23. Znowu to samo?

517 20 1
                                    

Madeleine

Podczas mojego treningu na siłowni Xander nie odstępował mnie nawet na krok. Po jakimś czasie miałam naprawdę dość słuchania jego marudzenia na temat jego nowej fryzury. Moim zdaniem wygląda w niej świetnie i muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że mój najlepszy przyjaciel jest aż tak przystojny. W długich lokach wyglądał uroczo, ale teraz... Powiedzmy, że nie dziwię się temu, że dziewczyny zerkały za nim, kiedy chodziliśmy po galerii handlowej po moim skończonym treningu.

South Bay to moje ulubione centrum handlowe w całym Bostonie. Może nie jest największe, ale nie ma tam aż tak wielkich tłumów, jak choćby w CambridgeSide. Standardowo na początku zahaczyliśmy o kawiarnię Costa Coffee, gdzie zamówiłam zwykłe latte na mleku migdałowym, a Xander swoje ulubione frappuccino o smaku masła orzechowego z sosem czekoladowym. Przed wyjściem zamówiłam jeszcze ciastko czekoladowe, którym podzieliłam się z przyjacielem.

— Muszę kupić świeczkę jaśminową — odzywa się, kiedy przechodzimy obok TK Maxx.

TK Maxx to chyba jeden z moich ulubionych sklepów. Nie wiem jak to możliwe, ale nigdy nie wychodzę z niego z pustymi rękami. Niby wchodzimy tylko po jedną świeczkę, ale jestem niemal pewna, że skończy się na kolejnych dużych — całkowicie zbędnych — zakupach.

— Dla twojej mamy? — upewniam się, na co kiwa twierdząco głową.

— Ta, muszę kupić dla niej część prezentu urodzinowego — tłumaczy mi. — Ogarniamy go razem z Blakiem.

— Co jej kupujecie?

Sama muszę kupić coś dla Rose Harrison. Może jakieś kwiatowe perfumy? Na pewno odpada biżuteria, która z wiadomych powodów źle jej się kojarzy. Tak, perfumy będą dobrą i bezpieczną opcją.

— Wysyłamy ją na weekend do spa — odpowiada z widocznym na twarzy zadowoleniem. — Musi trochę odpocząć.

Zdecydowanie się z nim zgadzam. Podczas Święta Dziękczynienia stanęła na rzęsach, żeby każdy był zadowolony. Napracowała się wtedy za kilka osób.

— Ale fajnie — przyznaję i uśmiecham się do niego szeroko. — Składacie się po połowie?

— Można powiedzieć — odpowiada, kiedy przystajemy przy regale ze świeczkami. — Ja kupuję kwiatki i świeczkę, a Blake resztę — tłumaczy mi i odwzajemnia uśmiech.

No tak, rzeczywiście sprawiedliwy podział. Mogłam się tego spodziewać, odkąd byli mali, składają się na prezenty w podobny sposób.

Kucam przy regale i sięgam po dużą świeczkę w szklanym słoiku. Zaciągam się zapachem jaśminu i podaję ją Xandrowi. Jeszcze tylko kwiatki oraz perfumy i prezent będzie gotowy.

— Jesteś pewien, że będą jej się podobać? — pytam po raz kolejny, kiedy jakiś czas później wychodzimy z perfumerii.

Zdecydowałam się kupić pani Harrison perfumy Bright Crystal. Mają łagodny kwiatowy zapach z owocowymi i piżmowymi akcentami. Głównie czuję w nich granat, cytrusy, kwiat magnolii i piwonie, są więc świeże i delikatne.

— Ta, pachną jak kwiatki, więc jej się spodobają. — Kiwa głową i ciągnie mnie w stronę części restauracyjnej. — Idziemy coś zjeść.

Ten jak zawsze tylko o jednym.

Chłopak wygląda dość zabawnie, trzymając w ręce duży bukiet lilii i róż. Osobiście nie przepadam za różami, ale Rose wprost je uwielbia. Szczególnie te różowe i bordowe. Ja natomiast preferuję konwalie i goździki. Nie często dostaję kwiaty, ale z tych ucieszyłabym się najbardziej.

Trap /I/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz