Rozdział 24

7.8K 496 16
                                    

Jedziemy do teatru. Mam na sobie niebiską sukienkę- obcisłą na górze i rozkloszowaną na dole, do połowy uda, a do tego srebrne sandałki na niewielkim obcasiku. Do tego włożyłam marynarkę, bo jest już wieczór i zrobiło się chłodno. Włosy mam rozpuszczone i jak zwykle zbyt się napuszyły i wyglądają jak mop. Zayn włożył czarną koszule i garnitur. Uśmiecham się do niego lekko, gdy przemierzamy ulice Nowego Jorku samochodem Boba. On i mama siedzą z przodu, a ja i Zayn zajęliśmy tyły auta. Siedzimy w milczeniu. Wszyscy. Nawet moja ekscentryczna matka siedzi, nie odzywając się ani słowem. To musiał być dla niej ciekawy widok... Na sama myśl spinam się i nie wiem co mam powiedzieć. Zayn również milczy. Dla nas obojga ta sytuacja była bardzo krępująca. Wiem zresztą już od dawna, że mu się podobam, on wie, ze podoba się mi, ale ciągle coś nie wychodzi. Coś nas blokuje, przeszkadza nam i perfidnie się wcina i tracimy kolejne szanse. Ale skoro doszliśmy do momentu, w którym chciał się ze mną kochać, to musi naprawdę mnie kochać, bo według mnie taka decyzja jest bardzo ważna. Wiem, że to nietypowy sposób myślenia, ale zawsze tak uważałam. Zastanawiam się co pomyślałaby mama i Bob gdybyśmy zostali w domu. Z jednej strony, to nic dziwnego- mam dwadzieścia trzy lata i to naturalne, ale z drugiej to zawsze będzie krępujące, jeśli chodzi o twoich rodziców, nieważne ile masz lat. Idziemy do szatni.
-Pomogę-oferuje sie Zayn i zdejmuje marynarkę z moich ramion.
Wzdrygam się lekko na najmniejszy dotyk jego smukłych palców na mojej skórze i dziękuje mu skinieniem głowy. Nie mogę oderwać od niego oczu. Jest taki idealny, taki piękny, taki cudowny a jednocześnie jest tak fantastycznym człowiekiem. I tak większość osób widzi w nim tylko majątek, nie myśląc jak ciężko musiał na niego zapracować, ile go to kosztowało nerwów, zdrowia i stresu, Nikomu nawet nie przejdzie przez myśl jak musiał walczyć o dobre imię swojej firmy, że zaczynał od zera. Nikt nie zwróci uwagi jak duże są wobec tego jego zdolności logistyczne, jak inteligentnym musi być człowiekiem. Nikt nie spojrzy na to z podziwem, wszyscy za to umieją na to patrzeć z zawiścią i pogardą. Oprócz majątku wszyscy patrzą na powierzchowność- na pierwszy rzut oka widać ładną buźkę i nikt już nie przygląda się zmęczeniu w jego oczach. Ja kiedyś też się nie przyglądałam. Oceniłam go z początku bardzo powierzchownie, ale skąd mogłam wiedzieć, że będzie mi dane z nim pracować? Byłam pewna, że po sesji wszystko się skończy. W pracy miałam kontakt z mnóstwem ludzi i zawsze wyrabiałam sobie o nich pewną opinię. Teraz zastanawiam się, jak często była ona mylna. Trzeba też brać pod uwagę to, że każdy jest inny dla innych ludzi. Kiedy byłam dziennikarką, która bezczelnie go obraziła, Zayn był sztywny i dystyngowany, ale kiedy stałam się jego sekretarką Emily bardzo się zmienił. Choć.... Może od początku traktował mnie nieco inaczej? Sama już nie wiem, ale przez te kilka miesięcy naszej współpracy odkryłam bardzo dużo na jego temat. Wiem co lubi, a czego nie. Wiem, ze jest leworęczny i ma ładne, lekko pochyłe pismo. Wiem ile słodzi herbatę i jak wypieczone lubi naleśniki. Wiem, ze woli syrop klonowy od dżemu, ze lubi pikantny sos do kebaba. Ma łózko wodne w starym pokoju, zbierał znaczki, a najczęściej odtwarzanymi piosenkami na jego ipodzie sa Beatlesi, choć ma tam ich całą masę wszystkich możliwych gatunków. Na tapecie w laptopie ma zdjęcie swojej siostry. Wiem ze śpiewa pod prysznicem, ma niezdrowa obsesje na punkcie swoich włosów i gdy rozmawia przez telefon skubie wargę albo rysuje kwiatki na kartkach leżących na biurku. Uważa czerwone wino za milion razy lepsze od białego. W górnej szufladzie biurka trzyma cukierki arbuzowe i nie rozumie jak można pić zwykłą wodę. To przecież nie ma smaku! Używa tych samych perfum, od kiedy pamiętam, a jego włosy pachną cytrynowym szamponem. Jego oddech pachnie miętą, jest orzeźwiający, ale gorący. Uśmiecham się. Tyle o nim wiem. Wiem, ze nie jest idealny. Ma wady jak każdy. Ale kocham go najmocniej jak się da. Ze wszystkimi wadami i zaletami. Kochałabym go z pieniędzmi i bez nich, z jego niesamowitym wyglądem ale i bez niego. Ujmuje jego dłoń i idziemy z mamą i Bobem zająć swoje miejsca. Sztuka jest fantastyczna. Aktorzy również. Po ukłonach aktorzy chcą nawiązać krótka, zabawną relacje z publicznością.

-W ulotce reklamującej-mówi jeden z nich -jest napisane ze jest to sztuka dla zakochanych. Jak często, drodzy państwo, w naszych związkach to młodzieńcze zakochanie upada? Proszę się przyznać, kto jest zakochany, tak bardzo jak na samym początku? -odzywa się kilka nieśmiałych okrzyków z publiczności.-Słabo-komentuje aktor-niech ten kto jest zakochany w swoim partnerze do szaleństwa jak dzieciak wstanie.

Kolejne osoby zaczynają się podnosić. Mama i Bob wstają i obejmują się lekko. Siedzę sztywno. Ja nie mam partnera. Zerkam ukradkiem na Zayna, przełykając głośno ślinę. Podnosi się lekko i odwraca głowę, aby na mnie nie patrzeć. Wstaje i odwracam również głowę. Czuje się jak gówniara. Gówniara która nie potrafi okazać swoich uczuć.

Zayn

Zerkam na nią ukradkiem. Czemu jest taka smutna? Stoimy obok siebie jak kołki. Aktorzy zaczynają się kłaniać, więc wszyscy zaczynają klaskać, bo i tak stoją. Mężczyzna stojący obok sceny, podnosi wielką tablicę z napisem „Pocałunek". Pary dookoła zaczynają się całować. Zerkam na Emily a ona zerka na mnie. Uśmiecham się do niej ciepło. Stoimy i patrzymy na siebie. Emily przygryza wargę i robi dziwną minę i mruga kilka razy. Nie...nie chciałem jej sprawić przykrości... Gdy aktorzy schodzą za sceny idziemy do szatni. Odbieram jej kurtkę i podaje jej, starając się uśmiechnąć. Mój mózg niedługo eksploduje. Nie wiem już nic. Pogubiłem się w tym wszystkim. Nic nie wiem. Nie wiem czego mam się spodziewać, jak ją traktować, co robić. W jednej chwili całujemy się, a w drugiej bije od niej taki chłód, że się jej boje. Mimo to ją kocham. Chyba po raz pierwszy kogoś kocham w taki sposób. Widać, że zależy jej na mnie a nie na moim wyglądzie i pieniądzach. Dlatego te dwa słowa tak bardzo nie chcą mi przejść przez gardło? Dlaczego? I czemu ona stała się nagle taka smutna? Nie zrobiłbym przecież nic co mogłoby ją zranić...

-Zayn?- zerkam na nią, a ona trzyma w dłoni moją kurtkę.- Ziemia do ciebie.
-Och uhm- wkładam kurtkę.

Patrzy na mnie badawczo, ale nic nie mówi tylko wzrusza ramionami. Czuję się, jakby coś się między nami zepsuło. Jej rodzice rozmawiają o sztuce, gdy idziemy do samochodu. Pomagam Emily wsiąść. Jej rodzice dalej rozmawiają.

-Pamiętasz- szepcę cicho. - Jak byliśmy na luźnym wypadzie na twoim gruncie- uśmiecham się lekko, a ona wywraca oczami.

-Pamiętam- patrzy w szybę.- Choć w sumie nie za dużo, bo zasnęłam.

Uśmiecham się do niej-Emily?

Nie odpowiada i resztę drogi siedzimy w ciszy. Widzę, jak się powstrzymuje, żeby nie płakać. Odpowiadam na kilka pytań jej mamy, które Emily sobie olewa. Zatrzymujemy się przed domem, a Emily mknie do łazienki, zanim zdąże cokolwiek powiedzieć.

-O co jej chodzi?-pytam jej mamy.

-Chyba jest zła, że jej nie pocałowałeś.

-Ale przecież ona też mnie nie pocałowała.

-I tak będziecie gadać całe życie.

Jej mama zostawia mnie samego i zdaje sobie sprawę z jednej rzeczy. Ma rację. Któreś z nas musi zrobić pierwszy krok.

I tą osobą będę ja.

------------------------

coś się pokićkało, więc dodaje ten rozdział drugi raz i zachęcam do czytania z muzyką


enjoy


Ola

Glimmer | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz