Rozdział 32

7K 468 39
                                        

-Uspokój się proszę...-mówi cicho Rose- Tylko nie płacz, wiesz, że pęka mi serce gdy widzę twoje łzy maleństwo.
Wtulam się w nią mocno a potem przecieram rękoma twarz i wsuwam się pod kołdrę ciągnąc ją za soba i mocno trzymając jej dłoń. Gasi lampkę i obejmuje moje plecy. Nadal czuję jak moje ramiona drżą od powstrzymywanego płaczu a ona trzyma je tak mocno aby przestały. Uspokajam się trochę i mamroczę cicho:
-Mówiłam ci, że jesteś najlepszą przyjaciółką na swiecie?
-Nie. Ale możesz mówić częściej-szepcze siląc się na wesołość a ja śmieje się cicho co brzmi bardziej jak szloch- Śpij malutka-odgarnia niesforny kosmyk moich włosów za moje ucho-On nie jest warty ani jednej twojej łzy.
Odwrcam się do niej przodem:
-Zawsze płakałas za swoimi byłymi.
Wzdycha cicho dokładnie obserwując moją twarz.
-Wiem Ems, ale to nie jest takie proste jak by się mogło wydawać. Uwierz mi, że to sto razy trudniejsze niż się wydaje. Miłość robi z ludźmi na prawdę dziwne rzeczy.
-Miłość czy zauroczenie?-pytam pociągając noskiem. Patrzy w przestrzeń i wzrusza chudnymi ramionami.
-Nie wiem czy kiedykolwiek kochałam na tyle mocno aby bez żadnego wahania w sercu móc powiedzieć, że to miłość. Mam dwadzieścia dwa lata do cholery.
-Ja tak-wyznaje cicho a ona przenosi na mnie oczy. Jest zaskoczona moim wyznaniem a ja odwracam wzrok.
-To bardzo boli Rose-przygryzam wargę- O wiele bardziej niż jesteś w stanie sobie to wyobrazić.
Patrzy na mnie z troską i obejmuje ramieniem.
-Nienawidzę facetów-warczy cicho nie patrząc na mnie. Wzruszam tylko ramionami.
-Rosie to było do przewidzenia. On może mieć każda dziewczynę. Spójrz tylko na niego. A ja? Mnie nikt nie chce.
-Em! -Rose chwyta mnie za ramiona i potrząsa lekko- Jak możesz tak mówić? Nie wiem co musiało się tam stać, że on to zrobił, ale byłam pewna, że to facet, który zaprowadzi cię przed ołtarz.
-Jak widać intuicja Rose zawodzi.
-Jak widać-wzdycha ciężko- Byłabyś w stanie mu wybaczyć?
-Nie wiem-odpowiadam.
-Jakby wbiegł tutaj i padł przed tobą na kolana i zaczął całować twoje stopy a potem by ci się oświadczył?
-Rose. To nie nastąpi. Po co mam się zastanawiać nad jakimiś bzdetami, które się nigdy nie wydarzą skoro nie umiem się uporać z czymś co się dzieje?
-I mówi to największą marzycielka w dziejach?
-Już dawno porzuciłam marzenia i cele związane z tym panem Rosie. Czy możemy iść spać? Jestem zmeczona- ziewam na potwierdzenie moich słów. Rose kiwa głową i wsuwa się pod koldre a ja robię to samo. Odwrcam się od niej plecami. Patrze przez okno na olbrzymi księżyc na niebie, który daje na prawdę wiele światła przez co w pokoju jest ciekawa poświata. Byłoby nawet romantycznie gdyby to nie była Rose...Odganiam tą myśl. Rose przusuwa się do mnie i czuje jej ciepły oddech na karku.
-Śpisz?-pyta a ja wywracam oczami.
-Tak.
Przez chwilę zapada cisza.
-To dobrze, że nie spisz-mowi cicho.
-Czego chcesz Rose? -pytam aby nie prowadzić dłużej tego głupiego dialogu.
-Ksiazyc jest na prawdę duży tej nocy -mówi lekko tajemniczym głosem a ja wzdycham ciężko, bo na prawdę chce mi się spać.
-I?-pytam, bo jak tak dalej pójdzie to po zdaniu będzie mi to opowiadać do rana.
-Może Zaynowi odbija w czasie pełni i jest wilkołakiem?
Milcze prze chwilę a potem odwrcam się do niej twarza powstrzymując się od lekkiego usmiechu.
-A może...-mowie równie tajemniczym głosem- Mi też odbija w czasie pełni i jeśli się nie zamkniesz to nawet nie będę się trudniła aby się zabić zanim cię spalaszuje że smakiem?
Chichocze cicho i przytula się do mnie.
-To się wydaje prawdopodobne. Nie będę ryzykować-pokazuje gestem, że sznuruje usta i wtula głowę w moje ramię. Uśmiecham się blado i mocno ściskam jej dłoń.
-Dobranoc Emily-slysze jej szept.
-Dobranoc Rose-mowię smutnym głosem i bardzo szybko zasypiam.

Zayn

-Mamo, ale ja muszę z nią porozmawiać-próbuje pójść do garażu ale trzyma mnie dwóch napakowanych osiłków.
-Nie wsiądziesz w takim stanie za kółko. Nie ma nawet takiej opcji.
-Ale Emily! -szarpie się a matka pokazuje, że maja mnie postawić. Oddycham z ulgą gdy moje stopy dotykają ziemii i idę do garażu.
-Najpierw masz mi powiedzieć co ty najlepszego narobiles, że ona tak płakała a twoj ojciec wpadł w aż taki szał.
To prawda. Zepsulem całe przyjęcie. Emily się popłakała a ojciec na mnie nawrzeszczał! Na mnie! Jakbym był pieprzonym szczeniakiem. Jestem na niego wściekły. Ciekawe co pomysla sobie ci wszyscy ludzie na moj temat? Czuje się zazenowany tym wszystkim. Najbardziej jednak jestem zly na siebie. Zastanawiam sie jak moglem dac sie tak omamić. Pocieram dłonią włosy.
-Mamo na prawdę nie chcesz wiedziec-zapewniam ją.
-W takim razie idę porozmawiać sobie z twoim ojcem.
Szybko ją zatrzymuje. Ojciec jest teraz na prawdę zły. Jest mi wstyd, bo nie wychowali mnie na takiego...Wiem, że zawiodę mamę tym co teraz usłyszy.
-Mamo ja... zdradziłem Emily.
Z jej twarzy znika wymuszony uśmiech i widać nie złość czy smutek ale zdziwienie.
-Ale jak to? Przecież ją kochasz...Zayn...
-Nie wiem mamo. Na prawdę nie wiem. Widocznie dałem się ponieść chwili. -moje ręce drza- Mamo pozwól mi do niej jechać. Piłem dziś pół kieliszka-kłamie, bo wypilem na prawdę dużo. Mama wzdycha i przepuszcza mnie do auta.
-Może weź kierowcę. Chyba za coś mu płacisz.
-Nie-kiwam glowa- Mam potrzebę być teraz sam.
Wsiadam do auta i odjeżdżam zdenerwowany.

Emily

Spie smacznie gdy słyszę dźwięk mojego dzwonka w telefonie i olewam go. Czuje, że Rose się podnosi.
-Leż-mamroczę.
-A może to coś ważnego?
-To pewnie Zayn-odpowiadam sennie i ziewam głośno.
-Pewie tak-mówi i kładzie się obejmując mnie mocno. Zaraz potem dźwięk dzwonka rozbrzmiewa kolejny raz, ale nie przywiązuje do tego wagi. Nagle czuje jak Rose sztywnieje a jej mięśnie się napinają.
-Emily a nie miałas specjalnego dźwięku dla Zayna?
-Miałam...-siadam na łóżku i przecieram dłońmi twarz a potem siegam po telefon i przyciągam w celu odebrania.
-Halo?-pytam nieprzytomnie.
-Emily kochanie-pani Malik. Jej głos jest niewyraźny i piskliwy- Zayn jest w szpitalu. Miał wypadek. Ja nie powinnam mu pozwolić...
-W jakim szpitalu?-staram się zachować trzeźwość choć po moich policzkach płynął łzy. Nagle cały gniew znika a Rose patrzy na mnie przerazonym wzrokiem. Pani Malik podaje mi adres a ja się rozłączam.
-Rose. Musisz mnie zawieźć do szpitala. Teraz.

________

Hejka naklejka żuczki moje najdroższe

Taaak nareszcie nowy rozdział Glimmera

JESTEM JUZ Z WAMI

Przyzwyczailam się już do LO, wyrobilam nowe metody nauczania i moge dla was pisać i mieć idealnie rozgospodaeowny czas. Co do tej niespodzianki. Zakladam dla was snapa :D
Pod następnym rozdziałem będą informacje

Piszcie jak wam się podoba.

ZOSTAWCIE PO SOBIE KOMENTARZ I GWIAZDKĘ

KOOOOCHAM

Olcia

PROSZĘ PRZWCZYTAJCIE TEZ MOJE FF O HARRYM
JUTRO (NIEDZIELA) PUBLIKUJE NOWY ROZDZIAŁ :)


Glimmer | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz