Rozdział 27.

1.6K 82 10
                                    

Drogi Harry,

Cieszę się, że prezent ci się podobał. Długo nad nim myślałem.

Dziękuje również za twój, jest naprawdę trafiony, chociaż wątpię, że wybierałeś go sam. Podziękuj Granger.

Nie mogę się doczekać, aż wrócimy do Hogwartu. Święta w tym roku wydają się mniej radosne.

Spotkajmy się w dniu przyjazdu tam, gdzie zawsze o 20.

D.

Harry niemal skakał z radości, kiedy przeczytał list, który przed chwilą przyniosła mu Hedwiga. Malfoy napisał, że jego prezent był trafiony, to znaczy, że mu się podobał. Naprawdę musiał podziękować za pomoc Hermionie. Schował pospiesznie pergamin, aby nikt nie mógł go przeczytać, wolał żeby nie wpadł Ronowi w ręce. Dotknął miejsca pod bluzka, gdzie wisiał naszyjnik od Draco. Nie rozstawał się z nim ani na chwile.

***

Dzień powrotu nadszedł szybciej, niż się tego spodziewał. Siedzieli już w przedziale pociągu, a on nie mógł usiedzieć na miejscu. Był niesamowicie podekscytowany. Hermionę zaczęło już to irytować, kiedy wiercił się tak będąc obok niej.

— Harry, uspokój się. Tak nie przyspieszysz jazdy pociągu. – powiedziała do niego cicho. Każdy poza nimi był zajęty swoimi sprawami, więc nie zwracali na nich uwagi.

— Wiem. Ale tak długo... go... nie widziałem. – mówił równie cicho.

— Harry... — położyła mu dłoń na ramieniu, ale nie skomentowała już. Postanowiła, że powinien się czymś zająć, aby przestać myśleć o Malfoyu.

Poleciła więc Ronowi, aby wyciągnął szachy, które dostał od Harry'ego na święta. Rudzielec ochoczo wykonał jej prośbę i zachęcił przyjaciela do pierwszej partii, jaką wykona na jego prezencie. Cześć podróży minęła więc na bardzo długiej grze, w której wszyscy się udzielali. Harry i osoby siedzące po jego stronie kontra Ron i reszta. Każdy chciał wtrącić swoje uwagi, przez co była to najdziwniejsza i najzabawniejsza partia szachów czarodziei, jaką kiedykolwiek odbyli. Nikt jednak nigdy nie pokonał mistrza, czyli Weasleya. W ramach wygranej brunet podarował mu czekoladową żabę, którą tak chłopak uwielbiał. Hermiona była zadowolona, że udało jej się odwrócić uwagę przyjaciela.

***

Na uroczystej kolacji cała sala rozbrzmiewała rozmowami uczniów. Każdy witał się z przyjaciółmi, opowiadał jak spędził święta i co dostał. Harry właśnie sobie o czymś przypomniał.

— Muszę ci podziękować za pomoc z tym prezentem. Był trafiony. – uśmiechnął się do dziewczyny, a ona to odwzajemniła.

— Cieszę się, Harry.

Przyjaciele rozeszli się przy drzwiach Wielkiej Sali, a brunet wytłumaczył się, że musi coś sprawdzić. Poszedł więc szybkim krokiem w stronę Pokoju Życzeń. W życiu nie czuł się tak podekscytowany, jak teraz. Zanim jednak doszedł do celu, czyjaś ręka pociągnęła go w stronę innego korytarza. Spojrzał zdziwiony w błękitne oczy.

— Draco? Co ty robisz? – spytał, ale chłopak pokręcił głową.

— To Nott. Wszedł do Pokoju Życzeń, kiedy miałem już tam wchodzić. – mówił cały czas przyciszonym głosem. — Nie mam pojęcia czego on tam szuka. Ale ten pokój... on wyglądał inaczej.

— Jak inaczej? O czym ty mówisz?

— Był większy. O wiele większy. I było w nim pełno jakiś dziwnych przedmiotów poukładanych pod sam sufit. Słuchaj, coś mi tu nie pasuje. Co Nott miałby robić w tym miejscu? – patrzył uważnie w oczy Harry'ego.

— Nie wiem. Skąd on się w ogóle dowiedział o Pokoju Życzeń? – Harry sam czuł się dziwnie zestresowany.

— Nie wiem. Ale to nie jest już bezpieczne miejsce. Jeśli on nas nakryje... Jego ojciec jest śmierciożercą. Muszę mieć go na oku. A teraz musimy znaleźć inną kryjówkę. Masz ze sobą pelerynę niewidkę?

Potter pokiwał głowa i wyciągnął materiał z kieszeni szaty.

— Załóż ją. Idziemy do mojego dormitorium. Potem coś wymyślimy.

Harry posłusznie nałożył na siebie pelerynę i zaraz zniknął z oczu Draco. Ten moment wpatrywał się w miejsce, gdzie stał chłopak, po czym ruszył w stronę lochów. W jego głowie pojawiło się tyle pytań, że poczuł ból w skroniach. Słyszał kroki chłopaka za sobą, a kiedy byli w lochach podał hasło i razem z nim ruszył do swojego pokoju. Pansy spojrzała na niego zdziwiona.

— Draco?

— Nie teraz, Pans.

Przeszedł szybko korytarz i wszedł do pokoju, czekając moment aż Harry wejdzie za nim. Gdy zamknął drzwi, zabezpieczył je zaklęciami. Potter znów pojawił się w zasięgu jego wzroku, patrząc na niego tymi cholernymi, zielonymi oczami. Szybko zmniejszył między nimi odległość, po czym chwycił policzki chłopaka w dłonie i pocałował go mocno. Tak długo czekał na ten moment, że pragnienie paliło go od środka. Brunet objął go w pasie i całował z tą samą pasją, co on sam. Nie wiedzieli, ile czasu minęło zanim oderwali się od siebie. Na szyi Malfoya błysnął srebrny naszyjnik. Harry uśmiechnął się pod nosem. Dotknął palcem metalowej ozdoby.

— Ten naszyjnik jest naprawdę piękny. Dziękuje ci bardzo. – posłał mu szczery uśmiech. Usiedli zaraz na łóżku blondyna, aby pozbyć się butów i wygodnie położyć.

— Cieszy mnie, że tak ci się podoba. – Ślizgon objął go ramieniem i pocałował krótko. – Dziękuje, że pisałeś do mnie. Już się bałem, że zapomniałeś.

— Nie śmiałbym. – zaśmiał się Harry. Poczuł się niesamowicie senny, ale nie chciał tak marnować ich wspólnego czasu.

Kilka godzin siedzieli i opowiadali sobie jak spędzili święta. Harry dowiedział się o tradycjach, jakie panowały w starych rodach czarodziejów. Weasleyowie, z racji zamiłowania do mugoli, nie stosowali się do tradycji. Mimo to święta u nich i tak za każdym razem były wspaniałe i Harry cieszył się, że nie było tak sztywnej atmosfery, jak u Malfoyów. Nigdy sobie nie wyobrażał, żeby został tam kiedykolwiek zaproszony. Nie żałował tego jednak. To byłaby katastrofa. Zanim zasnął w ramionach Draco, ten obudził go, mówiąc, że musi już iść. Pożegnali się na korytarzu lochów, gdzie Malfoy go odprowadził, a później zniknął pod peleryną ponownie i ruszył do wieży. To był udany wieczor.

***

Następnego dnia Draco postanowił, że będzie musiał śledzić Notta. Obserwował go cały dzień, chłopak wydawał się być nerwowy jak nigdy. Niemal wzdrygał się za każdym razem, kiedy ktoś dotknął jego lewego przedramienia. Draco miał co do tego złe przeczucie. Nie był pewien, czy nie podzielić się tymi informacjami z Pansy. Dziewczyna zapewne by mu pomogła, chociaż... Jej rodzina również była wierna Czarnemu Panu. Stwierdził więc, że na razie poradzi sobie sam. Musiał być jednak ostrożny, gdyż Nott wcale nie był taki głupi. Od razu by się zorientował, że go śledzi. Musiał się zastanowić jak wydobyć z niego informacje. Bał się, że przez niego coś może zagrozić Harry'emu. Gdyby miało stać się coś złego, musiał go uprzednio ostrzec. Sam mógł zginąć, ale nie mógł pozwolić, żeby Gryfonowi stała się krzywda. Wtedy cała ta wojna skończyłaby się jednoznacznym wynikiem, a on do końca życia musiałby być sługą w szeregach śmierciożerców. Wolałby już prędzej umrzeć.

Mgiełka jego oczu. || DRARRYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz