normalnie, aby nie wzbudzać podejrzeń. I pod żadnym pozorem nikomu nie mów, że jestem w zamku. Nawet Pansy. Trzymaj swój związek w tajemnicy, póki nie dowiem się szczegółów. – na myśl o związku jego syna z Potterem skrzywił się. – Wciąż nie rozumiem, jak mogłeś zakochać się w kimś takim i nie myśl, że cię popieram. Jednak biorąc pod uwagę twoje bezpieczeństwo, muszę to w pewnym sensie zaakceptować. Pamiętaj, pod żadnym pozorem nie pokazuj swoich uczuć na forum publicznym i nie mów absolutnie nikomu o rozmowie ze mną. Najlepiej jakbyś do czasu naszego następnego spotkania z nikim nie rozmawiał. Oczekuj mnie jeszcze dzisiaj.

Mgiełka jego oczu. || DRARRYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz