25. Będę przy tobie, Scott

588 20 2
                                    

Madeleine

Chyba los odpłacił mi za moją nieszczerość wobec przyjaciół. Nie spodziewałam się, że poczuję to aż tak dotkliwie. Okazało się, że dosłownie każdy coś przede mną ukrywał.

Lizzy była nękana przez cholernego Trevora Monroe, który okazał się bratem mojego — prawie — chłopaka, o czym ten nie raczył mi nawet powiedzieć. Nie mogę uwierzyć, że żaden z chłopaków nie poinformował mnie o rzeczach, których dowiedzieli się po swojej ostatniej rozmowie.

Jeśli chodzi o Blake'a, wcale się nie dziwię. Po nim mogłam spodziewać się, że nie będzie dzielić się ze mną swoją wiedzą. Dlaczego to robi? Ubzdurał sobie, że w ten sposób będzie mnie chronić. Chyba nie do końca mu się to udało. Gdyby tylko któryś z nich powiedział mi o tym, że powinnam uważać na Trevora...

Sama nie wiem, co teraz czuję. Chyba jestem nieco zagubiona i zmieszana, i smutna, i zła. Nie mogę pogodzić się z tym, że tak dużo przede mną ukrywali. Wiedzieli dosłownie o wszystkim! Nawet Xander, mój najlepszy przyjaciel, któremu ufam bez granic. Wiedzieli o tym, kto włamał się do mojego domu w Chelsea i wiele więcej. Czy chociaż przez chwilę postawili się na moim miejscu i pomyśleli o tym, jak się czuję? Umierałam ze strachu, kiedy znalazłam groźby napisane na lustrze, podobnie jak wtedy, kiedy zostałam napadnięta w windzie. Myślałam, że już po mnie, a w głowie tworzyły mi się najczarniejsze scenariusze. Blake obiecał mi, że będzie trzymać swoich starych znajomych z daleka ode mnie, a nawet to mu się nie udało. Zapewniał mnie, że to już przeszłość, że spłacił długi i że nie mam się o co martwić. Zabawne.

— Dalej jesteś obrażona? — pyta Blake, kiedy stawia przede mną kubek z aromatycznie pachnącą kawą.

Tak.

— Nie — odpowiadam, uparcie omijając go wzrokiem.

Uznałam, że dopóki wszystkiego sama sobie nie ułożę w głowie, to będzie najlepsza strategia. Od rana mój telefon aż parzył od przychodzących wiadomości od Xandra, Michaela oraz — a to niespodzianka — od Liz. W końcu wyłączyłam urządzenie i schowałam je pod poduszką w pokoju gościnnym u Blake'a.

Oczywiście, że nie wróciłam na noc do własnego mieszkania, aż tak lekkomyślna nie jestem, choć najchętniej zostałabym teraz sama i z daleka od Blake'a, który zachowuje się, jakby nic się nie wydarzyło. Przed tym, jak zabrał mnie do siebie, zajechaliśmy jeszcze do mojego apartamentu, skąd zabrałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Harrison upierał się, że mogę zrobić to rano, ale byłam nieugięta. Po stresujących przeżyciach musiałam wziąć niezwłocznie moje leki, w przeciwnym razie mogło nie być kolorowo.

— Wyspałaś się? — zadaje mi kolejne pytanie.

Spałam jakieś trzy godziny, więc to chyba oczywiste, że nie.
   
Dotarliśmy do jego mieszkania jakoś po drugiej nad ranem. Zdążyłam wziąć leki, umyć zęby i się przebrać, po czym położyłam się w pokoju gościnnym i usnęłam w momencie, w którym moja głowa dotknęła poduszki. Mimo tego, że udało mi się szybko usnąć, co chwilę budziłam się zlana zimnym potem. Wychodziłam z pokoju tylko po to, żeby sprawdzić, czy Blake wciąż spał na kanapie w salonie. Był tam. Przez całą noc.

Zaskoczyło mnie to, że cały pokój gościnny pachniał farbą. To dziwne, ale lubię ten zapach. Kiedy byłam małą dziewczynką, tata czasami zabierał mnie do nowo postawionych budynków, gdzie w powietrzu unosił się właśnie taki zapach. Dla większości ludzi zapachem dzieciństwa są przeróżne słodycze albo potrawy szykowane przez babcię, podczas gdy dla mnie jest to właśnie zapach świeżo pomalowanych ścian.

— Tak — odpowiadam w końcu, kiedy przykładam sobie kubek z gorącą kawą do ust. Upijam łyk, parząc sobie przy tym język i podniebienie, ale staram się nie dać tego po sobie poznać.

Trap /I/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz