Rozdział 5

10.7K 556 14
                                    

ZAPRASZAM NA NOTKE POD MOIM ROZDZIALEM

On mi pracę? Jaką? Jestem w szoku. Byłam pewna, że mnie nienawidzi. Przecież jestem zupełnie anty wszystkim jego zasadom a teraz siedzę z nim na ławce i jem kebaba nie chcąc być w eleganckiej restauracji. Pomijając fakt, że wpadłam do jego biura jak burza, skasowałam wywiad i nie chciałam mu podać mojego adresu. Nie chciałabym mieć takiego pracownika.
-Chciałbym żeby została pani moją asystentką.
Patrzę na niego i zastanawiam się co mam odpowiedzieć. Z jednej strony bardzo potrzebuje pracy, bo jestem totalnie spłukana i głupio mi żyć na garnuszku Rose, ale.... ale z drugiej nie wiem czy będę umiała tam się dopasować. Wszyscy są tacy poważni i dystyngowani, wyprani z uczuć. Nie wiem czy umiałbym się zmienić, ale...co zaszkodzi spróbować? Zawsze mogę zrezygnować prawda? Uśmiecham się lekko i kiwam głową.
-Mam siedzieć przy tym biureczku w pana gabinecie?
Kiwa głową z nieprzytomną miną i oczami utkwionymi w mojej twarzy.
-Jest pan pewien, że chce mnie pan znosić przez kilka godzin dziennie bez przerwy?
-Jestem tego pewien jak niczego na świecie.
Czuje przyjemne uczucie w brzuchu i wbijam wzrok w moje buty. Wdycham ciężko powietrze i znów przenoszę na niego wzrok. Muszę zadać jeszcze jedno bardzo ważne pytanie. Chyba to najbardziej istotna rzecz.
-Co miałabym robić?
-Papierkowa robota, towarzyszenie mi przy różnych wydarzeniach. To co każe.
Dlaczego kojarzy mi się to tak źle? Chyba naczytałam się za dużo literatury kobiecej prawda? Chichoczę w duchu, ale wypowiadam słowa, którym sama się dziwię. Ostatnio non- stop mi się takie coś zdarza.
-Dobrze-mówię cicho- Zgadzam się.
Uśmiecha się- Będę zaszczycony mogąc z panią współpracować. Jest pani zmęczona?
-Troszkę- bawię się palcami.
Chyba dopiero teraz czuje jak bardzo chce mi się spać więc kiwam głową a on wyjmuje telefon i dzwoni po swojego szofera. Chowa smartfona do kieszeni.
-Będzie za kilka minut. Przepraszam, że musimy czekać.
-Normalni ludzie czekają- mówię z przekąsem, ale po chwili tego żałuje widząc jego minę. -Prze.. przepraszam. Nie powinnam tego mówić.
-Ja też czekam. Na pewne rzeczy całe życie.
Kładę delikatnie rękę na jego dłoń. Rozumiem go. Niektórych rzeczy nie da się kupić.
-Nie męczy pana to wszystko?
-Czasami. Ale przecież moje życie jest zajebiste- rzuca sarkastycznie- Mam pieniądze i władzę. Ale po co mi pieniądze skoro nie mam na kogo ich wydawać? Po co mi władza skoro przez to wszyscy mnie nienawidzą?
Nie umiem nic powiedzieć więc nadal trzymam moją dłoń na jego i milczę. Nauczyłam się, że czasem po prostu trzeba milczeć. Ta cisza jest dobra i nie ma w niej nic niezręcznego. W końcu decyduję sie odezwać.
-Na pewno nie jest tak, że wszyscy pana nienawidzą. Niektórzy doceniają pana autorytet i zasady.
Zerka na mnie spode łba. Jestem ostatnią osobą, która pasuje do tej definicji.Oj dobra, sorry, chciałam tylko być miła. Odwracam głowę w drugą stronę. Kładzie palec wskazujący na mój policzek zmuszajac abym na niego spojrzała. Patrzy mi przenikliwe w oczy a potem bierze mnie pod brodę i sunie kciukiem po moich ustach. Czuję jak się trzęsę. Co on odwala...
-A pani?-pyta przenosząc zarówno wzrok jak i swoje dłonie na kolana.
-Ja co?
-Co by pani zmieniła w swoim życiu?
-W sumie... Jest okej. Nie narzekam. Teraz nawet mam pracę, mam przyjaciół, jestem względnie zdrowa nie licząc dwóch lewych nóg, dzirawych rąk i pamięci. Jedyne co bym zmieniła to bardzo bym chciała żeby moja mama mieszkała trochę bliżej. Tyle.
-Gratuluje, że w tak młodym wieku doszła pani do etapu zadowolenia z życia.-mówi z nutą goryczy.
-Oczywiście mogłabym mieć lepszy laptop i telefon, miliony na koncie, torebkę za trzy tysiące do kompletu do butów za dwa razy tyle i fajniejsze ciuchy. Mogłabym wymienić całą listę, ale te rzeczy nie są dla mnie najważniejsze.
-Nietypowe myślenie jak na dzisiejsze standardy.
-Dzisiejsze co? Bez urazy panie Malik, wiem że nie jestem idealna, ale nie jestem w stanie pojąć dzisiejszych czasów. Szczerze? Niesamowicie pana podziwiam za wykształcenie i pracowitość, ale nie potrafię się jarać całą resztą.
-Każdy potrafi, zapewniam panią.
-Ale...
-Co by pani kupiła gdyby była pani niesamowicie bogata?
Banalne pytanie.
-Pojechałabym w podróż po Europie a potem po Azji.
-Jak by nie patrzeć to panią jara -uśmiecha się przyjaźnie -Ja powiem pani szczerze, że nie potrafię cieszyć się juz niczym.
Znów zapada cisza. Tym razem chowam dłonie do kieszeni kurtki. Moja mama zawsze mówiła, żebym dostrzegała w życiu każda drobnostke. Czytała mi wiele cytatów na temat szczęścia, które w dzieciństwie wydawały mi się takie mądre. Mimo, że teraz zauważyłam jak infantylna była większość z nich to nadal są dla mnie drogowskazami na drodze życia. Myślę o panu Maliku. Chciałabym aby był szczęśliwy. Po pierwsze każdy na to zasługuje a po drugie okazał się bardzo spoko facetem. Przecież teraz będę z nim prawie cale dnie. Może uda mi się jakoś na niego wpłynąć?
Na ulicy pojawia się samochód, który wygląda na luksusowy. Jest czarny i błyszczący. Nie znam się na autach, markach i cenach, ale bardzo mi sie podoba. Ze środka wysiada elegancki mężczyzna. Otwiera przed jako tylne drzwi
-Panie Malik. Panno Jackson.
-Po prostu Emily- uśmiecham się do niego lekko. Jest to mężczyzna około pięćdziesiątki, dobrze zbudowany i bardzo wysoki. Pewnie jest też ochroniarzem Zayna, bo zauważam za jego paskiem broń.
-Mark.-odwzajemnia uśmiech.
Mark pomaga mi wsiąść do limuzyny i zaraz za mną wsiada pan Malik . Fotele są olbrzymie i skórzane. Jest tak wygodnie a fotele są wyjątkowo miękkie... Jakbym leżała na chmurach. Siadam wygodnie a pan Malik siada obok mnie, zdecydowanie za blisko, jak na mój gust.
-Dziękuje za dzisiejszy wieczór.
-Ja również-uśmiecham się lekko i na moje policzki wstępuje rumieniec.
-Może pani zacząć jutro?-pyta nagle totalnie mnie zaskakując.
-Uhm.
-Dobrze. U nas w firmie obowiązuje dress-code. Jeśli chodzi o ogólne zasady to przedstawię je pani jutro...
Nieświadomie opieram się o jego ramię i zamykam oczy ukojona spokojnym ruchem limuzyny i szelestem miasta, który dobrze wyciszają przyciemniane szyby.
-Najważniejszą zasadą panującą w mojej firmie jest...
Niestety nic więcej nie pamiętam, bo zasypiam. Zasypiam na ramieniu mojego nowego szefa.

_________________

Kraków jest niesamowity. Jest tu może ktoś z Krakowa albo okolic? Jestem po prostu ciekawa Jeśli chcecie podajcie mi swoje usery z tt to dam wam follow. Mam nadzieje, że rozdział wam sie podoba, mimo ze jest krotki napiszcie mi co sadzicie kochaaam was moje zuczki

MAM DO WAS WAZNE PYTANIE-KTO JEST ZEMILY SHIPPER??

Następny rozdział pojawi się prawdopodobnie w sobote.

Do następnego zuczki, miłego dnia i jutrzejszego piątku

Glimmer | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz