Witam w kolejnym rozdziale i życzę miłego czytania <33
***
Madeleine
Cały wolny czas spędzam na przeszukiwaniu kolejnych stron internetowych w poszukiwaniu informacji na temat mojej rodziny z Francji. Jak łatwo się domyślić, poszukiwania te są jak na razie dość bezowocne. Właściwie jak dotąd nie zrobiłam żadnych postępów w tej sprawie. Wszystko stanęło w martwym punkcie, a ja gorączkowo zastanawiam się nad tym, co mam dalej robić.
Siedzę w Mystic i piję swoją ulubioną kawę. Przed sobą mam laptopa, do którego wyszukiwarki wpisuję kolejne hasła: „rodzina Laurent Francja", „radna Laurent w Strasburgu", „Henry Laurent", „Stella Laurent", „Giselle Laurent", „jak do cholery znaleźć rodzinę za granicą?". Żadne z wyszukiwań się nie powiodło. Przy ostatnim natknęłam się na ciekawy artykuł na temat pozostawiania dzieci na plażach w Kalifornii. Cóż, niestety i to nie bardzo mi się przydało.
— Madeleine — odzywa się znajomy, przyjemny dla ucha głos. Odrywam się od komputera i odwracam się w stronę Blake'a.
— Cześć Blake — odpowiadam i dyskretnie zamykam swój komputer. — Co tu robisz? — pytam, żeby zagaić jakoś rozmowę.
— Jesteśmy w kawiarni więc raczej łatwo się domyślić, że przyszedłem na kawę — tłumaczy mi jak małemu dziecku, przy czym jeden z kącików jego ust nieznacznie się unosi.
Dupek. Denerwowanie mnie to chyba jego ulubione hobby.
— No tak. — Wskazuję mu wolne krzesło obok siebie na znak, że może koło mnie usiąść. Nie, żeby potrzebował specjalnego zaproszenia. — Co u was słychać? Ostatnio Bex nie daje znaku życia.
— Pojechała z chłopakiem do Dallas, żeby poznać jego rodzinę — mówi, jakby nigdy nic.
Zaskoczona otwieram usta, ale zamykam je, kiedy nie mogę znaleźć żadnych odpowiednich słów. Jak to „pojechała poznać rodziców chłopaka"? Chyba nic z tego nie rozumiem.
Po chwili Blake zlitował się nad moim zakłopotaniem i rozjaśnił mi całą zaistniałą sytuację.
— To... nieźle — stwierdzam po wysłuchaniu jego wywodu. — Jak się z tym czujesz?
— Dobrze — odpowiada krótko i zbywa mnie wzruszeniem ramion. — Trochę dziwnie jest znów mieszkać samemu — dodaje po chwili, kiedy upija łyk swojego ukochanego gorzkiego espresso, które nigdy nie przechodzi mi przez gardło. Jak można pić takie świństwo? — Przyzwyczaiłem się do jej wesołego paplania.
Od kiedy Bex wesoło papla? Z tego co zauważyłam, prowadzi się z nią dość inteligentne rozmowy. Może to tylko moje zdanie, co jest wielce prawdopodobne, zważywszy na to, że większość moich rozmów odbywam z Xandrem. Sprawia to, że poziom intelektualny moich rozmów drastycznie spada wraz z moimi standardami dotyczącymi rozmówców. Plus jest taki, że zawsze mam po nich dobry humor, a to chyba najważniejsze.
— Pamiętaj, że masz jeszcze Xandra, który chętnie zajmie się Busterem — przypominam mu. — Jeśli będziesz na jakimś wyjeździe, to też będę mogła pomóc w podlewaniu kwiatków.
— Nie mam w domu żadnych kwiatów — odzywa się i upija kolejny łuk z porcelanowej filiżanki.
— A... drzewka?
Kręci przecząco głową.
— W takim razie zostaje Buster.
Włączył mi się tryb gadania bez ładu i składu, ale nie lubię, kiedy między mną i Blakiem zapada cisza. Czuję się wtedy dość mocno przytłoczona uważnym spojrzeniem jego ciemnobrązowych, głębokich oczu. Wolę gadać głupoty, niż nic nie mówić.
CZYTASZ
Trap /I/
RomancePierwszy tom trylogii „Riddle". W życiu młodej Maddie Scott nigdy nie układało się lepiej. Dziewczyna wyjechała na studia z najlepszymi przyjaciółmi, poznała nowych ludzi, a jej relacja z ojcem stała się w miarę opanowana. Cóż, wszystko wydaje się b...