Rozdział 37

3.2K 187 18
                                    

NOTKA POD ROZDZIAŁEM

Siadam na hotelowym łóżku i odstawiam torbę obok. Wzdycham ciężko, czując się przytłoczona wszystkim, co się ostatnio dzieje. George zamknął się w łazience, bo rozmawia przez telefon z jakimiś inwestorami, więc mam chwilę dla siebie, gdy nie muszę udawać, że wszystko jest w porządku. Ostatnie miesiące nauczyły mnie do perfekcji przybierać różne maski, chować uczucia, zamykać się w sobie i tłamsić wszystko jak najgłębiej. Po pierwsze przez tą chorobliwą i oplatającą jak kokon zazdrość, która nie tylko nie pozwala mi na improwizacje, najmniejszy ruch, który byłby w jakikolwiek sposób niefrasobliwy, czy niegodny dziewczyny i sekretarki ważnego biznesmena, ale też otacza mnie w każdym aspekcie życia, kontrolując je i osaczając. Nie mam już nic swojego, wszystko jest "nasze". Dlatego chwile takie jak te są na wagę złota. Nagle mój telefon wibruje na wieść o nowej wiadomości. Sięgam po niego i unoszę wysoko brwi, gdy widzę kto jest nadawcą. Zayn Malik... Zagryzam mocno wargę i chcę usunąć wiadomość bez czytania, ale zaraz potem ganię się. Przecież to nie może być nic osobistego, dotyczącego naszej wspólnej przeszłości. To wszystko jest już dawno za nami, on nie próbował nawet walczyć i nie szukał mnie, jest teraz szczęśliwy, więc to pewnie jedna z tych wiadomości, które rozsyła się wszystkim gościom, aby ustalić jakieś szczegóły, poinformować o ewentualnych zmianach, albo zapytać kogo interesuje menu wegetariańskie na weselu. Otwieram ją z szybko bijącym sercem.

Dzień dobry Panno Jackson :)

Szybko blokuje ekran i osuwam się na łózko przyciskając telefon do klatki piersiowej. Może dla kogoś postronnego brzmi to jak zwykłe, rutynowe przywitanie dawnych współpracowników, ale ja wiem jak kokieteryjne i intymne jest to określenie. Moje serce wali jak oszalałe. Co on wyprawia? Przecież lada dzień bierze ślub do jasnej cholery! Szybko, póki George jest zajęty odblokowuję telefon i odczytuję resztę wiadomości.

Dawno się nie widzieliśmy, a doszły mnie słuchy...

Pewnie. Słuchy. Pierdolony stalker.

Że w twoim życiu doszło do ciekawych...zmian. Może omówilibyśmy to przy kawie. Dziś, 13, nasz Starbucks? Daj koniecznie znać, czy możesz się urwac, będzie mi bardzo miło x Zayn

Z niedowierzaniem wpatruję się w treść wiadomości i próbuję wszystko sobie jakoś poukładać w głowie, ale mam wrażenie, że ilość informacji zaraz rozsadzi nie tylko moją głowę, ale i ciało. Z jednej strony, każda komórka mojego ciała woła o to spotkanie, a z drugiej, krzyczy z długo wstrzymywanej wściekłości. Jak wielki on ma tupet, żeby po tym wszystkim, co zrobił zapraszać mnie na kawkę, jakby nic się nie stało? Jeszcze ten całusek na koniec i określenie "nasz" przy sprecyzowaniu o jaki Starbucks mu chodzi. Rozumiem, że nie chciał, abym się pomyliła, ale doskonale znam londyńskie ulice i tak poufałe określenie nie było konieczne. Przeczesuje palcami włosy, wiedząc, że nie mam wiele czasu na podjęcie decyzji. Dochodzę do wniosku, że być może chce się rozliczyć z przeszłością przed ślubem, aby w nowy, tak ważny etap w życiu, wkroczyć bez rozdrapanych ran i niedokończonych spraw. To całkiem rozsądne. Układam w głowie kłamstwo dla George'a i odpisuję, zagryzając wargę.

Hej,

Bez spoufalania się, bez czułych określeń.

Jasne, z przyjemnością. Emily Jackson.

Uśmiecham się zadowolona i kasuję obie wiadomości, zaraz po wysłaniu mojej. Zerkam na zegarek i orientuję się, że muszę się zbierać, aby zdążyć. Wchodzę do łazienki i mówię, że idę na zakupy, wiedząc, że George pochłonięty rozmową, nie będzie na razie dociekał i jątrzył. Mam rację i tylko macha ręką na moje oświadczenie, rozsierdzony, że mu przerywam. Posyłam mu całusa, wkładam płaszcz, poprawiam włosy i przewieszając torbę przez ramię, wychodzę szybko z naszego apartamentu. Od razu czuję się lżej i lepiej, jakby ktoś zdjął mi z pleców uciążliwy i męczący ciężar, albo dał coś do picia w upalny dzień. Zdaję sobie jednak sprawę, że spotkanie, na które zmierzam może okazać się jeszcze trudniejsze do udźwignięcia, niż to co właśnie odstawiłam.

***

Wchodzę do kawiarni pewnym krokiem. Mam na sobie czerwoną sukienkę z miękkiego materiału, grube rajstopy i botki na obcasiku. Dzień jest chłodny i wietrzny, więc na wszystko narzuciłam trencz, który w kobiecy sposób podkreśla moją talię. Zayn już tam jest. Siedzi przy stoliku w rogu. Od razu mnie zauważa, widać, że uważnie wpatrywał się w drzwi. Sporo schudł. Jego włosy jak zawsze są idealnie ułożone, jego strój jak zawsze jest nienaganny- czarny, drogi garnitur, eleganckie piękne buty, śnieżnobiała, perfekcyjnie wyprasowana koszula i krawat w modny obecnie wzór.Uśmiecham się widząc go w miejscu, do którego tak bardzo nie pasuje. Nie wygląda jednak na zagubionego, jego pewność siebie sprawia, że to wszyscy inni wyglądają jakby to oni przyszli źle ubrani. Odwzajemnia mój uśmiech, jego piękna twarz się rozświetla. Nic dziwnego, że jest taki szczęśliwy, cały promienieje miłością do Taylor. Wciągam głośno powietrze ignorując duszące uczucie zazdrości, które mocno chwyta mnie za gardło. Mój krok jest pewny, chcę być kobieca i niezależna, pokazać mu, że...
-Jak zawsze- śmieje się łapiąc mnie w pasie, gdy tracę równowagę tuż przy naszym stoliku. Wyszarpuję się może trochę zbyt gwałtownie, bo cofa rękę jak oparzony i chowa ją za siebie. Patrzymy na siebie w milczącym oczekiwaniu, żadne z nas nie wie co ma powiedzieć. Moje jasne oczy nie mogą oderwać się od jego twarzy. Błądzą po każdym jej detalu szybko, a jednocześnie chłonąc ją, jakby chciały się upewnić, że wszystko jest tak jak zapamiętały. On też wpatruje się we mnie, przygryzając pełną, wydatną dolną wargę. Jego oczy zatrzymują się na moich ustach, cisza staje się nie do zniesienia, wydaje się jakby trwała już od kilku minut, mam wrażenie jakbyśmy byli w tej kawiarni sami, mimo ruchliwego miejsca, godzin szczytu, łyżeczek stukających o kubeczki i spodki, wesołych głosów, śmiechów, odgłosów zadowolenia po wypiciu pierwszego łyku wyczekiwanego napoju, w przewie po męczącej pracy. Jesteśmy tylko my.
-Ja...-zaczyna, ale nie wie co ma powiedzieć.
-Ty?- szepcę, patrząc mu w oczy.
Nie wiem, które z nas robi pierwszy ruch, kto z nas postanawia się przysunąć. Czy ja pierwsza staję na palcach, chwiejąc się lekko na obcasach, czy może to on się schyla. Nie umiem powiedzieć czyje ręce odnajdują te drugie, czyje usta zaczynają, ale po chwili całujemy się tak mocno, tak zachłannie i tak namiętnie, jakbyśmy czekali na siebie kilka lat. Ten pocałunek jest pełen miłości, pasji, ale też niewypowiedzianej rozpaczy i tęsknoty. Obejmuje moje biodra, moje ręce obejmują jego twarz, kciuki gładzą zarost. Mam zamknięte oczy, ale czuje jak się uśmiecha podczas pocałunku i gdy brakuje nam tchu, ja też się uśmiecham, tak szeroko, że boli mnie cała twarz i odsuwam się powoli, patrząc mu w oczy.
-Co teraz?-pyta opierając czoło na moim, a ja wzruszam ramionami. Cholera. Właśnie. Co teraz?

Hej!
Nie chcę się znów tłumaczyć czemu mnie tu nie było. Tak wyszło. Szkoła, życie prywatne. Strasznie ciężki dla mnie rok. Ponadto moje pisanie weszło na inny etap. Ciągle ćwiczę, będę chciała ruszyć też z nowymi projektami. Ale stęskniłam się za nimi, za wami. Nie chcę wam obiecywać dokładnie kiedy będzie następny rozdział, ale będzie. Na pewno w wakacje będzie tego więcej. Niedługo ruszymy z następnym tomem. Mam nadzieję, że się wam podoba. Dajcie jakoś znać, zostawcie po sobie ślad. Kocham najbardziej.

Ola

Glimmer | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz