Miałem dwadzieścia jeden lat, gdy wyprowadziłem się z domu. Mama to bardzo przeżywała, tata tylko trochę, ale najgorzej było z Jisungiem. Nie chciał dać mi się przenieść. A to tylko pół godziny pieszo z miejsca, w którym mieszkał. Autobusem dziesięć minut. Jisung zawsze szukał najprostszej ścieżki. Zamiast wiązać buty, sznurówki wkładał do środka. Nie ścielił łóżka, bo i tak później wracał do niego spać. Miał nawet taki trzymak na telefon połączony z poduszką, dzięki czemu mógł z łatwością oglądać seriale na leżąco.
Dlatego w nieskończoność narzekał mi, że nie powinienem się wyprowadzać, a jeśli już muszę, to mogę zamieszkać u niego w pokoju. Śmiałem się z tego, ale wyglądało na to, że był śmiertelnie poważny. Zapytał się nawet mamy, czy będzie w stanie wykarmić dodatkową osobę. Powiedziała mu, że nie i temat się skończył.
Moje nowe mieszkanie było obce i puste. Nie odnajdowałem w nim z początku żadnych elementów mojej dawnej codzienności, więc kuliłem się niespokojnie w łóżku podczas snu i strzelałem nerwowo palcami przy oglądaniu telewizji. Zdawało mi się, że to nie moje miejsce, że się do kogoś włamałem i lada chwila może wrócić z pretensjami.
Wyrobiłem dodatkowy klucz dla Jisunga. I tak by mnie nachodził bez zapowiedzi, więc mógł równie dobrze wejść, zamiast czekać aż ja zwlokę się z kanapy. Czasem przychodził nawet, jak mnie nie było i czekał. Uśmiechałem się, gdy wchodząc zastawałem oświecone światło i puszczoną muzykę. W końcu zacząłem czuć, że tam mieszkam.
Wieczorami gotowałem. Jisung każdego dnia miał inne życzenie, a ja za każdym razem je spełniałem. Albo przychodził już z gotowymi zakupami, albo szliśmy razem do niewielkiego marketu parę minut stamtąd. Minusem robienia zakupów z Jisungiem było to, że zawsze wrzucał do koszyka masę przekąsek zamiast produktów, których potrzebowaliśmy. Czasem zaczynał uderzać w worki ryżu jak dzieciak. Śmiałem się i nie mogłem powstrzymać się od przyłożenia mu w ten sam sposób tylko, że w tyłek. Goniliśmy się po alejkach, a wszyscy gapili się na nas jak na szaleńców. I słusznie. Z Jisungiem byliśmy szaleńcami.
CZYTASZ
Skrawki | minsung
Fiksi PenggemarZawsze byliśmy razem i zawsze nie do końca. Niczego nam nie brakowało, jedynie ja pozostawałem odrobinę pusty. I to chyba nie twoja wina, mimo że wolałbym zwalić to wszystko na twoją nieświadomość. Ale to ja - ja byłem nieświadomy. Uparcie nie chcia...