Rozdział 17

8.1K 492 11
                                        

Leżę na łóżku i jest środek nocy a sen nie chce przyjść. Wpatruje się w Zayna w ciemności. On też nie śpi tylko patrzy się w sufit. Zerka na mnie i nasze spojrzenia się spotykają:
-Nie mogę spać- szepczę prawie bezgłośnie.
-Ja również- odpowiada.
Przygryzam wargę. Wsuwam się głębiej pod kołdrę i mocno się nią nakrywam przyciągając jej brzeg pod sama brodę.
-Panno Jackson?
-Hmm?-mrucze sennie.
-Zgodziłaby się pani pójść ze mną jutro na kolacje do restauracji na wieży Eiflla?
Wręcz mnie zatyka i piszczę cicho a on się śmieje. Śmieje się tak cudowanie jak kocham najbardziej.
-Tak!-mówię podekscytowany.
Uśmiecha się i całuje mnie w czoło. Czy to normalne, że chcę jeszcze? Że pragnę aby jego miękkie usta dotknęły moich? Matko Emily jesteś w Paryżu! Wstaje i podchodzę do okna. Mamy pokój bardzo wysoko więc mam idealny widok na Paryż. Patrzę i zapiera mi dech w piersiach. Wyglada to milion razy lepiej niz sobie wyobrazalam i miliard razy lepiej niz pokazuja to filmy. W tym miescie jest tak jakby zatrzymał sie czas, jakby bylo odgrodzone od swiata szklana bańka i żyło własnym, spokojnym rytmem. Właśnie spełnia się moje marzenie. Czuje ręce pana Malika na mojej talii. Uśmiecham się i kładę moje dłonie na jego. Jego broda spoczywa na moim ranieniu:
-Pięknie prawda?- mówi do mojego ucha a jego ciepły oddech owiewa moją szyję. Czuje jego szorstki zarost na policzku.
-Tak-mówię cicho.
Odwracam się do niego przodem i przejeżdżam palcem po jego dolnej wardze. Tak bardzo chciałabym go pocałować, ale wiem, że nie mogę. Zdejmuje palec z jego ust i ściągam jego dłonie z moich bioder zdecydowanym ruchem. Oddycham głęboko. Kładę się do łóżka i wtulam się w poduszkę
-Dobranoc panno Jackson.-mówi smutnym głosem patrząc na mnie z czymś na kształt nadzeji.
-Dobranoc panie Malik-odpowiadam szybko i odwracam się do niego plecami.
***
Mam na sobie prostą sukienkę i wysokie buty. Moje włosy są spięte w kok. Pomalowałam się lekko. Jak zwykle to Zayn wygląda najlepiej. Nadal czuję się jakbym wstargnęła do tego świata. Świata drogich samochodów, pięknych strojów i dziwnych manier. To wszystko jest takie obce i zdecydowanie bardziej wolę metro i makaron z serem. Dwa różne światy. Ale mimo to stanowią jedność i coraz lepiej się przy nim czuje. Zayn nie włożył krawata tylko znów postawił na czerń biorąc sobie moje rady do serca. Patrzymy na siebie z uśmiechem gdy wchodzimy do restauracji.
-Mam rezerwacje na nazwisko Malik- Zayn podchodzi do mężczyzny a on zaprowadza nas do stolika. Jest pięknie i nastrojowo. To miejsc jest jak Paryz. Wpatruje się w niego a on we mnie. Kelner podaje Zaynowi kartę win a on wybiera jedno z nich. Uśmiecham się lekko i wbijam wzrok w moje kolana:
-Pięknie pani wygląda.
Rumienię się i nie wiem co powiedzieć. Nigdy nie wiem co odpowiedzieć na komplement tym bardziej w sytuacji gdy osoba, która mnie nim obdarza tak mnie zawstydza.
-Podoba się tu pani?
Kiwam głową i rozgladam sie po restauracji zerkając w stronę tarasu.
-Możemy tam pójść po kolacji.
Kiwam podekscytowana głową. Tu jest tak niesamowicie, tak pięknie, tak idealnie! Wszystko lśni. Spoglądam na Zayna. Jest tak nieziemsko przystojny, że aż muszę się uszczypnąć. Zerkam w moją kartę i znowu francuski. W sumie jesteśmy we Francji. Chichoczę cicho i orientuje się, że wyglądam jak wariatka. Patrzę w kartę licząc, że cokolwiek mnie oświeci ale nadal francuskie słowa są obce.
-Wybrać coś dla pani?
Kiwam głową a on zamawia posługując się nienagannym francuskim. Jejku czy ten facet ma jakieś wady? Uśmiecham się szeroko wpatrując się w niego. Gdy już zamawia zerka na mnie i opiera głowę na ręku a ja wpatruje się w niego. Uśmiechamy się do siebie. Nagle dzowni telefon pana Malika a na wyświetlaczu pojawia się napisem Taylor. Wywraca oczami a zayn się rozłącza i bierze mnie za rękę. Przygryzam wargę a on wzdycha:
-Nie musi być pani zazdrosna.
-Nie jestem. To pana dziewczyna.
-To nie jest moja dziewczyna panno Jackson. To znajoma rodziny.
-Pasujecie do siebie - mówię choć słowa nie chcą mi przejść przez gardło. Uśmiecham się krzwo a pan Malik marszczy brwi
-Uważa pani, że pasuję do takiej płytkiej osoby?
-No wie pan: oboje jesteście z wielkiego świata?
-Wielki Świat? Niech da pani spokój! Nie ma czegoś takiego. Mam pieniądze i to tyle. Mogą być, może ich nie być. Chciałbym znaleźć kogoś kto kochałby mnie bez pieniędzy, kochałby po prostu mnie i nie potrzebował by drogich restauracji, markowych ubrań i drogich torebek. Zwykłe uczucie. Ale...ja nie jestem ważny. Niech pani lepiej powie jak tam ten chłopak James?
-Jest z Rose.
Pan Malik uśmiecha się dziwnie i domyślam, się że prawdopodobnie odwaliłam coś po pijaku, ale nie chcę pytać i wybieram życie w błogiej nieświadomości. Bawię się widelcem ale po chwili go odkładam, bo przypomina mi się, że jesteśmy w eleganckiej restauracji.
-Mogę o coś spytać panno Jackson?
Uśmiecham się na znak, że może pytać.
-Mogę?
-Wal pan.
Rozbrajam go tym i zaczyna się śmiać. Kiwam z pobłażaniem głową ale znów kiwam głową aby pytał. Bo jestem ciekawa o co chce spytać.
-W ilu była pani związkach?
Mój uśmiech rzednie. To najgrosze pytanie jakie mógł zadać. Wolałabym aby spytał czy wiem, że mam szminkę na zębach. Nie wiem co mam powiedzieć i uciekam wzrokiem. Na szczęcie z opresji ratuje mnie kelner, który stawia przed nami nasze dania. Zayn ma makaron a ja tartę.
-Pięknie wygląda- mamroczę pod nosem i rozgrzebuje danie widelcem.
-Panno Jackson?
Zerkam na niego. Chyba nadal liczy, że mu odpowiem. Nabieram dla odwagi łyka wina i mówię cicho:
-Nigdy nie miałam chłopaka.
Zayn zamiera i odkłada sztućce:
-Jakim cudem gdzieś uchowała się taka niesamowita kobieta?
Robię się czerwona i wzruszam ramionami. Zaczynam powoli jeść. Zayn cały czas na mnie patrzy a ja uciekam wzrokiem gdzie tylko się da. Gdy oboje kończymy czuję się dziwnie. Jest mi po prostu przykro. Wychodzimy na taras i jest niesmowity widok na cały Paryż. Miasto wygląda cudownie. Jest już ciemno, budowle i światła miasta tętniącego życiem dają niesmowity widok.
-Pięknie prawda?- Zayn staje obok mnie i w jego oczach odbijają się migoczące światła. Nie wiem, który widok wolę ale decyduje się na Paryż i kolejny raz omiatam to niesamowite miasto wzrokiem.
-Niech pani pomyśli życzenie- chwyta moją rękę.
-Pan też-odszeptuje. Zamykamy oczy i każde z nas wypowiada w myślach swoje życzenie

"Marzenie jest życzeniem wypowiedziany przez serce"

_____________

Uwaga

Jestem na wyjeździe gdzie net miał być a jest bardzo słaby soł mam problemy z dodawaniem rozdziałów. Będę wam go choćby spod ziemi wyciągać.

Proszę napiszcie co myślicie. Przepraszam jeśli was zawodze

Wielce niepocieszona

Do następnego żuczki

Glimmer | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz