W jesienne wieczory często spotykaliśmy się na oglądanie filmów. Był taki czas, kiedy robiliśmy to prawie co tydzień, mimo że obaj mieliśmy szkołę i mnóstwo nauki. Mówiliśmy rodzicom, że powtarzamy razem materiał, zaszywaliśmy się w pokoju któregoś z nas i puszczaliśmy anime na moim małym laptopie. Ten Jisunga zbytnio się zacinał i ciągle przychodziły mu powiadomienia, nie wiadomo nawet skąd. Gasiliśmy światło, więc widzieliśmy się nawzajem tylko wtedy, gdy ekran się rozjaśniał i rzucał blask na nasze twarze. Siedzieliśmy zwinięci pod kocami wśród poduszek, głaszcząc łaszące się w nieskończoność koty.Jednak zdarzało się i tak, że szczęśliwie któryś z domów mieliśmy tylko dla siebie. W takim wypadku sprawa była prosta: przejmowaliśmy telewizor w salonie.
To było jak prywatne kino. Mogliśmy wygodniej ułożyć się na kanapie i na spokojnie postawić napoje na stole bez strachu o to, że je przypadkiem kopniemy i wylejemy. Pogłaśnialiśmy też telewizor do dogodnego poziomu i wreszcie słyszeliśmy wszystkie dźwięki i nawet muzykę. Po oglądaniu po kryjomu na starym, ledwo chodzącym laptopie było to dla nas niezwykłe doświadczenie.
Wybieraliśmy tytuły na zmianę. Dziwiło mnie trochę, że Jisung ani razu nie puścił mi czegoś strasznego. Jeśli już, wybierał kryminały, ale wtedy i tak zawsze dopytywał, czy ten konkretny film mnie interesuje. Nie spodziewałem się po nim takiej uważności względem mojej osoby. Zwykle zdawał się być pochłonięty własnymi sprawami. I to nie kwestia egoizmu, bo zdecydowanie taki nie był. Zdawało mi się tylko, że nie zwróci uwagi na niektóre rzeczy, ale on zawsze, gdy najmniej się tego spodziewałem, dostrzegał je. Zaskakiwał mnie, mimo że znałem go całego. Od początku do końca. W ten sam sposób znałem jego nieprzewidywalność. Spodziewałem się, że mnie zaskoczy.
Wiele razy wybierał filmy romantyczne. Czasem to było anime, czasem dramy. Raz nawet coś hollywoodzkiego, ale średnio nam się podobało. Ja wtedy lubiłem oglądać dramaty, ale obawiałem się, że znudzą Jisunga, dlatego zwykle szukałem czegoś z większą ilością akcji. Jeśli o mnie chodziło, mogłem przez dwie godziny patrzeć na ładne krajobrazy i znaczące spojrzenia.
Przy większości filmów mieliśmy niezły ubaw. Szczególnie oglądając anime. Raz zacząłem komentować profesjonalnym, niemal lektorskim głosem:
- Samica zbliża się do samca. Niedługo nastąpi transformacja w tsundere.Jisung popluł się sokiem.
- Jej długie włosy falują na wietrze... Spogląda z wolna na ukochanego... Czy uda im się zrozumieć, co do siebie czują? - On z kolei przybrał melodyjny głos ociekający obrzydliwie sztucznym romantyzmem.
Rzucanie głupimi tekstami stało się naszą ulubioną zabawą.
Po skończonym filmie lub paru odcinkach zawsze nastawał ten dziwny moment, gdy nie wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. Nie mieliśmy ochoty oglądać dalej, ale tak samo nie chcieliśmy się tak po prostu rozstać. Potrzebowaliśmy jakiegoś zajęcia na parę minut, nawet jeśli miało się ono potem przedłużyć w godziny.
- Puść Zico - jęczał Jisung. Uwielbiał tego faceta bez żadnego konkretnego powodu. Powtarzał tylko, że Zico jest cool i zajebisty. Tak właśnie mówił.
- Puszczę metal z lat osiemdziesiątych.
- Skoczę z łóżka, jak to puścisz, przysięgam.Skoczył. Ja też. Obaj popełniliśmy udawane samobójstwo. Nie cierpieliśmy metalu, ale nie wyłączyłem go, dopóki Jisung nie zaczął wyć na podłodze strasząc biedne koty.
Puściłem w końcu jakąś składankę, którą proponował mi YouTube. Zorientowałem się, że do piosenki, która właśnie leciała, wymyślałem już kiedyś choreografię, więc odruchowo zatańczyłem.
- To ma jakiś taniec? - ciekawił się Jisung, podnosząc się z podłogi.
- Nie ma. Wymyśliłem.
- Łooo! Naucz mnie!Zapaliłem małą lampkę, żebyśmy mogli cokolwiek zobaczyć. Jisung miał na sobie pożyczoną ode mnie bluzę i uśmiechał się do mnie wyczekując instrukcji. Stał na środku pokoju zaciskając piąstki. Wyglądał jak świstak albo jakaś kuoka.
Pokazałem mu, co ma robić, ale ciągle plątały mu się nogi. Próbowałem hamować śmiech, kiedy chcąc zrobić obrót, wylądował na podłodze.
- Jestem początkujący! - wołał gdzieś spod łóżka. Gdzie on się wczołgał? I jak?
- Skąd się tam wziąłeś? - Zajrzałem pod łóżko, leżąc na materacu. Zobaczyłem zdezorientowaną twarz Jisunga patrzącą na mnie z ciemności.
- A bo ja wiem? - Rozejrzał się wokół. - Pomóż mi. - Z tymi słowami wyciągnął do mnie ręce.W ogóle nie przemyślałem tego, co miałem zrobić i próbując mu pomóc, przeciągnąłem siebie poza łóżko, prawie wyłamałem Jisungowi ręce i zrobiłem fikołka lądując na ziemi.
Zaczęliśmy się śmiać jak głupi i Jisung gwałtownym ruchem przywalił głową w ramę łóżka.
- Ja już nie mogę. Muszę się wydostać - mówił przez śmiech i łzy.Wyciągnąłem go nareszcie, a kiedy wstał, kołysząc się przy tym, widać było, że zebrał na swoje czarne spodnie cały kurz spod mojego łóżka i trochę rudej sierści. Faktycznie, dawno nie było tam myte. Chyba od pięciu dni.
Nie wiedzieliśmy, co właściwie robimy, ale wcale nie musieliśmy wiedzieć. Jisung się śmiał. Ja się śmiałem. To wystarczało.
CZYTASZ
Skrawki | minsung
FanfictionZawsze byliśmy razem i zawsze nie do końca. Niczego nam nie brakowało, jedynie ja pozostawałem odrobinę pusty. I to chyba nie twoja wina, mimo że wolałbym zwalić to wszystko na twoją nieświadomość. Ale to ja - ja byłem nieświadomy. Uparcie nie chcia...