32. To było do przewidzenia

514 24 4
                                    

Blake

Jeśli śnię, to niech nikt mnie, kurwa, nie budzi.

Tak cholernie marzyłem o chwili, kiedy tak po prostu będę mógł być blisko Scott, mając pewność, że i ona tego chce. Kiedy wyznałem jej prawdę w jacuzzi, przez jedną, nieznośną chwilę bałem się, że zniszczę to wszystko, co udało nam się zbudować. Nasza przyjaźń została zbudowana na wyjątkowo niestabilnym gruncie i najmniejszy wstrząs mógłby spowodować, że posypie się jak domek z kart. A przynajmniej tak właśnie sądziłem.

Teraz kiedy stoję za nią i przyglądam się jej pięknemu odbiciu w lustrze, mam wrażenie, że w końcu udało nam się przebić przez mur, który uparcie nas od siebie oddzielał. Nasza wspólna przeszłość to coś, z czym jeszcze długo będziemy musieli się mierzyć. To niesamowite, jak wiele złych konsekwencji może nieść za sobą jedna, pochopnie podjęta decyzja. Gdybym tylko mógł zmienić przeszłość, wiele zrobiłbym inaczej.

Prawda jest taka, że już wtedy, niemal trzy lata temu, trafiłem na odpowiednią osobę, ale czas okazał się nieodpowiedni i przez to oboje przeżyliśmy rozczarowanie. Śmierć tamtej dziewczyny w klubie nocnym był ostatecznym dowodem, że to nie czas dla nas. Najpierw musiałem uporać się z problemami, które na własne życzenie na siebie ściągnąłem. Myślałem, że to wszystko mam już za sobą, ale ludzie tacy jak Trevor nie odpuszczają nawet po tak długim czasie i wymyślają najróżniejsze sposoby, żeby zadać ból. Najgorsze jest to, że znają mój słaby punkt i mogą wykorzystać to przeciwko mnie. Wykorzystują to przeciwko mnie.

Nie mogę oderwać wzroku od szerokiego uśmiechu dziewczyny, kiedy z błyszczącymi oczami przygląda się naszyjnikowi, który dla niej kupiłem. Wiedziałem, że jej się spodoba, ale do ostatniej chwili miałem zamiar zachować w tajemnicy, że to ode mnie go dostała. Cóż, życie uwielbia pisać własne scenariusze.

— Nie sądzisz, że to lekka przesada? — pyta, kiedy oplatam ją ramionami w talii, a nasze spojrzenia przecinają się w lustrze.

— Raczej nie — stwierdzam i pochylam się, żeby pocałować ją w odsłoniętą skórę na karku. — Podoba ci się?

Cholera, jak ona cudownie pachnie, a jej skóra jest tak idealnie miękka i gładka. Kiedy składam pierwszy pocałunek na jej ciepłym ciele, mam wrażenie, że mógłbym robić to bez przerwy do końca mojego życia.

Taka uzależniająca, taka piękna i niesamowita.

— Jest przepiękny — odpowiada mi na wcześniej zadane przeze mnie pytanie i opiera mi głowę na ramieniu.

— Cieszę się, że ci się podoba.

Czuję, jak przechodzi ją dreszcz, po tym, jak złożyłem kolejny pocałunek na jej skórze. 

Scott obraca się w moich ramionach i spogląda na mnie swoimi wielkimi, bursztynowymi oczami, w których za każdym razem się zatracam. Nie znam drugiej osoby, która miałaby tak hipnotyzujące spojrzenie. A jej uśmiech... po prostu rozkoszny. Cała jest niesamowicie urocza, choć zdarza jej się być też upartą i zadziorną jeśli tylko coś nie idzie po jej myśli.

Szatynka staje na palcach i cmoka mnie szybko w usta, przez co na dobrą sprawę nawet nie jestem w stanie w żaden sposób na to odpowiedzieć. Łapię ją w talii i przyciągam bliżej siebie, przez co nasze klatki piersiowe się ze sobą stykają. Czuję jej kształtne piersi, których twarde sutki przebijają przez materiał czarnej sukienki. Maddie opiera ręce na moim torsie i nieco się ode mnie odsuwa, żeby ponownie spojrzeć mi w oczy. Nie jest niska, wręcz przeciwnie, ale przy mnie i tak wydaje się znacznie mniejsza.

— Chyba zasłużyłeś na jakieś ładne podziękowania — odzywa się, przez co obdarzam ją uśmiechem.

— A skąd pewność, że jest ode mnie? — pytam i dotykam przelotnie zawieszki w kształcie motyla wysadzanej cyrkoniami, w której środku znajduje się niewielki szafir.

Trap /I/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz