19. Przystojnieszy niż Ken

642 25 5
                                    

Miłego czytania życzę <333

***

Madeleine

Tegoroczne Święto Dziękczynienia nie miało różnić się niczym specjalnym od tego poprzedniego z wyjątkiem tego, że po dwóch latach przerwy miał je z nami spędzić Blake. Przez obietnicę, którą mi złożył, nawet świąt nie spędzaliśmy razem, choć była to tradycja między naszymi rodzinami.

Przy stole zasiadła liczna rodzina Harrisonów, w tym babcie, dziadkowie, wujkowie, ciotki oraz kuzynostwo natomiast z naszej strony — standardowo — ja oraz ojciec wraz z Harper, ale jej wolałabym nie wliczać do rodziny. Xander, jako ulubieniec rodziny, zaczął opowiadać o swoim życiu w college'u, zgrabnie omijając tematy zakrapianych imprez oraz całonocnych wyjść do klubów. Ja natomiast zajęłam się rozmową z piętnastoletnią córką siostry pani Harrison, która na czas świąt przyjechała z rodzicami z Hiszpanii.

— Nie mogę się doczekać, aż skończę to okropne liceum. Chciałabym w końcu iść do college'u — mówi, kiedy wbija widelec w kolejny kawałek pieczonego indyka.

— Liceum było całkiem fajne — stwierdzam i wzruszam ramionami. — Razem z Xandrem...

— Niby tak, ale w college'u są dorosłe osoby i nie trzeba męczyć się z półgłówkami. — Wzrusza ramionami.

W tej sprawie akurat bym polemizowała.

— Może i tak, ale są wyjątki, spójrz na swojego kuzyna Xandra, a od razu...

— Nie trzeba mieszkać z rodzicami.

Mam wrażenie, że w ogóle nie słyszy moich słów.

— Ty tego nie zrozumiesz, bo masz tylko tatę. Życie z mamą to czasem prawdziwy koszmar, ale czasem jest też bardzo fajnie, ale tak jak mówiłam, ty tego nie zrozumiesz.

Odwracam wzrok od Kylie i wbijam go w swój talerz pełen jedzenia. Przez gadanie Harper na temat tego, ile dany posiłek ma kalorii i jak negatywnie może na mnie wpłynąć, apatyt minął mi jak ręką odjąć.

— Mogę przygotować ci herbatkę oczyszczającą z toksyn — proponuje mi blondynka siedząca naprzeciwko mnie obok mojego ojca. — Zdecydowanie ci nie zaszkodzi.

Czuję, jak żołądek nieprzyjemni mi się ściska. Zaczynam szukać Xandra, który stoi jednak obok swoich dziadków i opowiada im jakąś historię, intensywnie przy tym gestykulując. Pani Rose wraz ze swoją siostrą, kuzynką oraz siostrą pana Harrisona zniknęły w kuchni, skąd dochodzą mnie ich wesołe śmiechy. Mój ojciec, Blake i pan Theodor zniknęli w gabinecie tego ostatniego, aby omówić kilka biznesowych spraw. Zostałam więc przy stole z Harper, dziadkami Xandra i Blake'a, ich trzema wujkami kilkoma kuzynami i kuzynkami.

— Podasz mi sól kochanie? — zwraca się do mnie mama pani Rose. — Aleś ty się zmieniła przez ostatni rok dziecinko. Taka piękna dziewczyna, a chuda jak szkapa. Karmią was czymś w tym całym college'u?

Jak ja uwielbiam podobne komentarze na temat mojego wyglądu. „Może podać ci herbatkę oczyszczającą?", „pamiętaj o tych pustych kaloriach", „czy ty w ogóle coś jadłaś?", „jesteś chuda jak patyczek dziewczyno". Powoli zaczynam się w tym gubić.

— Niech pani nie plecie takich głupstw — odzywa się jak zawsze pomocna Harper. — Piękna dziewczyna to szczupła dziewczyna, jak to mówią.

— Nikt tak nie mówi — wtrąca się pani Rose, która właśnie stawia przede mną talerz z kawałkami jej popisowej szarlotki. — Nie smakuje ci? — pyta, kiedy dostrzega mój pełen talerz.

Trap /I/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz