10

8K 315 367
                                        

Jeśli możesz, zostaw gwiazdkę i komentarz! Bardzo mnie to motywuję!

Oglądając z daleka rozgrywkę obu drużyn, zauważyłam. jak Sira nie zdążyła podbiec do lecącej obok piłki. Drużyna przeciwna zaczęła skakać i piszczeć.

Wygrali.

Cicho wzdychając, pokręciłam głową z dezaprobatą. To tylko gra, ale to przeze mnie Sira i Pablo przegrali.

Czując rękę na moim ramieniu, obudziłam się z chwilowego letargu. Przede mną kucał Pedri, który wcale nie wyglądał na zadowolonego.

— Nie smuć się. — pogłaskał mój blady policzek.

— Każdego zawiodłam. — wypaliłam, spoglądając na grupkę znajomych, która dalej cieszyła się swoją wygraną. Za to osoby, z którymi byłam w drużynie, przyglądali się mnie i osobie, która przy mnie kucała. — Jestem do niczego.

— Nie każdy umie wszystko od razu, Evi. — patrząc mi się głęboko w oczy, posłał mi ciepły uśmiech. — To Hayden nie zachowała się w porządku. Jesteśmy zawiedzeni nią, a nie Tobą.

— Nie umiem odbić nawet głupiej piłki, Pedri. — odwróciłam wzrok patrząc w dół. Znowu czułam się bezwartościowa.

To wszystko wracało.

— Możesz się nauczyć odbijać piłkę. — stwierdził, pokazując kciukiem za siebie. — Ale to bezuczuciowe szmacisko nie nauczy się być tak cudowną osobą, jak ty.

Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Z jednej strony, González miał rację.

— Tak między nami... — wyszeptał. — Myślę, że uduszenie tej suki pod wodą to cudowny pomysł.

Parsknęłam śmiechem na jego słowa.

— Czytasz mi w myślach. — złapałam go delikatnie za rękę i uścisnęłam. — Dziękuję, już mi trochę lepiej.

— Dlatego teraz niczym się nie przejmujesz i pokazujesz, kto jest lepszy. — poklepał ostrożnie mój policzek, co jeszcze bardziej mnie zmotywowało.

Ansu, Sira i Ferran wrócili do siebie, tłumacząc się, że mają mnóstwo obowiązków na jutro, więc nie mogą zostać dłużej. Było mocno po dwudziestej drugiej i każdy powoli czuł chęć wrócenia do domu.

Zamaczając swoją stopę w morzu, na moją twarz wpłynął delikatny uśmiech. Od małego spędzałam z rodzicami wakacje nad morzem. Najczęściej wyjeżdżaliśmy za granicę, ale po śmierci taty niestety diametralnie się to zmieniło. Mama zajmowała się tylko pracą, a wyjazd do innego kraju pozostał jedynie moim małym, skrytym marzeniem.

Poczułam, jak na mojej talii pojawiają się czyjeś dłonie. Nieznana mi osoba podniosła mnie wysoko do góry, przez co gwałtownie się spięłam. Zauważając jak ktoś kieruje się razem ze mną coraz bliżej głębokiej wody zaczęłam piszczeć i się szarpać.

— Daj mi chociaż się rozebrać! — wykrzyczałam i odwróciłam swoją głowę do trzymającej mnie osoby. Domyślałam się, że Pedri robi sobie ze mnie żarty i świetnie się bawi z myślą, że wrzuci mnie do wody w ubraniach.

Bo kto inny mógł mnie trzymać?

Zauważając brązowe tęczówki, moje serce gwałtownie przyspieszyło. Och, zapomniałam o jego istnieniu.

Pablo Martín Páez Gavira.

— W każdej chwili możesz to zrobić. — zarechotał. Po chwili zaczęłam analizować to, co powiedziałam wcześniej i miałam ochotę przyłożyć sobie z otwartej dłoni w czoło.

Be with me | Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz