WITAJCIE KOCHANI
TAK. NIE REGULUJCIE ODBIORNIKÓW. TO NOWY ROZDZIAŁ GLIMMERA. NA PEWNO ZASTANAWIA WAS CZEMU NIE BYŁO MNIE TAK DŁUGO. NOTKA POD ROZDZIAŁEM W CELU WYJAŚNIENIA WSZELKICH NIEJASNOŚCI. A TYMCZASEM ZAPRASZAM WAS NA NAJDŁUŻSZY ROZDZIAŁ JAKI POCZYNIŁAM DO TEJ PORY. ENJOY.
Siedzę w sypialni i oglądam show rodziny Kardashian. Patrzę tępym wzrokiem jak Kendall próbuje wybrać bluzkę i nie może się zdecydować. Ja nie włożyłabym żadnej z nich, ale ona może sobie pozwolić z taką figurą. Wzdycham i nabieram kolejną łyżkę lodów czekoladowych.
-Patrz. Pasowałaby do Zayna. Jest bogata. I ładna.
Rose wywraca oczami i nic nie mówi, tylko podaje mi butelkę z winem, z której to ona przed chwilą wzięła łyka. Przechylam ją i zaczynam łapczywie pić, chcąc poczuć to niesamowite uczucie, gdy alkohol sprawia, że jest mi gorąco, a wszystko wydaje się bardziej błahe. Opróżniam butelkę już do końca i potrząsam ją niezadowolona.
-Mamy więcej?-pytam a Rose idzie do kuchni po kolejną. Poprawiam się na łóżku z zadowoleniem gdy dzwoni mój telefon. Przez chwilę martwić się, że to ten pieprzony, wredny, okropny, zdradziecki, chamski, niepoprawny, zapatrzony w siebie dupek Malik. Ale nie. On przestał już dzownić po tym jak raz miałam dwadzieścia piec nieodebranych połączeń. Tym razem jednak, jest to numer zastrzeżony. Malik nie zastrzegłby numeru... Jego ego jest tak wielkie, że nie zniósłby uczucia, że świat nie wie z kim ma do czynienia. Wzdycham ciężko i odbieram licząc, ze to gość od konkursu z radia. Nie żebym brała udział, czy coś , ale z moim pechem, to mogę mieć już tylko szczęście, co nie?
-Halo?-pytam jak najbardziej spokojnym głosem, zastanawiając się, czy nie powinnam powiedzieć jednego z tych tekstów w stylu "wakacyjna loteria!" albo "baw się razem z nami". Słyszałam o facecie, który przez to, że powiedział "halo" przegrał grubą forsę. A ja teraz potrzebuję pieniędzy.
-Dzień dobry-odpowiada mi głos, który znam, ale zdecydowanie nie należy do żadnego radiowca. To pan Taylor.
-Pan Taylor?-pytam.
Inteligentnie jak zwykle.
-Tak. Dzień dobry panno Jackson...a raczej dobry wieczór. Nie przeszkadzam?
-Nope.
Słyszę jego śmiech w słuchawce.
-Chciałem spytać a raczej coś zaproponować-z ust tego faceta , nie brzmi to za dobrze- podobno szuka pani pracy? Otwieram siedzibę mojej firmy w Nowym Jorku i może chciałaby pani dla mnie pracować? Przenoszę się tam na stale... Rozumie pani... Osobiste sprawy. Chcę zacząć nowy etap w moim życiu i tego co wiem pani również. Byłaby pani bliżej matki i może łatwiej byłoby to wszystko sobie poukładać z pewnego dystansu?
Chcę odmówić od razu, ale z drugiej strony... Dlaczego nie? Może faktycznie mi się to przyda? Poznam nowych ludzi, zacznę kompletnie nowe życie. To troszkę tak, jakby się na nowo narodzić. Podobno, kto nie ryzykuje, nie zyskuje. Długo nic nie mówię, więc pan Taylor kontynuuje:
-Wiem, że to ważna decyzja, zmiana całego życia, a nie takie hop siup. Mogę dać pani czas do namysłu, ale chciałbym wiedzieć do końca tego tygodnia. Oczywiście, zrozumiem odmowę po moim...zachowaniu. Kolejny raz przepraszam...
-Już nieważne-odpowiadam bawiąc się suwakiem przy bluzie. Rose stoi w drzwiach z butelką i słucha mojej rozmowy, ze ściągniętymi brwiami.
-Kiedy mógłbym dostać odpowiedz?
-Teraz-mowie pewnie, wiedząc, ze nie zdecyduje się, jeśli będę to za długo analizować. Niech tak się stanie- Zgadzam się.
CZYTASZ
Glimmer | z.m
FanfictionOn może kupić wszystko czego tylko zapragnie. Mimo tego nie widzi w swoim życiu sensu. *** Ona może mu podarować coś czego nie można mieć za pieniądze. "Jest prawdą powszechnie znaną, że samotnemu a bogatemu mężczyźnie brak do szczęścia...