Rozdział 15

8.5K 523 40
                                        


-Panie Malik- Mia wchodzi do gabinetu a Zayn unosi głowę- Taylor przyszła.
Nie znam jej. Ciekawe kto to. Marszczę nos i nagle jakaś blondyna wchodzi do gabinetu wręcz popychając Mię na ścianę. Mia wywraca oczami za jej plecami. Kobieta ma jasne blond kręcone włosy, niebiskie oczy i jest bardzo zgrabna. Ma na sobie piękne czarne szpilki i jest elegancko ubrana a jej ubrania zdają się uwielbiać jej piękne, kształtne ciało. Wygląda właśnie tak jak ja zawsze chciałam. Nachodzi mnie niepokój. Wygląda inaczej niż Zayn i nie może być jego siostrą. Nie wiem dlaczego mnie to martwi, ale martwi jak jasna cholera biorąc pod uwagę jak jest atrakcyjna.
-Zayn- uśmiecha się i podchodzi do biurka kręcąc biodrami. Mia pokazuje jej środkowy palec za jej plecami i wychodzi. Uśmiecham się nosem i wstaje:
-Życzy pani sobie kawę?
Patrzy na mnie wymalowanymi oczami. Jej rzęsy wyglądają kapitalnie. Wydaje mi się, że są szuczne. Nigdy nie umiem malować oczu, zawsze sklejam rzęsy tuszem a tym bardziej nie byłam nigdy na czymś takim u kosmetyczki:
-A co to?- pyta i wskazuje na mnie wbijając wzrok w Zayna.
Chcę powiedzieć tej paniusi, że jestem człowiekiem a nie przedmiotem albo zwirzęciem, ale ona olewa mnie już i całuje Zayna prosto w usta. Prawie się przewracam i oddycham głęboko. Przygryzam wargę i uśmiecham się krzywo a Zayn są odpycha:
-Taylor czego chcesz? Nie mam teraz czasu, mam całą masę pracy.
-Przejeżdżałam obok. Co to?- wbija we mnie palcem a ja zgrzytam zębami robiąc kawę dla tej suki.
-Moja sekretarka. Bardzo dobra sekretarka. I jest człowiekiem Taylor.
Widzisz suko? Wychrzaniaj z naszego świata. Mojego i Zayna.
-Ah Urocza. Teraz takie fryzury są modne?-pyta mnie i uśmiecha się złośliwie machając ręką dookoła swojej ufryzowanej głowy.
Nie mówię nic i nalewam śmietanki do kawy lekko gładząc włosy:
-Halo? Ona słyszy?- pyta Zayna-HALO?
-Ile pani słodzi?- pytam starając się aby łzy utrzymały się w moich oczach i nie wyszły na zewnątrz. Te pieniądze i to, że ją stać aby kupić cały świat nie oznacza, że może mnie traktować gorzej, bo tylko podaje kawę. Każdemu należy się szacunek. Dlatego gryzę się w język i nic jej nie mówię.
-Och ja nie słodzę. Ile procent ma ta śmietanka?
-Nie wiem-odpowiadam zgodnie z prawdą.
-Nie umiesz czytać? Zayn kogo ty zatrudniasz kochanie?
-Jest przelana do dzbanuszka a nie ja ją kupowałam. Zazwyczaj nikt o to nie pyta proszę pani -odpowiadam grzecznie mimo, że się we mnie gotuje. Jak można być tak podłą suką? Mieszam tą ją kawę i zanoszę jej.
Krzywi się i patrzy na mnie z pogardą a potem zerka krytycznie na kawę. Przygryzam wargę czując się jak zwykły śmieć. Widzę, że Zayn na nią patrzy i czuję ukłucie w sercu. Zagryzam wargę i czekam aż zaakceptuje ona kawę. Miesza ją kilka razy i odpycha od siebie rozlewając trochę na papiery. Zayn je zbiera i otrzepuje. Wymieniamy spojrzenia :
-Przykro mi, piję tylko odtłuszczoną. No wiesz muszę trzymać linię. Choć chyba raczej nie wiesz prawda?
Dlaczego nic nie powiem? Dlaczego daje tak sobą pomiatać. Przecież zawsze byłam niezależna, pewna siebie i asertywna więc dlaczego pozwalam tej dziewczynie traktować mnie jak worek z gównem? Stoję jak kołek patrząc na nią a ona jest zadowolona ze swojego marnego dowcipu.
-Taylor możesz przestać traktować tak Emily?- Zayn uśmiecha się do mnie lekko.
Taylor otwiera usta ale nic nie mówi tylko gromi mnie spojrzeniem a ja czuje się taka malutka.
-Och pójdę już. Do zobaczenia wieczorem Zayn- idzie w stronę drzwi i zatrzymuje się chwile przed nimi. Trzaska drzwiami i wychodzi. Zapada cisza. Wpatrujemy się w siebie z panem Malikiem a ja siadam na ziemi i zaczynam szlochać. Czuje jego silne ramiona gdy oplatają się wokół mnie.
-Ciii nie płacz Em ciii- czuje jego zapach i wtulam się w jego tors. Ostatnio mam prawdziwe wachania nastrojów. Wdycham jego zapach i moczę łzami jego koszulę. Jestem tak strasznie wściekła na tą kobietę, że tak mnie potraktowała, na siebie, że nie zareagowałam i na Zayna, że umawia się z taką suką.
-Niech się pani nie martwi. Ona nie jest za wiele warta. Tylko tyle ile pieniędzy da jej ojciec i ile ma na sobie.
-Umawia się pan z nią.
-Och nie- Pan Malik bierze mnie na ręce i sadza na kanpie- Jest znajomą. Właściwie to nasi rodzice się przyjaźnią. Potrafi być bardzo przykra ale niech się pani nie przejmuje. Już pani mówiłem, że jest pani niezwykle piękną kobietą. Naprawdę mogę przysiąc. Jje komentarze wynikają z zazdrości

Zayn

Patrzę jak siedzi z naburmuszoną miną. Jest taka piękna, nie chcę aby płakała przez tą idiotkę. Nie lubię Taylor. Boję się, że jeśli nie znajdę sobie nikogo to będę musiał wziąć z nią ślub. Ale gdzie ja mam szukać? Nie imprezuje, nie wychodzę nigdzie... Gdzie ja znajdę jakąś kobietę dla siebie? Myślę o tym siadając obok panny Jackson.

Emily...

Panna Jackson.

Przygryzam wargę i zerkam na nią. Nie lubię się spoufalać z pracownikami ale tak naprawdę nigdy jej tak nie traktowałem i nie zamierzam. Chyba tak naprawdę ta praca była pretekstem aby zatrzymać ją w moim życiu. Mimo, że była irytująca i niepoważna to dawała mi ona radość i potrzebowałem jej jak powietrza. Każdego dnia coraz bardziej. Fajnie było z nią tańczyć w jadalni i dobrze było ją mieć obok siebie na kolacji z Taylorem. Wystarczało mi, że była, nie musiała nawet nic zrobić a ona wprowadzała w moje ułożone życie trochę radości. Była tym niepasującym elementem układanki. Czymś dla czego warto poświęcić sukces obrazka. Nie wiem dlaczego tak zabolały ją słowa Tay. Powinna mieć świadomość siebie i swojej urody. Nie może żyć jak w bańce. Wzdycham ciężko i spotykam spojrzenie jej niebisko- zielonych oczu. Lubię ich kolor. Posyłam jej uśmiech, który ona odwzajemnia. Splata palce na kolanach. Podoba mi się jej spódniczka. Jest taka dziewczęca. Ona sama jest bardzo dziewczęca ale potrafi być też kobieca. Zdecydowanie za dużo o niej myślę. Nagle słyszę pukanie do drzwi.
-Proszę
-Panie Malik jest jakaś sprawa w tym hotelu w Paryżu. Musiałby pan tam pojechać na kilka dni.
Widzę jak oczy Emily błyszczą na wzmiankę o Paryzu. To bardzo piękne miasto, spodobałoby się jej. Mia daje mi znak oczami i wskazuje na pannę Jackson.
-Dobrze Mia dasz sobie radę kiedy nas nie będzie?
Em zerka na mnie pytająco a ja kiwam głową:
-Tak panno Jackson zabieram panią ze mną. Sam zdecydowanie nie dam sobie rady.

Mia

Rezerwuje bilety na samolot i dzwonię do hotelu. Pracuje tam mój brat. Kilka lat temu wyjechał do Francji i pan Malik dał mu tą pracę.
-Tak z jednam łóżkiem. Jestem pewna. To nic, że to jego sekretarka pracuje nad tym! Powiesz, że nie ma innych pokoi. Nie ważne, że płaci. On przenieść się? Myślę, że go to ucieszy-uśmiecham się pod nosem-Załatw to a obiecuje ci, że oboje będą nam kiedyś wdzięczni.Odkładam telefon i uśmiecham się chytrze.Krok pierwszy misji specjalnej Mii wykonany.
_____________

Hej

Mozecie mnie zabić, udusić, zamordować i zrobić wszystko co chcecie a ją nie będę wam miała tego za złe!!!

PRZEPRASZAM

Wiem że długo mnie tu nie było

Dlatego wbtym tygodniu zapraszam was na tydzień z Glimmerem. Oprócz tego rozdziału pojawia się jeszcze trzy. W środe, piatek i niedzielę.

Napiszcie mi co sadzicie o tym rozdziale i zachowaniu bohaterów oraz o nowej bohaterce....

Życzę wam wesołych i cudownych wakacji :)

Glimmer | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz