5

7.6K 232 137
                                        

Do Gaviry zadzwonił telefon, przez co odszedł od nas trzy metry dalej. Podniosłam z gracją Aurorę, a jej ręka oplotła moją szyję, prawie mnie przy tym przyduszając.

Och, chcę do domu.

Zaliczyłyśmy dwa upadki na ziemię, co totalnie mnie wykończyło. Odechciało mi się ją nieść, skoro w pobliżu mnie jest osoba, która sama może to zrobić. Byłam dzisiejszym dniem cholernie zmęczona i oddałabym wszystko, aby położyć się w moim wygodnym łóżku.

Czułam cały czas na sobie palący wzrok, wręcz nieprzyjemny. Odwróciłam się w stronę Gavi'ego, który nadal rozmawiał przez telefon. Jego wzrok był zawieszony na mojej osobie i bezczelnie się śmiał.

Zniżyłam głowę i spojrzałam na swoje ciało. Miałam na sobie spodnie z niskim stanem i krótki top, który zdecydowanie za bardzo odsłaniał mój brzuch.

Czy on śmieje się z mojej figury?

Zacisnęłam mocno powieki i udałam, że wcale mnie to nie ruszyło. Możliwe, że rozśmieszył go ktoś przez rozmowę, którą prowadził albo coś za mną?

Odwróciłam się za siebie, lecz nikogo nie było.

Moje myśli podpowiadały mi tylko jedną odpowiedź. Śmiał się ze mnie.

Ruszyłam przed siebie, zostawiając przyjaciółkę śpiącą na ziemi. Wolę wrócić sama pieszo do domu. Będzie szybciej i uniknę niekomfortowych sytuacji w jego aucie, czy niekomfortowych spojrzeń, wymienianych przez nas obydwoje.

— Dokąd Ty idziesz? — schował telefon do kieszeni swoich spodni, co mogłam dobrze zauważyć.

— Do domu. Wrócę sama, już się tak nie martw! — wykryczałam, nie patrząc na chłopaka. Oddalałam się od tej dwójki coraz bardziej. Pablo za to stał w miejscu i nawet do mnie nie podszedł. Byłam z tego zadowolona.

To był błąd, że zadzwoniłam do Gaviry. Ale chociaż Aurora wróci bezpiecznie do domu.

Idąc przez chodnik, który był oświetlany przez pojedyncze, pomarańczowe lampy, coraz bardziej czułam, jak wszystko staje się dla mnie obojętne.

Czy przejęłabym się, gdyby ktoś w tym momencie zakrył moje usta swoją wielką dłonią tak, żebym nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa i wepchnąłby mnie do swojego auta? Nie.

Czy aktualnie słyszę za sobą samochód, który jedzie w tym samym tempie, którym idę? Tak.

Zatrzymałam się i odwróciłam swoją głowę w stronę dochodzącego dźwięku silnika.

Czarne Maserati. Czego ja się spodziewałam.

Gdy szyba opuściła się w dół, mogłam ujrzeć znajomą twarz.

— Kontynuuj, ja tu tylko sobie jeżdżę. — stwierdził pewny siebie, a ja kontynuowałam chód, mając nadzieję, że brunet oddali się ode mnie jak najszybciej.

— Możesz stąd nie wiem... odjechać? — zaproponowałam, modląc się w duchu, żeby to uczynił.

— Po prostu jadę, w czym problem? — zapytał, udając, że nie wie co w tym złego.

— Boże, jesteś tak cholernie irytujący, Gavira. Od pewnego czasu zjawiasz się cały czas tam, gdzie ja! Zamontowałeś mi gdzieś pieprzony nadajnik? — wybuchłam.

— Za to ty jesteś cholernie uparta, słońce. Zresztą, rodzice nie nauczyli Cię panować nad emocjami? — posłał mi arogancki uśmieszek. Miałam dość tego człowieka.

— Nic do mnie już nie mów. — burknęłam.

Widząc swój dom, uśmiechnęłam się sama do siebie. Piętnaście minut drogi, było wyczerpujące dla moich kończyn.

— Dobranoc, Wilson. — spojrzałam ostatni raz na chłopaka i nic mu nie odpowiedziałam. Nawet nie zdążyłam, bo z piskiem opon odjechał.

— Włączaj ten telewizor, szybko! — wykrzyczała moja mama, która miała owinięty szal wokół swojej szyi z napisem "FC Barcelona".

Dzisiaj oto ten klub grał z Realem Madryt. Moja mama jest oczywiście wierną fanką numer jeden piłki nożnej, a najbardziej FC Barcelony. Zawsze, gdy rozgrywa się mecz, zmusza mnie do jego oglądania.

Gdy piłkarze powoli wchodzili na murawę, moja mama zasiadła obok mnie na kanapie. Jak tylko na ekranie telewizora pojawił się Pablo Gavira, zaczęła piszczeć.

— Boże, jak ja go dawno nie widziałam! Z miesiąca na miesiąc robi się coraz bardziej przystojniejszy. — uniosłam mimowolnie brwi i spojrzałam się zdziwiona na Camilę. — Żałuję, że jestem od niego prawie trzy razy starsza...

— Zadziwiasz mnie, mamo.— wzięłam garść popcornu do mojej ręki, ale automatycznie się skarciłam.

Przez pierwsze minuty drużyna Realu Madryt była niebezpiecznie blisko naszej bramki, ale tak się stało, że teraz to my byliśmy na stronie przeciwnika.

Gdy Ansu Fati próbował strzelić do bramki, nie udało mu się to przez obrońcę, któremu udało się obronić piłkę.

Aktualnie Modrić, Benzema i Valverde podawali sobie piłkę tak, że dotarli na naszą połowę. Kibice oszaleli.

— Czy będzie jeden do zera dla Realu Madryt?! Benzema! GOOOOOL! — wykrzyczał komentator.

— Ja pierdole, trzymajcie mnie, kurwa. — moja mama pokiwała głową z dezeprobatą, a ja na jej słowa zareagowałam śmiechem. — To nie jest zabawne, Evelyn! — podniosła głos zirytowana.

Ja tylko zacisnęłam swoje usta w cienką linię, próbując kolejny raz się nie zaśmiać. Reakcje czterdziestopięciolatki to był jeden, wielki hit.

Spojrzałam ponownie na mecz, rozgrywający się na ekranie telewizora i moim oczom ukazały się osoby z numerkami 8, 10 i 30, które łapały się za głowę, niedowierzając. Gdy było zbliżenie na twarz słynnej trzydziestki parsknęłam śmiechem.

Dobrze Ci tak, idioto.

Po piętnastominutowej przerwie, gracze obydwóch drużyn wrócili na murawę. Druga połowa rozgrywki się zaczęła. a ja nie odrywając wzroku od mojego telefonu, zostałam gwałtownie szturchnięta ręką, która zadziałała na mnie jak kubeł zimnej wody.

— Patrz! Strzeli, strzeli! — kobieta podniosła się z kanapy i zaczęła skakać z podekscytowania.

— Mamo, uspokój s... — komentator mi przerwał i wykrzyczał podobnie, jak jakiś czas temu.

— Pablo Gavi! GOOOOL!!! Jeden do jednego!

Brunetka złapała mnie za ręce, przez co byłam zmuszona wstać. Zaczęła skakać i na jej twarz wpłynął szeroki uśmiech zadowolenia.

Na ekranie telewizora pojawiła się osobą, która strzeliła gola dla FC Barcelony. Gavira pokazał do kamery serce z rąk, a ja wręcz powstrzymałam się od zwymiotowania.

— Słodki Jezu... Pokazał w naszą stronę serduszko! Widziałaś to? — poliki czterdziestopięciolatki przybrały kolor czerwony.

Chyba podmienili mi matkę.

___
Następny rozdział pojawi się prawdopodobnie jutro ❤️

Be with me | Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz