ZANIM SKOMENTUJECIE, ŻE NIE ZNAM SIĘ/ TO GŁUPIE/ TO NIEMOŻLIWE ZAPRASZAM DO NOTKI POD ROZDZIAŁEM
Zayn
Wchodzi do biura nieobecna. Trochę ją poznałem i wiem kiedy cos jest nie tak.
-Hej-mówi nie obecnie a ją patrzę na nią z uwaga. Zajmuje swoje miejsce, ale nie włącza komputera tylko patrzy przed siebie smutnym wzrokiem. Odchodzę od komputera i klekam przed nia. Biorę jej szczupłe nadgarstki w moje dłonie:
-Co się stało?-pytam cicho a ona zerka na mnie i zaciska mocno oczy. Jej twarz wykrzywia grymas jakby miała się rozpłakać. Przenosi wzrok na swoje kolana a potem znów na mnie. Nabiera powietrza w płuca:
-Chyba mam raka.
Słucham? Wstaje szybko i chowam twarz w dłonie. Spokojnie Zayn. Masz pieniądze. Dla ciebie nie ma trudnej sytuacji. Myśl. Na pewno znasz jakiegoś wybitnego profesora, który...Zaraz. Czy ona powiedziała...
-Jak to chyba? -pytam przenosząc na nią wzrok.
-Nie wiem. Myłam się i poczułam w piersi dziwne zgrubienie. Moja babcia zmarła na raka piersi.
Jakim cudem ona jest taka spokojna podczas gdy ja wariuje z niepokoju. Siedzi wbijając we mnie swoje cudowne oczy a ją myślę tylko jak będę mógł jej pomoc. Oczywiście jeśli będę musiał bo zgrubienie może okazać się stuprocentowo niegroźne i nie zagrażające jej życiu.
-Trzeba się zbadać.
-Wiem. Zapisałam się już na badania do przychodni.
-Przychodnia? -zakładam ręce na klatkę piersiowa- Zaraz zadzwonię do prywatnej klinki.
-Nie musisz.
-Emily rozumiem, że nie chcesz ubrań i innych pierdół, ale tu chodzi o jak najszybszą diagnozę. Zaraz tam pojedziemy.
Wyjmuję z kieszeni komórkę i dzwonię tam. Możemy się pojawić nawet zaraz.
-Zayn-mówi niesłyszalnie gdy kończe rozmowę -Tak bardzo się boje.
-Spokojnie. Spokojnie. -pocieszam ją i wyciągam rękę aby ją objąć choć nie do końca chce to robić aby nie przywiązywać się do tego jak dobrze trzymać ją w ramionach. Prędzej czy później znajdzie sobie lepszą pracę i o mnie zapomni. Coś ściska mnie w gardle na myśl, że ktoś inny będzie ją tak trzymał.
-Co jeśli umrę? -czuje się jakby walnęła mnie w twarz. Uśmiecham się pocieszająco, bo wiem, że tak należy, ale na sama myśl, że coś może jej być mam ochotę coś rozpieprzyc.
-Nie umrzesz. -ciągnę ją za rękę i idziemy do windy. Gdy zjeżdżamy na dół robi mi się coraz bardziej duszno. Postanawiam, że ja pokieruje bez fatygowania i niepotrzebnego martwienia Marka i idę na parking. Pomagam jej wsiąść a potem zajmuje miejsce kierowcy i odjeżdżamy. Podróż mija w ciszy, coraz bardziej się spieszę i niechlujnie parkuje gdy jesteśmy na miejscu. Idziemy pod odpowiedni pokój. Lekarz pyta czy z nią wejdę i zerkam na nią pytająco. To jednak badanie piersi i rozumiem, że może nie chcieć, ale ona kiwa głową. Wchodzę z nią i patrzę na to wszystko z kamienną twarzą. Lekarz ogląda coś w monitorze ale nic z tego nie rozumiem. Lekarz karze jej się ubrać, ale ręce tak jej się trzęsą, że nie może nic zrobić. W takich sytuacjach to mężczyzna powinien być opanowany więc jej pomagam. Lekarz nas woła a ją biorę ją za rękę.
-To spory guzek, na szczęście bardzo wcześnie wykryty. Zmiany są też w drugiej piersi i są to zmiany nowotworowe. Z powodu obciążenia genetycznego jest pani jeszcze bardziej zagrożona panno Jackson. Jeśli chce mieć pani prawie stuprocentowo pewność na wyleczenie konieczna będzie amputacja.
Wygląda jakby dostała w twarz i zaczyna kręcić głową.
-Emily-mowie cicho- Wtedy będziesz mieć większą pewność.
Patrzy na mnie a po jej policzkach lecą łzy. Zaczyna kiwać głową.
-Dobrze-widzę jak stara się być dzielna- Zgadzam się.
-Jeśli dziś pani u nas zostanie za trzy dni możemy wykonać zabieg.
Jest nieobecna. Kiwa tylko głową jakby się zacięła. Wzdycham ciężko i biorę ją za rękę.
-Emily pojadę po ubrania, piżamę, kosmetyki, ale zaraz potem wrócę okej?
-Okej. Rose jest w domu.
Prowadzę ją do rejestracji. Zadają jej takie rutynowe pytania znudzonym głosem, zero delikatności.
-Teraz pobranie krwi.
Em patrzy przed siebie nieprzytomnymi, załzawionymi oczami.
-Niech mi pani da rękę! -Kobieta ją szarpie za rękę.
-Delikatniej-upominam ją a ona obdarza mnie pogardliwym spojrzeniem.
-Chyba wiem jak mam pracować! - mówi opryskliwie i wbija igłę. Krew leci bardzo powoli.
-Niech pani się rozluźni!
Em oddycha głęboko i kiwa głową. Zaciska kilka razy dłoń i udaje się pobrać krew. Widzę, że jest na skraju wytrzymałości. Dają jej opaskę z jej danymi. Mam ochotę ich wszystkich pozabijać. Czy nie widza tej rozpaczy w jej oczach? Czy nie widza jak delikatna jest i jak bardzo potrzebuje delikatności? Moja mała dziewczynka cierpi a ja nic nie mogę z tym zrobić i doprowadza mnie to do obłędu. Nie wiem co mam zrobić, nie da się zapobiec tej operacji a zrobiłbym wszystko aby ulżeć jej cierpienia. Pomagam jej wstać. Pobrali jej sporo krwi do kilku badań. Patrzy na mnie z przerażeniem, wydaje się zagubiona. Wolę nie wiedzieć co by było gdyby musiała przechodzić przez to sama.
-Bede za chwilkę. Nie chce cię zostawiać.
-Jest okej-mówi słabo- Zadzwonisz do mojej mamy?
-Pewnie. Mam ją tu sprowadzić?
-Nie chce abyś się kosztował.
-Przestań. W tym momencie pieniądze są najmniej ważne. Zaraz zadzwonię do twojej mamy. I wezmę twoje ubrania i Rose. Zaraz wracam okej?
-Okej.
Emily
Leże na łóżku i wpatruje się w sufit. W moim pokoju jest jeszcze jedna dziewczyna, już po amputacji. Jest z nią jej chłopak i właśnie dosyć intensywnie zajmują się sobą. Staram się nie zwracać na nich uwagi gdy wchodzi Zayn. Wstaje a on posyła mi słaby uśmiech. Widzę że to wszystko bardzo dużo go kosztuje, ale stara się być silny aby mi pomoc. Jestem mu za to wdzięczna.
-Emily-podaje mi torbę a ją wyjmuje piżamę i idę do łazienki aby się przebrać. Jak najszybciej wracam na sale i przez szybę widzę Zayna, który rozmawia przez telefon. Wchodzę na salę nie patrząc na niego a on szybko kończy rozmowę.
-Moja mama-mówi a ją kładę się pod kołdrę.
-Nie musisz mi się tłumaczyć
-Życzy ci zdrowia
Uśmiecham się blado.
-Dziękuje-wtulam się w niego.
-Em nie martw się kochanie będzie dobrze. Jesteś piękna i zawsze będziesz. Zawsze.
-Dziękuje.
-Rose rozmawia z lekarzem. Postanowiłem, że jak najszybciej do ciebie przyjdę.
-Dziękuję.
-Daj spokój. Wiem, że zrobiłabyś to samo gdyby to mnie coś się stało. Nie dziękuj mi.
Przygryzam wargę i mocniej się w niego wtulam. Drzwi się otwierają i wchodzi Rose. Podchodzi i mnie obejmuje.
-Em w tej chwili nie chce wam przeszkadzać.
Nic nie mówię. Faktycznie wolałbym zostać teraz z Zaynem.
-Masz zabieg za dwa dni. Zrobią ci w tym czasie troszkę badań. Masz operację jako pierwsza. Dostaniesz ostatni posiłek wieczorem przed operacją a potem możesz pić wodę. Będziesz mieć narkozę.
To wszystko jest tak nierealne, że jedyne co mogę zrobić to wtulić się mocno w Zayna i pokiwać głową. Jego zapach mnie uspokaja. Kobieta przynosi mi posiłek. Rose całuje mnie w policzek i wychodzi a Zayn nabiera troszkę jedzenia na widelec i mi podtyka. Gdy zjadam wszystko, nakarmiona przez niego siedzimy wtuleni w siebie w ciszy. Kobieta z drugiego łóżka podchodzi do stojaka z gazetami dla pacjentów i bierze jedną. Patrzy na okładkę a potem na Zayna. To dokładnie ta gazeta, sprzed kilku miesięcy, w której umieścili mój wywiad z Zaynem. Otwiera usta i ciekawski się w nas wpatruje. Otwiera gazetę i zaczyna czytać.
-Chcesz oddzielną salę?
-Zayn. Jest okej.
Całuje mnie we włosy.
-Kto...komu ja się spodobam?
-Emily. Masz wspaniały charakter. Jesteś wrażliwa i ambitna. Interesujesz się literatura i muzyką. Jesteś śliczna. A jeśli facet byłby z tobą tylko dla tego jak wyglądasz to chyba nie czułabyś się dobrze w takim związku. A w dzisiejszych czasach możesz zrobić sobie operację.
-Nie chce.-odpowiadam.
Zayn kładzie moja głowę na łóżku.
-Śpij Emily. Nie martw się skarbie. Jestem tutaj przy tobie.
Kiwam głową i biorę go za rękę. Zasypiam pełna obaw, ale uspokojona tym, że trzymam jego dłoń.
_____________
OD RAZU UPRZEDZAM, ŻE WIEM, ŻE LECZENIE NIE TRWA TAK KRÓTKO. ALE TO WSZYSTKO JEST PRZYSPIESZONE CELOWO. WIEM, ŻE OPIS CHOROBY JEST ODERWANY OD RZECZYWISTOŚCI I W CELU WYJAŚNIENIA ZAPRASZAM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ :)))
MAM NADZIEJĘ, ŻE ROZDZIAŁ WAM SIĘ SPODOBA I DZIĘKUJĘ ZA KAŻDE WYŚWIETLENIE, GWIAZDKĘ, ŁAPKĘ I KOMENTARZ. PROSZĘ NAPISZCIE CO MYŚLICIE O TYM ROZDZIALE, BO OSTATNIO JEST TAK MAŁO KOMENTARZY I IDK CZY KTOKOLWIEK CHCE TO JESZCZE CZYTAĆ :///
NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ W NIEDZIELĘ :)))
POZDRAWIAM ŻUCZKI
OLCIA ;)

CZYTASZ
Glimmer | z.m
FanfictionOn może kupić wszystko czego tylko zapragnie. Mimo tego nie widzi w swoim życiu sensu. *** Ona może mu podarować coś czego nie można mieć za pieniądze. "Jest prawdą powszechnie znaną, że samotnemu a bogatemu mężczyźnie brak do szczęścia...