Dumbledore przybył na Grimmauld Place 12 kilka dni później, aby spotkać się z Harrym i Draco. Czuł potrzebę, aby wyznać obu chłopcom prawdę, która ciążyła mu na sercu od wielu miesięcy. Teraz, kiedy wojna dobiegła końca, mógł wreszcie podzielić się z nimi swoimi tajemnicami. Zasługiwali na to, nie mógł tego wziąć do grobu, mimo iż nie planował już swojej śmierci, prawdziwej czy udawanej. Wszedł do budynku, gdzie słyszał rozmowy z kuchni. Zakon zapewne spożywa teraz kolację. Uśmiechnął się pod nosem na myśl, że prawie wszyscy uszli z życiem po tylu latach ciągłego strachu przed Voldemortem i śmiercią wisząca nad nimi niczym ozdoba. Ruszył w kierunku kuchni, zatrzymując się niedaleko portretu pani Black. Zapomniał usunąć z niej zaklęcia wyciszenia po pamiętnej nocy, kiedy wkradł się tutaj po horkruksa, niezauważony przez nikogo. Niemal się zaśmiał na to wspomnienie. Musiał kiedyś powiedzieć o tym Zakonowi. Zapukał we framugę i z pogodnym uśmiechem wszedł do kuchni.
— Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
— Profesorze Dumbledore. – odezwał się Harry, patrząc na mężczyznę z nieskrywanym zdziwieniem.
— Dobrze jest was wszystkich widzieć. Mam nadzieję, że i dla mnie znajdzie się wolne miejsce.
— Proszę usiąść. – powiedział Ron, odsuwając wolne krzesło. Każdy przyglądał mu się z zaciekawieniem.
— Jaki jest powód twojej wizyty, Albusie? – zapytał Lupin.
— A czy musi być jakiś? – spojrzał na mężczyznę, a jego oczy błyszczały. Remus uśmiechnął się pod nosem.
— Nie, oczywiście. Usiądź proszę, zaraz poproszę Stworka, aby nakrył dla ciebie miejsce.
Skrzat w mgnieniu oka przygotował zastawę. Dyrektor jak gdyby nigdy nic nałożył sobie pieczeń. Czuł na sobie kilkanaście par oczu.
— Widzę, że jesteście bardzo ciekawi mojej historii. Obiecuję, że opowiem wam ją, ale to w swoim czasie. Teraz chciałbym, abyśmy zjedli wspólnie posiłek.
Wiedzieli, że nie ma co pytać teraz dyrektora o cokolwiek, dlatego wszyscy zajęli się jedzeniem i wspólnymi rozmowami. Dumbledore obserwował parę chłopców, a gdy Harry podniósł na niego wzrok puścił mu oczko. Ten w odpowiedzi uśmiechnął się jedynie.
***
Siedzieli wspólnie na łóżku, rozmawiając o czymś żywo. Wizyta Dumbledore'a skończyła się na tym, że czarodziej pozostał z dorosłymi w kuchni, a młodzi poszli do swoich pokoi. Zostali z niej grzecznie wyproszeni przez samego dyrektora, więc nie mieli możliwości sprzeciwu. Zastanawiali się więc o czym mogli teraz na dole rozmawiać. Pukanie przerwało ich dyskusję, a Harry zaprosił do pokoju gościa. W progu stanął Dumbledore. O wilku mowa.
— Mogę wam przeszkodzić? – spytał, ale zanim otrzymał odpowiedź wszedł wgłąb pokoju i przysunął sobie krzesło, siadając naprzeciw nich.
— Coś się stało, panie profesorze? – odezwał się Harry.
— Chciałbym wam coś wyjaśnić. – oboje pokiwali głowami, ciekawi opowieści dyrektora. – Jak mniemam doskonale oboje pamiętacie przypadłość pana Malfoya z początku roku. – spojrzeli po sobie zdziwieni. – Zaklęcie żądzy musiało przysporzyć wam sporo kłopotów.
— Skąd pan wie? – Draco nie ukrywał zdziwienia pomieszanego z zaciekawieniem.
— Jestem dyrektorem tej szkoły. Wiem więcej, niż wam się wydaje. Jednakże, muszę się wam do czegoś przyznać. – przerwał na moment, patrząc uważnie na ich dwójkę. – I przy okazji przeprosić, chociaż widzę, że wyniknęło z tego wiele dobrego.
![](https://img.wattpad.com/cover/329947242-288-k735039.jpg)
CZYTASZ
Mgiełka jego oczu. || DRARRY
FanfictionDwóch szkolnych wrogów, których połączy jedno specyficzne zaklęcie. Jak zareagują, kiedy dowiedzą się czyją sprawką była drastyczna zmiana w postrzeganiu siebie wzajemnie. --- Okładka skromna, ale ważne, że jakaś. Autor podpisany na fanarcie.