1. Złota klatka

1.3K 45 19
                                    

Witam w pierwszym rozdziale!!!! Ostrzegam, że w najbliższych częściach będę chciała zapoznać Was z bohaterami, więc nie będzie się wiele działo

Życzę Wam miłego czytania <333

***

Madeleine

Ptak od zawsze więziony w złotej klatce będzie chciał się z niej wyrwać mimo tego, jak bardzo przestronna i wygodna może się wydawać. Niewola to niewola, a każdy ptak ma prawo do swobodnego latania po niebie. Dlaczego niektórzy nie są w stanie poszanować nawet tak podstawowych praw natury?

Symbolicznym opuszczeniem złotej klatki był dla mnie wyjazd z rodzinnego domu w Chelsea dwa tygodnie temu. Wraz z dwójką przyjaciół przeniosłam się do Bostonu, gdzie dostałam się na Uniwersytet Bostoński, co było spełnieniem moich marzeń.

Jak łatwo się domyślić, od razu po opuszczeniu domu zaczęłam w końcu korzystać z życia i czerpać z upragnionej wolności pełnymi garściami.

Wszystkie moje zmysły stały się wytężone i pracują na najwyższych obrotach. Dotyk, wzrok, słuch, smak, węch... wszystko zaczęło tworzyć jedną, spójną całość. Rzadko kiedy człowiek ma możliwość oderwania się od rzeczywistości, która często jest przytłaczająca i monotonna.

Głośna muzyka w The Grand Boston sprawia, że moje bębenki w uszach chyba zaraz pękną. Zapach alkoholu, dymu papierosowego, mieszanka perfum i potu gości klubu drażnią mój nos. Widok mam mocno ograniczony przez tańczący wokół mnie tłum ludzi, których ciała non stop ocierają się o moje.

Uśmiecham się na myśl o mojej liście rzeczy, które mam w planach do zrobienia. Jedną z nich było wyjście do bostońskiego klubu nocnego i zabawienie się, jak nigdy wcześniej. Cóż, chyba się udało.

Nagle ktoś mocno łapie za nadgarstek i zaczyna prowadzić mnie w stronę baru. Staram się stawiać opór, ale szybko odpuszczam, kiedy rozpoznaję swojego przyjaciela, który dopiero przy barze puszcza mój nadgarstek. Na widok Xandra uśmiecham się szeroko i siadam na krześle barowym. Proszę pracującego tu barmana o szklankę wody z cytryną. Z wiadomych przyczyn picie alkoholu staram się ograniczać do absolutnego minimum, a swoją dozwoloną dawkę już dziś przekroczyłam.

— Coś się stało? — pytam, kiedy przyjaciel siada obok mnie na sąsiednim krześle barowym.

Xander, a właściwie Alexander Harrison to mój przyjaciel od piaskownicy. Nasze rodziny połączone są przez to, że nasi ojcowie prowadzą wspólnie sieć deweloperską „Scott&Harrison Company" znaną w całym stanie Massachusettes albo i nawet szerzej.

Chłopak odgarnia opadające mu na twarz kosmyki swoich jasnych, kręconych włosów, które sięgają mu aż do linii szczęki, po czym wbija we mnie spojrzenie swoich ciemnych, głębokich oczu. Jego wysoko osadzone kości jarzmowe i ostre kości szczęki nadają mu poważnego wyrazu, choć rzadko kiedy bywa naprawdę poważny i pozbywa się typowej dla siebie lekkości, z którą podchodzi do niemal każdej sprawy.

— Nie mogę nigdzie znaleźć Lizzy! — tłumaczy mi podniesionym głosem, starając się przekrzyczeć głośną muzykę.

Faktycznie od dłuższego czasu nie widziałam nigdzie przyjaciółki, z którą wspólnie wynajmuję apartament. Mieszkalibyśmy we trójkę, ale Xander chciał zamieszkać w kampusie, żeby integrować się z nowymi członkami klubu pływackiego i innymi studentami. Dlaczego mnie to nie dziwi? Kontakt z drugim człowiekiem jest dla niego jak tlen, a wśród ludzi czuje się jak ryba w wodzie.

Trap /I/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz