30. Już współczuję temu dziecku

499 21 0
                                    

Madeleine

Mimo tego, że moje dzieciństwo było dalekie od ideału, jestem wdzięczna za to, że w domu Harrisonów byłam traktowana, jakbym była częścią rodziny. Zawsze po kłótni z ojcem o najmniejszą głupotę szłam do ich domu, gdzie mogłam się uspokoić i przytulic do pani Rose, która nigdy o nic nie pytała, kiedy płakałam jej w ramię. Pamiętam, że jako dziecko tłumaczyłam się Xandrowi i Blake'owi, że moja spuchnięta twarz i oczy to wynik tego, że zjadłam truskawki, na które jestem uczulona. Zabawne, wydaje mi się, że mój najlepszy przyjaciel wierzył w to nawet w zimę, kiedy nie było szansy na to, żeby dostać świeże truskawki.

Dzięki Harrisonom wszystko wyglądało w miarę normalnie. Ojciec w domu krzyczał na mnie i dawał mi kary za praktycznie wszystko. „Nie włożyłaś naczyń do zmywarki? Przez tydzień nie możesz wychodzić z domu". „Nie dostałaś piątki z kartkówki z historii? Zapomnij o telefonie na dwa tygodnie". I tak dalej...

Chyba właśnie dlatego tak bardzo uwielbiam okres świąteczny, który mogę spędzić w gronie rodziny Harrisonów. Mimo tego, że mam już prawie dziewiętnaście lat, to w święta Bożego Narodzenia czuję się, jakbym znów była małą dziewczynką, której udało się wyrwać na dłuższy czas z domu.

Następnego dnia budzą mnie promienie słoneczne, które wdzierają się do mojego pokoju przez duże okno, którego zapomniałam wczoraj zasłonić żaluzjami. Od razu po przebudzeniu idę do łazienki znajdującej się na korytarzu, gdzie biorę długi i ciepły prysznic. Wciąż nie wiem, jak to możliwe, że tak szybko wczoraj usnęłam i nikt mnie nie obudził. Przecież razem z Xandrem mieliśmy iść na spacer po uliczkach Aspen. Może on też zaspał?

Wycieram swoje mokre ciało i zakładam na siebie świeżą bieliznę, ciemne jeansy i szary sweter. Mokre włosy rozczesuję i poprawiam przedziałek na środku głowy. Moja fryzura nie zmieniła się znacząco, odkąd miałam dziesięć lat, oprócz tego, że teraz moje włosy sięgają mi tylko trochę za ramiona, podczas gdy kilka lat temu były niemal do pasa.

Zabieram swoje rzeczy i wychodzę z pomieszczenia, żeby chwilę później na kogoś wpaść. Blake pochyla się i pomaga mi podnieść rzeczy, które niechcący upuściłam.

— Jak się spało? — pyta i uśmiecha się do mnie delikatnie. — Nie martw się, Xander usnął jeszcze szybciej niż ty.

Chociaż tyle dobrego.

Spoglądam na szatyna, który ma na sobie strój do ćwiczeń. Krótkie spodenki odkrywają jego silne i dobrze zbudowane nogi, a przez przylegającą koszulkę idealnie widoczny jest jego umięśniony tors i ramiona.

— Chyba dobrze — odpowiadam na jego pytanie, zmuszając się na luźny ton głosu. — Byłeś na siłowni?

Jak łatwo się domyślić, w domu tym oprócz niezliczonej liczby pokoi i łazienek oraz wielkiego salonu i kuchni, znajduje się także siłownia, sala kinowa, poddasze ze stołem do ping-ponga, bilarda i tarczą do rzutek, basen kryty i dwa jacuzzi na dworze. Mówiąc krótko — nawet nie wychodząc z domu, nie można się nudzić.

Zabawne jest to, że krótko po tym, jak pierwszy raz przyjechaliśmy do tego miejsca, mój ojciec postanowił kupić dom letniskowy na wyspie Zanzibar w Tanzanii. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że byłam tam raz w życiu. Wydaje mi się, że ojciec zrobił to tylko po to, żeby nie zostać w tyle za Harrisonami. Cóż, nie bardzo mu się to udało.

— Jak widać — odpowiada i mnie wymija, po czym zamyka się w łazience.

Okej, to w ogóle nie było dziwne. Znając Blake'a, raczej zatrzymałby się i zaczął prowadzić ze mną jakąś rozmowę, która skończyłaby się wyprowadzeniem mnie z równowagi. Albo mi się wydaje, albo coś jest na rzeczy.

Trap /I/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz