— Chciałeś mnie widzieć, Albusie. – Snape wszedł do gabinetu dyrektora, stając przed dębowym biurkiem.
— Tak. Tak to bardzo ważne. – pokiwał głową i wstał ze swojego miejsca. – Muszę powiedzieć ci o czymś niezwykle istotnym.
— W takim razie słucham. – jego czarne oczy uważnie przyglądały się Dumbledore'owi.
— Odkryłem coś, co przybliży nas do wygranej. Pamiętasz mojego dawnego przyjaciela, Horacy'ego Slughorna? – pokiwał głową. – Otóż długo zmagałem się, aby wydobyć z jego głowy pewne wspomnienie. Dostałem od niego wcześniej zniekształcone i zmodyfikowane, dlatego musiałem zdobyć to prawdziwe. Jak już się domyślasz, udało mi się, a to co zobaczyłem dało mi odpowiedzi na wiele moich pytań. Chciałbym jednak, abyś ty również obejrzał to wspomnienie. Potem będziemy rozmawiać dalej.
Dyrektor machnął dłonią, a z szafy niedaleko nich przelewitowała myślodsiewnia, która zatrzymała się na biurku. W jej wnętrzu lśniły srebrne obłoki wspomnienia, o którym mówił Dumbledore. Nie zastanawiając się dłużej Snape nachylił się, aby obejrzeć to, o czym wspominał starszy czarodziej. Oglądał scenę sprzed wielu, wielu lat sądząc po wyglądzie Slughorna. Rozmawiał on z uczniami, którzy należeli do dawnego Klubu Ślimaka. Ich spotkanie przeciągało się, a on usłyszał kilka dobrze mu znanych nazwisk. Chłopcy musieli rozejść się do pokoi, gdyż było już późno. Domyślał się, że w gronie uczniów znajduje się młody Voldemort. Przekonał się o tym później.
— Uważaj, Tom – rzekł Slughorn, gdy odwrócił się i zobaczył, że Riddle wciąż jest w pokoju. — Chyba nie chcesz, żeby cię nakryto, jak włóczysz się poza sypialnią po godzinach, a jesteś prefektem...
— Panie profesorze, chciałbym pana o coś zapytać.
— Więc pytaj i zmykaj, chłopcze, pytaj i zmykaj...
— Panie profesorze, co pan wie o... o horkruksach?
Slughorn utkwił w nim wzrok, bezwiednie pieszcząc swoimi grubymi palcami nóżkę kieliszka.
— Wypracowanie z obrony przed czarną magią, tak?
— Niezupełnie, panie profesorze. Natrafiłem na ten termin, kiedy coś czytałem, i nie bardzo rozumiem, o co chodzi.
— Nie... no cóż... trudno byłoby znaleźć choć jedną książkę w Hogwarcie, z której dowiedziałbyś się czegoś bliższego o horkruksach, Tom. To dziedzina bardzo czarnej magii... zaiste, bardzo czarnej...
— Ale pan na pewno wie o nich wszystko, panie profesorze, tak? Tak wielki czarodziej jak pan... ale oczywiście przepraszam, jeśli nie może mi pan tego powiedzieć, to... Po prostu przypuszczałem, że tylko pan może mi coś o nich powiedzieć... więc sobie pomyślałem, że zapytam... [...]
— No cóż... — powiedział Slughorn, nie patrząc na Riddle'a, tylko skubiąc wstążkę zdobiącą pudełko z kandyzowanymi ananasami — cóż, nie stanie się nic złego, jak coś ci o nich powiem, ogólnie, rzecz jasna. Tylko tyle, żebyś wiedział, o czym mowa. Horkruks to słowo oznaczające przedmiot, w którym ktoś ukrył cząstkę swojej duszy.
— Ale nadal nie bardzo rozumiem, jak to działa, panie profesorze. – rzekł Riddle.
— Po prostu rozszczepia się swoją duszę — odrzekł Slughorn – i ukrywa jej część w jakimś przedmiocie poza ciałem. Jeśli ciało zostanie zaatakowane lub nawet zniszczone, nie można umrzeć, bo część duszy pozostaje na ziemi nieuszkodzona. Ale oczywiście egzystowanie w takiej formie... niewielu jest takich, którzy by tego pragnęli, Tom, naprawdę niewielu. Już lepsza smierć.
Ale Riddle nie był teraz w stanie ukryć żądzy, która go trawiła.
— Jak się rozszczepia duszę?
— No cóż... — powiedział niechętnie Slughorn — musisz zrozumieć, że dusza powinna być zawsze nietknięta i cała. Rozszczepienie jej to akt gwałtu, to coś sprzecznego z naturą.
— Ale jak to się robi?
— Poprzez akt zła... akt największego zła. Przez dokonanie morderstwa. Morderstwo rozdziera duszę. Czarodziej, który zamierza stworzyć horkruksa, wykorzystuje to rozdarcie do swoich celów: zamyka oddartą część...
— Zamyka? Ale jak...?
— Jest jakieś zaklęcie, nie pytaj mnie, bo go nie znam! – odrzekł Slughorn, potrząsając głową jak słoń opędzający się od komarów. – Czy ja wyglądam na kogoś, kto by tego próbował? Czy wyglądam na mordercę?
— Ależ nie, panie profesorze, skądże znowu – powiedział szybko Riddle. – Przepraszam.. nie chciałem pana obrazić...
— Wcale nie czuję się obrażony – rzekł szorstko Slughorn. – To całkiem naturalne, że ciekawią cię takie sprawy. Czarodzieja dużego kalibru zawsze pociąga ten aspekt magii...
— Tak, panie profesorze. Nie rozumiem tylko... pytam z czystej ciekawości... jeden horkruks wystarczy? To znaczy... czy dusze można rozszczepić tylko raz? Czy nie lepiej rozszczepić duszę na kilka części? Wiadomo, że siódemka jest najpotężniejszą magiczną liczbą, to może na siedem...
— Na brodę Merlina, Tom! – zawołał Slughorn. – Siedem! Czy to nie straszne pomyśleć o zamordowaniu choćby jednego człowieka? A zresztą straszne jest już samo podzielenie duszy... ale żeby rozdzierać ją na siedem części.. *
Snape gwałtownie wyprostował się, kończąc tym oglądanie dalej wspomnienia. Jego oddech był płytki i z przerażeniem spojrzał na dyrektora.
— Albusie. Jestem pewien, że Czarny Pan tego dokonał i to nie raz. – głos mu lekko drżał. – Nie doprowadzimy tej wojny do końca, gdy on będzie pozostawał nieśmiertelnym.
— Tak. Tak wiem, Severusie. Dlatego wezwałem cię tutaj. Muszę mieć do ciebie kolejną prośbę.
— Jaką, Albusie? – Snape mógł spodziewać się wszystkiego, ale nie tego, co usłyszy z ust dyrektora.
— Musisz mnie zabić. Sprostowując... musisz sfingować moją smierć. Tylko tak będę w stanie wyruszyć, aby znaleźć wszystkie cząstki duszy Voldemorta i w odpowiednim czasie je zniszczyć. Przypuszczam, że wtedy Czarny Pan obdarzy cię jeszcze większym zaufaniem. Nic już nie podważy twojej pozycji w jego szeregach. Nie wiem, kiedy dokładnie będzie musiało się to wydarzyć, ale możliwie jak najszybciej. Nie mamy czasu, aby z tym zwlekać.
— Jak masz zamiar udawać nieżywego?
— Och, na pewno eliksir wielosokowy mi w tym pomoże. Muszę się jednak zastanowić, od czego zacząć. – spojrzał w kierunku swojego biurka, jakby sobie nagle o czymś przypomniał. Podszedł do szuflady, z której wyciągnął zniszczony dziennik Toma Riddle'a. — To jeden z horkruksów. Harry zniszczył go na drugim roku, za pomocą kła bazyliszka. Muszę więcej poczytać na ten temat, może to się okazać niezwykle pomocne. Myślę, że w bibliotece Syriusza znajdę również więcej informacji. Jego rodzina specjalizowała się w czarnej magii. Wyruszę tam jeszcze dzisiaj.
— Czy zawiadomić profesor McGonagall o twoim wyjeździe?
— Nie. Załatwię to szybko. Poza tym, musisz pamiętać, aby to, co dzisiaj zobaczyliśmy i o czym rozmawialiśmy nie opuściło mojego gabinetu. Nadaję tej sprawie status ściśle tajnej. Tylko nasza dwójka o tym wie i niech tak pozostanie. – spojrzał uważnie w oczy Severusa.
— Co z resztą Zakonu Feniksa?
— Nie mogą wiedzieć. Jeżeli Voldemort dowiedziałby się o moich planach, na pewno ukryłby wszystkie przedmioty. Wtedy nie mielibyśmy szans na wygranie tej wojny. Mam nadzieję, że rozumiesz powagę sytuacji.
— Oczywiście, Albusie.
———
* fragment zacytowany z książki „Harry Potter i Książę Półkrwi" skróciłam go oczywiście i nie uwzględniłam scen z Harrym, ale stwierdziłam że musze go tutaj dodać
jest on na tyle ważny, że nie chciałam opisywać tego jakoś pokrętnie swoimi słowami
obiecuję, że nic takiego więcej się nie stanie
![](https://img.wattpad.com/cover/329947242-288-k735039.jpg)
CZYTASZ
Mgiełka jego oczu. || DRARRY
FanfictionDwóch szkolnych wrogów, których połączy jedno specyficzne zaklęcie. Jak zareagują, kiedy dowiedzą się czyją sprawką była drastyczna zmiana w postrzeganiu siebie wzajemnie. --- Okładka skromna, ale ważne, że jakaś. Autor podpisany na fanarcie.