Rozdział 7

10.2K 542 106
                                    



KOCHANI JEŚLI MACIE DO MNIE JAKIEKOLWIEK PYTANIA TO ZAŁOŻYŁAM DLA WAS ASKA

ask.fm/mycutecurlyboy

ZAPRASZAM ;)


Wstukuje dane w komputer siedząc przy moim biurku. Praca jest dosyć monotonna. Odbieram telefony, segreguje dane. Zerkam na zegar- dochodzi godzina czternasta, czyli czas półgodzinnej przerwy na lunch. Jestem już głodna, bo poranne, pyszne naleśniki to już tylko mgliste wspomnienie. Przez te kilka godzin żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Zerkam na pana Malika. Nie pracuje tylko zastygł i wpatruje się we mnie. Robi mi się głupio więc macham ręką a on przenosi na nią wzrok:


-Panie Malik? Wszystko w porządku?


-Tak jasne- rusza kilka razy myszką aby wygaszacz ekranu znikną. Jak długo tak się patrzył? Wzruszam ramionami i wracam do pracy.


Zaraz lunch- słyszę jego niski głos- Może pojedziemy do tego kebaba? To niedaleko.


-Są straszne korki- uśmiecham się lekko. A jednak mu smakuje- Ale możemy pojechać metrem.


Waha się chwile ale po chwili kiwa głową i wstaje od biurka. Ten jego garnitur jest fantastyczny. Uśmiecham się pod nosem i wstaje. Nienawidzę tych szpilek, nienawidzę! Chwieje się na nich i muszę przytrzymać się biurka. Pan Malik wyjmuje telefon i zanim zdążę stanąć prosto słyszę jego głos:


-Mark! Na za pół godziny wygodne buty dla panny Jackson. Tak 37.


Otwieram usta aby zaraz potem je zamknąć. Ten facet wie o mnie zdecydowanie za dużo. Wychodzimy z gabinetu a Mia się podrywa:


-Pan Malik? Co...co pan tu robi?- patrzy na niego z szeroko otwartymi oczami.


-Pracuje. Mogę nawet powiedzieć, że rządzę tą firmą Mia- uśmiecham się krzywo na tą próbę żartu, która nawet mu się udała. Mia marszczy brwi, ale siada nic nie mówiąc- Zaraz zamawiam jedzenie. To co zawsze?


-Nie. Idziemy na kebaba z panną Jackson.


Mia znów otwiera usta i kiwa z niedowierzaniem głową. Ma bardzo podobną minę jak wtedy gdy weszłam z panem Malikiem do biura rano. Ja i Pan Malik wchodzimy do windy. Puszcza mnie przodem a potem wchodzi za mną.


-Ach te windy-uśmiecha się do mnie delikatnie i znów wbija we mnie swoje brązowe oczy aż muszę odwrócić wzrok. Ta tępa pinda z recepcji, która dziś tak kpiąco na mnie patrzyła mało nie połyka swojego języka na mój widok:


-Panie Malik-podrywa się ze swojego miejsca i obciąga bluzkę aby ukazać obfity biust. Przygryzam wargę aby się nie zaśmiać i przybieram znudzoną minę-Gdzie się pan wybiera?-opiera swoje ręce na recepcji i balansuje na szpilkach. Mogłaby się tak teraz wywalić na twarz. Zayn uśmiecha się do niej firmowo i odrzeka spokojnym, ale bardzo chłodnym i poważnym głosem:


-Idziemy z panną Jackson na lunch.


Glimmer | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz