Rozdział 28

8.2K 503 41
                                    

Wracamy z Zaynem do domu. Siedzimy w limuzynie a on jak zwykle siedzi nad swoim telefonem. Oboje milczymy , ale mamy poczucie jedności z powodu splecionych dłoni. Samochód zatrzymuje się przed moim domem.
-Dziękuje Mark. Do zobaczenia. Dziękuje Zayn.-muskam jego policzek ustami i otwieram drzwi.
-Pa Emily-Mark machca mi wesoło.
- Emily?-słyszę głos Zayna.
-Tak?-odwracam się.
-Bo tak pomyślałem...Oczywiście możesz powiedzieć nie, prawda, ale doszedłem do wniosku...po analizie sytuacji iż...jeśli się zgodzisz...
-No wyduś to wreszcie z siebie!
-Poszłabyś że mną na prawdziwą randkę?

 

***

 

-Gdzie jedziemy?-pytam po raz kolejny a Zayn wywraca oczami
-Zaraz będziemy na miejscu. Uspokój się wariatko!
Wariatko? Od kiedy on tak mówi? Dawno nie widziałam go w tak świetnym nastroju. Jest ubrany w czarna koszulkę i czarne rurki. Na nogach ma białe Superstary a na ramionach czarna kurtkę. Ja zdecydowałam się na obcisłą sukienkę w paski, która wygląda jak długa bluzka do połowy uda, botki na koturnie i kurtkę, która przypomina ta jego. To trochę dziwne być z nim na randce, ale całkiem fajne.
-Moge coś włączyć?-patrzę na iPoda podpietego do radia. Muszę przyznać, że zżera mnie ciekawość co na nim ma.
-Pewnie.
Przegladam piosenki. Duzo starych rockowych piosenek, kilka klasycznych miłosnych ballad, Beyoncé, Ed Sheeran, Thirty Seconds to Mars, Bruno Mars, Arctic Monkeys...Włączam piosenkę Eda „One" i zamykam oczy wsłuchując się w spokojny głos przepełniony emocjami. Nie mogę się nie uśmiechnąć. Zawsze te piosenki przenoszą mnie do innego świata, nie ma innej osoby, która potrafiłaby tak śpiewać o uczuciach i tak je przekazywać, która byłaby taka prawdziwa.
-Lubisz go?-pyta cicho a ja tylko lekko kiwam głową.-Możemy kiedyś wybrać się na jego koncert, słyszałem, że nie długo będzie gdzieś w Londynie.
-Okej- zgadzam się z uśmiechechem.
Zatrzymujemy się i wyglądam przez okno. Wyszczerzam się i wydaje z siebie pisk.
-Wesołe Miasteczko! Jejku Zayn, nie pamiętam kiedy ostatni raz, byłam w Wesołym Miasteczku.
-Cieszę się, że ci się podoba.
-Podoba? -wychodzę z auta, zanim zdąży mi otworzyć drzwi i obracam się kilka razy. Zamyka drzwi, a ja rzucam mu się na szyję w przypływie odwagi i ciągnę go za rękę.
-Gdzie najpierw?-pytam.
-Kolejka!-woła i idziemy usiąść na kolejce. Zapinają nas, a kolejka rusza. Wydaje z siebie pisk i łapie go za rękę. Jedziemy szybko pod górę i znów zjeżdżamy w dół. Zaczynamy się śmiać jak idioci. Chichoczemy całą podróż kolejką, aż się nie zatrzymuje gwałtownie. Zayn mocno trzyma mnie w pasie, abym nie poleciała do przodu i nie uderzyła się w klatkę piersiowa. Posyłam mu pełne wdzięczności spojrzenie i wysiadam chwiejąc się. Zayn ciągnie mnie złośliwie dalej, a ja się zataczam ze śmiechem. Ciągnie mnie w kierunku domu strachów. Wchodzimy do środka i wyskakuje na nas gigantyczny pająk, a ja wydaję z siebie bardzo głośny pisk. Wtulam się w ramię Zayna i zamykam oczy.
-Emily musisz patrzeć, bo nie będzie zabawy!
Unosi moja głowę i wyskakuje przede mną wampir. Po jego brodzie płynie krew.
-Wyjdźmy stąd-mówię, a Zayn śmieje się szczerze. Próbuje mu się wyrwać, ale on mocno mnie trzyma. Przechodzimy jeszcze przez pokój robaków, komnatę Faraona i kilka równie ciekawych rzeczy. Moje serce bije jak oszalałe gdy wychodzimy.
-Nigdy więcej-syczę przez zęby, a Zayn wybucha śmiechem i całuję moja dłoń.
-A ja chciałem pójść jeszcze raz.
Patrzę na niego spode łba i wchodzimy do gabinetu luster. Przegladam się w pierwszym i jestem bardzo wysoka i chuda.
-Patrz jaka za mnie dupeczka-Zayn staje za mną i on tez staje się bardzo długi.
-Zawsze jest z ciebie dupeczka-puszcza do mnie oko i prowadzi mnie przed kolejne lustro. W nim wyglądamy jak dwie wielkie kule. Chichoczę i idę w następne i następne. Na ostatnim jestem komicznie powykręcana w przeciwną stronę niż Zayn. Rozglądamy się za następną rozrywką i Zayn idzie na rzutki.
-Musi pan wcelować w środek trzy razy i wybrana zabawka będzie pana.
-Nie ma sprawy-Zayn bierze od niego rzutki. Patrzę na to sceptycznie, ale wszystkie lądują na środku. Klaszczę, chichocząc i rzucając kilka nieco kąśliwych uwag, na co on wybiera dla mnie długiego węża.
-Trzymaj żmijo-szczerzy się i obrywa maskotką po głowie. Podchodzi do niego mała dziewczynka i szarpie go za rękę.
-Proszę pana- mówi cicho miętosząc w ręku banknot.-Dam panu pieniążka, a pan wyrzuci mi misia.
-Nie ma sprawy. Schowaj pieniążka do kieszeni. Będziesz miała na potem-puszcza do niej oko, co niesamowicie mnie rozczula i automatycznie wyobrażam sobie, jak świetnym będzie ojcem. Bierze rzutki i po chwili podaje jej misia.
-Dziękuje-dziewczynka wtula się w misia, podczas gdy jej mama rozmawia głośno przez telefon. Stoi na wysokich szpilkach i chyba jej dziecko nie bardzo ją interesuje. W końcu kończy rozmowę i na widok Zayna otwiera szeroko usta. Podbiega do niego.
-Córciu stań koło pana. Zrobię wam zdjęcie- popycha dziecko i wyjmuje telefon. Dziewczynka wydaje się tym kompletnie niezainteresowana, wątpię aby wiedziała kim jest Zayn, wtula się w zabawkę, nie rozumiejąc, czemu ma sobie robić zdjęcie z obcym człowiekiem. Zayn marszczy niezadowolony brwi i widzę, że chce coś powiedzieć, ale daje mu znak żeby sobie odpuścił i zrezygnowany pozuje do zdjęcia. Dziecko uśmiecha się sztucznie i mama ciągnie je do sklepu z wata cukrową, nawet nam nie dziękując.
-Szkoda mi tej małej- mówi, patrząc jak się oddalają.
-Mi też. Ale to było kochane z twojej strony. Ktoś kiedykolwiek wcześniej robił sobie z tobą zdjęcie?
-Kilka razy- wzrusza ramionami- Na szczęście mój zawód nie łączy się z bandą rozwrzeszczanych dziewczyn pod moim oknem.
-Niestety?
-Na szczęście-powtarza i patrzy na mnie z błyskiem w oku. -Czyżbyś była o mnie zazdrosna?

 

-Zapomnij- prycham i obdarzam go pobłażliwym spojrzeniem.
Kręci głową z rozbawieniem i całuje mnie przelotnie. Idziemy coś zjeść i decydujemy się na wielką, różowa watę cukrową na spółkę. Jemy ją, patrząc na biegające dzieci i ich bardziej lub mniej zainteresowanych rodziców.
-Chciałabyś kiedyś mieć dziecko?-pyta mnie Zayn.
-Chciałabym mieć troje. Albo najlepiej czworo dzieci.
-Serio?
-Tak i mogłabym zostawać z nimi w domu. Dla mnie to nie byłby żaden problem, dbać o moja rodzinę.
-Mogę o coś spytać?
-Jasne.
-Robisz tak, bo jesteś jedynaczką, a twoja mama wyjechała?
-Chyba tak. Potrzebowałam kogoś, kto by dzielił ze mną ten problem. Poza tym chciałabym dawać życie. Nie ma chyba nic piękniejszego-opieram głowę na jego ramieniu.
-No jasne-splata nasze palce.- Co teraz robimy?
-Wymysl coś!
Zastanawia się chwilę.
-Mam dobry pomysł-unosi w górę palec.-Co powiesz na kebaba?
Wybucham śmiechem i unosze kciuk w górę z aprobatą. Wsiadamy w samochód i tym razem decyduje się na piosenkę "Just The Way You Are" Bruno Marsa. Kocham ją, to jedna z moich ulubionych piosenek o miłości. Zayn zaczyna śpiewać, a ją czuje jak robię się czerwona jak burak. Wbija we mnie wzrok, staram się odwrócić mój, ale łapie mnie pod brodę.
-Przestań-mamrocze-Skup się na drodze do jasnej cholery.
Zatrzymuje się na podjeździe przed restauracja. Idziemy do środka i czekamy na realizację zamówienia. Gdy je odbieramy, idziemy do stolika. Gadamy tak długo, o wszystkim i o niczym, aż nie zdaję sobie sprawy jak jest późno. Spieramy się o kolejną rzecz.
-Zapnij pasy-upomina mnie Zayn surowym tonem.
-Dobrze tatusiu-wywracam oczami.
-To brzmi źle-chichocze, kręcąc głową.
-Za kilka lat grupka małych, krzyczących dzieci, będzie tak do ciebie mówić.
Patrzy na mnie i zdaję sobie sprawę jak to zabrzmiało. Robię się czerwona i wbijam wzrok w moje kolana. Zayn wzdycha głęboko i rusza, a reszta drogi upływa nam w niezręcznej ciszy.
-Dzięki-całuję go w policzek, gdy parkuje przed moim domem.
-Nie ma za co-obejmuje mnie
-Nie wejdziesz?- unoszę zachęcająco brew.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak cholernie bym chciał, ale nie mogę.
Jęczę niezadowolona i całuję go delikatnie.
-Obiecuję, ze jak skończy się ten młyn w firmie to gdzieś cię zabiorę, abyśmy od tego wszystkiego odpoczeli okej?
-Okej- mówię smutno i jeszcze długo siedzimy w aucie żegnając się.


_______________
ŻUCZKI

WIEM, ŻE DŁUGO MNIE RO NIE BYŁO, ALE TO Z DWÓCH POWODÓW. PO PIERWSZE CZĘSTO NIE BYŁO MNIE W DOMU A PO DRUGIE CZUJĘ, ŻE SKOPAŁAM DWA POPRZEDNIE ROZDZIAŁY I BOJE SIĘ, ŻE SIĘ NA MNIE BARDZO ZAWIEDLIŚCIE :( JEŚLI TAK TO PRZEPRASZAM. NA PRAWDĘ SPORO PRACOWAŁAM NAD DZISIEJSZYM ROZDZIAŁEM I MAM NADZIEJĘ, ŻE TYM RAZEM WAS NIE ZAWIODĘ :(

NAPISZCIE CZY CHCECIE JESZCZE TO CZYTAĆ I CO SĄDZICIE O TYM ROZDZIALE :)

KOCHAM WAS BARDZO MISIE

OLCIA :)))

Glimmer | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz