JEŚLI MOŻECIE DAJCIE MI TU FOLLOW
-Emily- Pan Malik obejmuje mnie- Witaj kochanie. Cudownie wyglądasz- mierzy mnie spojrzeniem i śmieje się szczerze. Uwielbiam tego człowieka- Gdzie jest mój syn?
-Poszedł z Taylor do łazienki w jego gabinecie.- wzruszam ramionami- Zaraz powinni wrócić, ale zna pan Taylor i jej tempo.
-No tak... Wiesz- prowadzi mnie w kierunku stolika przy którym siadamy.- Jej rodzice chyba liczą, że oni będą razem. Niedorzeczne...
Pani Malik klepie krzesło obok siebie, a on zajmuje miejsce. Czuje się troszkę skrępowana, gdy oboje siedzą na przeciwko mnie, a Zayna nie ma obok.
-Ty byś była moją idealną synową- śmieje się pani Malik patrząc na mnie, a ja chichoczę nerwowo, choć szczerze mówiąc, mam ochotę stamtąd jak najszybciej wybiec.
-Ja? To niedorzeczne. Nie pasuje do tego świata pani Malik.
Od dawno o tym myślałam i wiem, że mimo, że jest miło i romantycznie, to ten związek nie ma żadnej przyszłości. I tak to wszystko wydaje się dla mnie zbyt nierealne. Zbyt... piękne. Czuję, że nasza przyszłość runie jak domek z kart lada chwila i staram się cieszyć póki mogę, łapczywie łapiąc szczęście jak chausty powietrza.
-Pasujesz tu idealnie kochanie. Potrafisz być elegancka, ale zawsze jesteś sobą. Radosną, miłą, ciepłą i dobrą. Nie zachowujesz się nie wiadomo jak, bo masz torebkę od kogoś tam. To się ceni w ludziach. Szczerość. Dobro- uśmiecha się do mnie ciepło.
-Dziękuję- czuję łzy w oczach.
-Emily...Daj wam szansę. Proszę nie odrzucaj go.
-Kogo?-pytam jak idiotka.
-Mojego syna. Zależy mu na tobie. Widać to. Widzę to jak na ciebie patrzy. Pierwszy raz mam okazję obserwować go w takim stanie.
-Och- tylko tyle jestem w stanie wydusić.
-Ale widzę też, jak ty przyglądasz się jemu- mówi, uśmiechając się jeszcze szerzej.
Robię się czerwona i nie jestem w stanie nic powiedzieć. To prawda. Ale nadal jestem jaka jestem.
- Nie powinienem tego mówić, ale jesteś sto razy lepsza niż Taylor kochanie.
Chichoczę cicho i kiwam głową. Nie powinien, co nie zmienia faktu, że znacznie poprawił mi tym humor:
-Okej idziemy sprawdzić jak mój syn się ma? Czy ta żmija go nie zabiła?
-Oczywiście- śmieję się a on pomaga mi wstać i razem idziemy w kierunku windy.
-Emily kochasz go?-pyta znienacka pan Malik. Wybrał moment gdy jesteśmy w windzie i nie mogę uciec.
-Tak- szepcę cicho. Prawie niesłyszalnie.-Ale nie pasujemy do siebie.
-Dlaczego nie? Moim zdaniem jesteście razem cudowni!
-Mówiłam. Ja nie pasuje do tego świata. Poza tym...jak ja wyglądam...
-Emily- odsuwa mnie na odległość ramion-wartości człowieka nie wyraża to jak jest ubrany, ile ma pieniędzy! Wartość człowieka to jego charakter. Uwierz w siebie. Jesteś sympatyczną, cudowną, zdolną i wartościową dziewczyną. Jesteś piękna. Uwierz w to, że tak jest. On cię kocha.
Patrzę w przestrzeń. Wjeżdżamy na dwudzieste piętro. Jest tu teraz tak pusto. Siadamy na dużej skórzanej kanapie.
-On cię kocha. Taylor nie. Uwierz mi, że gdybym to ja wybierał wolałbym ciebie. Gdy poznałem moją żonę, mamę Zayna.... Ona pochodziła z bardzo dobrego domu, ja byłem zwykłym chłopakiem i to jeszcze nie anglikiem. Jej rodzice tego nie akceptowali. Twierdzili, że nie jestem jej godny. Ale ja wiedziałem, że jestem, bo widziałem miłość w jej oczach. Wiedziałem, że dla niej to nie ma znaczenia. Każdy zasługuje na miłość. Jej ojciec powiedział, że nie będzie jej dłużej finansował, więc oboje byliśmy totalnie biedni, ale nasza miłość wszystko nam rekompensowała. Byliśmy tak bardzo szczęśliwi.
CZYTASZ
Glimmer | z.m
FanficOn może kupić wszystko czego tylko zapragnie. Mimo tego nie widzi w swoim życiu sensu. *** Ona może mu podarować coś czego nie można mieć za pieniądze. "Jest prawdą powszechnie znaną, że samotnemu a bogatemu mężczyźnie brak do szczęścia...