Madeleine
Nawet po najstraszniejszych burzach na niebie po raz kolejny pojawia się słońce. Jest to naturalna kolej rzeczy, więc dlaczego mamy tracić nadzieję po naszych niepowodzeniach? Kłopoty to tylko etap przejściowy w naszym życiu i jedynie od nas samych zależy, jak z nich wyjdziemy — obronną ręką, czy jeszcze bardziej złamani.
Moje życie przypomina mi sinusoidę. Czasami przeżywam trudne i złe chwile, które są mi jednak potrzebne, chociażby po to, żebym mogła bardziej docenić szczęście, które po jakimś czasie znów pojawia się na mojej drodze. Jeśli się pojawia.
Zabawne jest to, że nieodłącznym elementem mojej sinusoidy jest Blake Harrison, który towarzyszy mi już od dziecka. Był ze mną, kiedy byłam w dołkach, ale i kiedy nie mogłam zapanować nad swoją radością. Zawiódł mnie tylko raz, przez co wszystko się pozmieniało. Cieszę się, że po kilku latach ponownie trafiliśmy na ścieżkę, która ma zaprowadzić nas prosto do siebie. Blake jest jak magnes, który ciągnie mnie mimo tego, że jakaś cząstka mnie wciąż uporczywie przypomina mi, że przysięgłam samej sobie, że już nigdy nie będę tak zaślepiona, żeby utracić trzeźwość myślenia. Jednak czy już teraz nie jest za późno? Czy wciąż mam siłę walczyć z samą sobą, żeby trzymać się od niego z daleka? Doskonale znam odpowiedzi na te pytania, choć uparcie staram się je wyprzeć.
Przed zejściem na kolację wyciągam z szafki nocnej opakowania z lekami, z których jakiś czas temu odkleiłam etykietki i biorę wieczorną dawkę leków. Inhibitory konwertazy angiotensyny, blokery receptora aldosteronowego i moje ulubione — leki moczopędne. Moja choroba jest już ze mną od około roku, choć została zdiagnozowana dopiero w kwietniu. Niewydolność serca to coś, co od zawsze kojarzyło mi się ze starszymi ludźmi, ale okazało się, że życie lubi być przewrotne i zmieniać się nie do poznania w przeciągu kilku tygodni, dni, godzin, minut, sekund... Sęk w tym, że nigdy nie wiemy, kiedy świat, który znamy i w którym żyjemy, postanowi zmienić się nie do poznania i kpić sobie z nas, kiedy nieporadnie staramy się znaleźć wyjście z trudnej sytuacji. W moim przypadku choroba nie zdołała zdeterminować mojego życia, które chcę wieść tak, żeby nie żałować żadnej chwili.
Wkładam słuchawki do uszu i puszczam pierwszą lepszą playlistę. W rytmie piosenki Afraid zespoły The Neighbourhood podchodzę do sterty ubrań na łóżku, w której mam już upatrzoną pewną stylizację. Bex, asystentka biurowa Blake'a i jego była przyjaciółka z benefitami, byłaby zadowolona z mojego wyboru. Postanowiłam ubrać się w klasyczne skórzane, czarne spodnie z wysokim stanem i szerszymi nogawkami, a do tego czarna bluzka na jedno ramię z wycięciem i naszyjnik od Blake'a. Włosy tylko zakręciłam przy końcach, a makijaż jest raczej codzienny, ale z mocniejszym błyskiem i mocniejszymi kreskami na oczach. Rudowłosa byłaby zadowolona, ponieważ zawsze powtarza mi, że „dobry styl wymaga harmonii między przesytem, a naturalnością oraz, żeby całość była jak puzzle, które składają się w piękny obraz".
— Ślicznie wyglądasz — odzywa się piętnastoletnia Kylie, kuzynka Blake'a i Xandra.— Dziękuję, ty także. — Spoglądam na jej błękitną sukienkę, która zapewne była na liście moich marzeń, kiedy byłam młodsza.
Wspólnie wchodzimy do salonu z częścią jadalnianą, gdzie znajduje się niemal cała rodzina Harrisonów. Jak łatwo się domyślić, mój ojciec i jego ciężarna dziewczyna, Harper, nie zaszczycili nas swoją obecnością i poszli gdzieś bez słowa wyjaśnień. Znając zapędy tej dwójki, mogą być teraz w sklepie spożywczym, jak i na Karaibach. Od kilku dni znam przynajmniej powód, dla którego są ze sobą tak zżyci, choć nie mają ze sobą żadnych wspólnych cech charakteru, czyli dziecko, które ma urodzić się za sześć miesięcy. Mój przyrodni brat albo moja przyrodnia siostra.
CZYTASZ
Trap /I/
Roman d'amourPierwszy tom trylogii „Riddle". W życiu młodej Maddie Scott nigdy nie układało się lepiej. Dziewczyna wyjechała na studia z najlepszymi przyjaciółmi, poznała nowych ludzi, a jej relacja z ojcem stała się w miarę opanowana. Cóż, wszystko wydaje się b...