Rozdział 33

6.2K 434 33
                                    


POLECAM CZYTAĆ Z TĄ PIOSENKĄ :)

Krople miarowo spadają w kroplówce. Patrzenie na nie przyprawia mnie o szał a odgłos ich spadania dudni w moich uszach. Kroplówek jest kilka więc kapią jedna przez drugą i uzupełnia je dźwięk urządzenia monitorującego pracę serca. Bip. Bip. Bip. Dźwięk doprowadza mnie do szału, ale jest on oznaką, że wszystko jest w miarę dobrze. Cholera, zwiariuję. Mocno zagryzam wargę, zaciskam powieki i zakrywam uszy wpatrujac się w Zayna. Wydaje się taki bezbronny. Do jego ręki podłączone są kroplówki a do piersi specjalne przyssawki. Nic wielkiego mu się nie stało, to było więcej strachu niż faktycznej szkody, ale jest jeszcze nieprzytomny. Jego fortuna go nie opuszcza i gdybym była wyjątkowo złośliwa i mściwa powiedziałbym, że wreszcie powinna dopaść go karma.

-Zaynie- wzdycham cicho- dlaczego tak łatwo jest mi ci wszystko przebaczyć? Dlaczego nie umiem się gniewać i siedzę tu już pół nocy? Owszem kocham cię głupku i mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że ani trochę na to nie zasłużyłeś?- gładzę ręką jego dłoń-Uhm.

Wstaje i podchodzę do okna. Jest środek nocy a mimo to nadal mnóstwo samochodów jeździ za oknem, każdy w własnym świecie, każdy w życiu pełnym problemów nie zdający sobie sprawę z tego, że może obok nich dzieje się podobna tragedia. Samotni, smutni, zostawieni a przecież miłość może być tuż obok. Czy miłość istnieje? Spieszą się gdzieś aby jak najszybciej osiągnąć cel swojej podróży. Mam ogromną ochotę wykrzyczeć im aby uważali, aby dbali o swoje życie. Jak zabawne jest to, że zauważamy jak kruche jest życie dopiero gdy ocieramy się o śmierć. Czy na prawdę bez tego jest nam trudno zauważyć te wszystkie małe chwile jednocześnie nie zapominając, że każda może być ostatnią? Podobno trzeba żyć tak jakby miało nie być śmierci, jakby nie było konsekwencji. Pieprzenie. Trzeba żyć tak jakby nie było jutra, jakbyśmy mieli zraz wszystko stracić. Już dawno powinnam się nauczyć, że nic w życiu nie dostajemy na zawsze. Życie udziela nam pożyczki na termin nieokreślony i w każdej chwili może nam odebrać coś nie pytając o pozwolenie. Nie musi. Takie już jest. Bezkompromisowe i niesprawiedliwe. Zagryzam mocno wargę i walę w szybę pięścią a potem opieram dłonie na parapecie i znów czuje łzy spływające po policzkach. Opieram czoło o zimną szybę, ale nie chcę trwać tak długo, bo wolę czuwać przy Zaynie. Czy to oznaka mojej głupoty? Zdaje sobie sprawę, że tak nie może być i tylko marnuje swój cenny czas na kogoś kto na niego nie zasługuje. Nie zasługuje już na nic, na ani jedną sekundę mojego życia, na nawet najmniejszą łzę. Podnoszę z dumą głowę i ścieram łzy. Nagle drzwi otwierają się. Stoi w nich Taylor. Mierzy mnie spojrzeniem pełnym pogardy i nienawiści, ale ja nie mam siły się na nią złościć. Patrzę tylko na nią. Przebrała się, ma na sobie swieże ubrania i nowy makijaż i jak zwykle wygląda nienagannie. Nawet do szpitala musiała się tak odstawić? Chyba powinna tu przyjechać jak najszybciej?

-Co tu robisz?- jej głos przecina ciszę- Po co tu jeszcze przychodziłaś? Nie wystarczy ci to co zobaczyłaś? Jesteś strasznie nadgorliwa- mówi patrząc mi prosto w oczy, ale ja pozostaje niewzruszona- Nie rozumiesz, że on cię nie...

-Wygrałaś- rozkładam tylko ręce.

Zatyka ją i marszczy brwi zdziwiona:

-Co?

- Masz już to co chciałaś. Nie kopie się leżącego Taylor, więc po prostu sobie odpuść zwłaszcza zważając na sytuacje i miejsce w jakim się znajdujemy. Teraz jest najważniejsze aby on z tego wyszedł a nie która z nas wygrała.

-Wyjdzie z tego- machnęła tylko ręką- Bez przesady.

Aż mnie zatyka i mimo wcześniejszego opanowania mam ochotę złamać jej każdą najmniejszą kość w ciele wyjątkowo powoli. Zaciskam dłonie w pięści i mierzę ją wyjątkowo wrogim spojrzeniem.

-Jak możesz tak mówić?- podchodzę do niej i stoję na prawdę blisko. Mój głos mimo tego, że jest cichy jest przepełniony goryczą i żalem- Jak możesz tak mówić? Mogło mu się stać wszystko! Jest poparzony! Ma połamane żebra i złamaną rękę! Jak może cię nie obchodzić to wszystko? Przecież go kochasz do cholery

Uśmiecha się nieznacznie i poważnieje

-Czy kiedykolwiek powiedziałam, że go kocham? Nadal wierzysz, że miłość istnieje? Jesteś jeszcze bardziej naiwna niż myślałam głupia dziewczyno. Owszem jest...przystojny i całkiem miły. Może się podobać. Ale na pewno nie mogę powiedzieć, że go kocham.

-Dlaczego, więc tak ci na nim zależało?

Uśmiecha się pod nosem i zerka na mnie rozbawiona.

-Musisz się wiele nauczyć o życiu. Przy takim facecie można czuć się stabilnie i spokojnie. Rutyna. nuda.

-Pieniądze- mówię ostro a ona daje mi w twarz. Łapie ją szybko za nadgarstek i boleśnie wykręcam jej rękę. Nagle zauważam, że Zayn się wybudza więc puszczam ją i stoje jak zamurowana a ona automatycznie siada na krześle obok niego. Kiwam tylko głową wiedząc co chce tym pokazać. Jaka ona kochająca i opiekuńcza.

-Jeśli go skrzywdzisz- mówię zanim Zayn jeszcze zaczyna kontaktować- To wydrapię ci oczy.

Wychodzę szybko a Rose się podnosi się z krzesełka w poczekalni. Widzę, że musiało być jej niewygodnie, bo rozciera obolały kark.

-Idziemy- mówię do niej szybko a ona rusza za mną.

-Emily!-słyszę głos pani Malik i zawracam. Patrzy na mnie smutnymi oczami. Podbiegam go niej jak mała dziewczynka i całkowicie daje się ponieść emocjom. Obejmuje ją tak mocno jak tylko mogę i mnę w palcach jej koszulę, bo tak mocno jesteśmy splecone w uścisku. Podchodzi do nas pan Malik i też zamyka w objęciach nas obie naraz. Czuję, że powinnam iść, ale nie umiem.

-Jesteś cudowna- słyszę szept pani Malik przy moim uchu i tylko wzruszam ramionami a ona zaciska na nich dłonie.- Nie wzruszaj ramionami Emily, bo to prawda. Powinnaś być po prostu tego świadoma.- Pan Malik całuje mnie w czoło a ja wzdycham.

-Państwo też są cudownymi ludźmi, ale powinnam już iść...- spoglądam przez szybę na salę Zayna. Patrzy na nas swoimi brązowymi, mądrymi oczami. Na jego twarzy oprócz zmęczenia maluje się bezradność i prośba o wybaczenie, ale ja jestem niewzruszona i nieznacznie kręcę głową a potem jeszcze raz ściskam dłoń pani Malik i ruszam korytarzem.

Zostawiam go w swojej przeszłości.

Mam nadzieję, że nigdy już się nie spotkamy.

________________________________________

KOCHANI

NAWET NIE WIEM JAK MAM WAM DZIĘKOWAĆ, SIEDZĘ I WUJĘ I SŁUCHAM MUZYKI I NIE MOGĘ UWIERZYĆ.

100 TYS WYŚWIETLEŃ...

JESTEŚCIE NIESAMOWICI NA PRAWDĘ I NAWET NIE WIEM CO MAM POWIEDZIEĆ

KOCHAM WAS WSZYSTKICH MOCNO I DZIEKUJE ZA WSZYSTKO

MAM DLA WAS NIESPODZIANKĘ

TEN TYDZIEN BEDZIE TYGODNIEM Z GLIMMEREM I POJAWIA SIE AŻ TRZY ROZDZIAŁY (W SYLWESTRA, 2 STYCZNIA I 4 STYCZNIA)

JESZCZE RAZ BARDZO WAM DZIĘKUJĘ I KOCHAM WAS BARDZO MOCNO ŻUCZKI :))))

OLCIA




Glimmer | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz