Rozdział 36

4.4K 318 40
                                    

PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ

-Emily, skarbie, mogłabyś zrobić mi kawy?- pyta George ze wzrokiem wbitym w monitor. Patrzę na niego i zagryzam warg, starając się ukryć uśmiech błąkający się na moich ustach.

-Jasne- odpowiadam i podchodzę do olbrzymiego ekspresu. Po chwili kawa jest gotowa. Bez cukru, bez śmietanki. Czarna i mocna. Stawiam filiżankę na jego biurku, a on zerka na mnie i uśmiecha się szeroko.

-Dziękuję kochanie- mówi i znów wraca wzrokiem w ekran komputera.

-Za dużo pracujesz- mruczę niezadowolona i kładę rękę na jego ramieniu. - Chwilka przerwy tylko dla mnie?- pytam słodkim głosikiem i już czuję, że jego mięśnie się rozluźniają.

Z łatwością chwyta mnie za nadgarstek i sadza na swoje kolana, a ja chichoczę cicho. Wtulam twarz w jego szyję, aby zaciągnąć się moim ulubionym zapachem jego boskich perfum. To takie niesprawiedliwe, że męskie perfumy pachną tak cholernie dobrze i tak długo się utrzymują. Po chwili szybko się odsuwam. Kupił nowe perfumy. Takie same, jakich używał kiedyś ktoś inny. Ktoś, o kim prawie udało mi się zapomnieć, ale prześladuje mnie w małych detalach codziennego życia. Takich jak ten zapach. Zapach, którego nigdy nie zapomnę, który kiedyś był dla mnie wszystkim. Zapach, którego nie czułam od ponad pół roku.

-Co jest?- pyta zdziwiony moją reakcją, ale szybko w jego oczach zauważam błysk zrozumienia. - Znowu on? Nie mów, że takich używał.

Zagryzam wargę, ale kiwam głową. Tak. Dokładnie takich. Nie mówię nic jednak. Od kiedy jestem z Georgem, nie jestem taka jak kiedyś. To nie jest tak, że on kazał mi się zmienić. Było kilka nieprzychylnych spojrzeń, kąśliwych uwag. Niby zabawnych, ale widziałam w jego oczach niezadowolenie z mojego zachowania.

-To nie tak- szepczę, powstrzymując się, aby nie wywrócić oczami.- Po prostu... sam rozumiesz. Nienawidzę go- kłamię, oczywiście- i ten zapach... źle mi się kojarzy.

Wzdycha ciężko i gładzi mój policzek delikatnie.

-Nie będę go używać- mówi stanowczo, parzy na mnie z chłodem w oczach. - Nie będziesz myśleć o innym facecie, gdy siedzisz na moich kolanach, do cholery. Wracam do pracy Emily.

-Ale...ale mieliśmy mieć chwilkę przer...

-Odechciało mi się- upija łyka kawy, a ja schodzę z jego kolan. Próbuje odnaleźć w sobie jeszcze odrobinę dawnej asertywności, ale chyba nie potrafię. Mam wrażenie, że już nie jestem tamtą dziewczyną. Siadam przy moim biurku i biorę się do pracy, gdy wchodzi Suzy z recepcji. Posyłam jej przyjazny uśmiech, który odwzajemnia. To wesoła, pełna życia i energii kobieta po czterdziestce. Ma wyraźny amerykański akcent. Jest niesamowita, wystarczy chwilę z nią porozmawiać, aby poprawić sobie humor. Kładzie na biurku mojego faceta list.

-Właśnie przyszło. Aż z Londynu. Szykuję wam się niezła impreza. Nie wiedziałam, że znacie takie szychy.

-Nie znamy żadnych szych- odpowiada George i nawet on się uśmiecha dzięki rozmowie z Suzy.- Emily zerknij co to takiego.

Podchodzę do jego biurka i najpierw odwiązuję wstążkę, która oczywiście jest naruszona. Typowa Suzy. Każdej innej osobie miałabym to za złe, ale na nią nie umiem się gniewać. Otwieram wiadomość i czytam ją kilka razy, zanim dotrze do mnie jej treść. Podnoszę wzrok i staram się powstrzymać drżenie rąk, gdy kolejny raz wpatruję się w litery wytłoczone na drogim, twardym papierze.

-Emily?-pyta z niecierpliwością George, wpatrując się we mnie badawczo. Muszę uważać, aby nie zauważył mojego roztrzęsienia, bo mógłby się zdenerwować. Nie lubię jak krzyczy. Posyłam mu mój nieszczery uśmiech. Opanowałam do perfekcji nieszczere uśmiechy przez te pół roku.

Glimmer | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz