27. Lody miętowe z kawałkami czekolady

544 20 7
                                    

Blake

Od kolejnego uderzenia w twarz aż cofam się o kilka kroków w tył. Przykładam dłoń do piekącego policzka i spoglądam na mężczyznę z furią w oczach. Gdyby był kimkolwiek innym, bez chwili zastanowienia rzuciłbym się na niego i mu oddał, problem w tym, że nie podniósłbym  ręki na własnego ojca. Nie ze względu na szacunek do niego, ale konsekwencje, które będę mógł za to ponieść.

— Jeszcze raz przyniesiesz do domu tak złą ocenę, to przysięgam, że zamknę cię w szkole z internatem — cedzi przez zęby i podchodzi do mnie.

— Przecież to pierwsza w tym roku — zmuszam się, żeby mój głos brzmiał obojętnie, ale w środku aż duszę się od emocji, które w sobie trzymam. — I to z głupiej historii. Kto w ogóle się tego uczy?!

Kolejny trzask.

Cofam się, aż uderzam plecami o ścianę. Spoglądam na twarz ojca, która wyraża złość i pogardę. Jest mną rozczarowany. Po raz kolejny.

Tylko siłą woli powstrzymuję cisnące mi się do oczu łzy przed spłynięciem mi po twarzy.

To cholernie niesprawiedliwe. Mam prawie siedemnaście lat, a traktuje mnie jak dziecko. Nie mogę decydować o niczym. Każdą decyzję chcę podejmować za mnie, ponieważ muszę spełnić jego wymagania, dostać się do najlepszego college'u i zająć się w przyszłości połową firmy.

— Poprawisz tę jedynkę — stwierdza i podchodzi do barku, z którego wyciąga butelkę whisky. Wstrzymuję na chwilę oddech, ale na szczęście nie zauważa, że brakuje w niej jakichś stu mililitrów. — Bierz przykład z małej Maddie, przynosi do domu tylko piątki.

— Bo jest w podstawówce! — wyrzucam mu.

— Xander również, a jego wyniki nie są nawet zbliżone do tych młodej Scott — tłumaczy mi, nalewając sobie szklaneczkę alkoholu.

No tak. Wyniki w nauce mojego brata nikogo nie obchodzą. Rodzice chwalą go za każdą ocenę wyższą od trójki, podczas gdy ja obrywam od ojca za każdym razem, kiedy dostaję niższą niż trzy. To zabawne zważywszy na to, że Xander jest cztery lata młodszy ode mnie. W podstawówce miałem same piątki, ale kogo to obchodzi.

— Nie rozprasza się głupotami, tylko pilnie się uczy, żeby dostać się do dobrego liceum — mówi i siada w fotelu w salonie, podczas gdy ja nie ruszyłem się o krok spod ściany. — Niedługo będziesz starać się o dostanie się do college'u, więc radzę ci się przyłożyć synu. Nie możesz zawieść naszej rodziny.

Sprawa z Mads jest nieco bardziej skomplikowana. To nie tak, że dziewczyna uczy się, żeby spełnić swoje ambicje, tylko przeraźliwie boi się reakcji swojego ojca na ocenę niższą niż pięć. Jakiś czas temu podsłuchałem jej rozmowę z Xandrem, z której dowiedziałem się, że jej ojciec wyrzucił jej ostatnio za karę zabawki i nie pozwolił przez miesiąc wychodzić nigdzie prócz szkoły i naszego domu. Jest u nas stałym bywalcem, ponieważ jej ojciec często wyjeżdża, a innej rodziny nie ma. Moja mama urządziła dla niej mały pokój, żeby czuła się u nas swobodniej.

Jebany Silas Scott, ojciec Mads, traktuje ją jak pieska szykowanego na wystawę. Musi chodzić jak szwajcarski zegarek, w przeciwnym razie ten urządza jej awantury. Ciężko mi się patrzy na małą, kiedy przychodzi do nas z twarzą opuchniętą od płaczu, choć uparcie zapewnia wszystkich o tym, że zjadła truskawki, na które jest uczulona. Ciekaw jestem, skąd bierze truskawki nawet w środku zimy.

— Wiem, nie rozczaruję was — zapewniam go i kiwam ze zrozumieniem głową. — Ale mam jeszcze aż dwa lata.

— W takim razie dobrze je wykorzystaj — stwierdza i przystawia sobie szklankę do ust. — Idź uczyć się na poprawę.

Na sztywnych nogach podchodzę do schodów i wchodzę na piętro. Po drodze mijam otwarty pokój mojego młodszego brata, który gra właśnie z małą Scott w jakąś strzelankę na swoim komputerze.

Trap /I/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz