MAM DO WAS PROŚBĘ ZDZIŚKI. JEŚLI KTOŚ CHCE MI POMÓC NIECH WYŚLE KILKA TWEETÓW Z LINKIEM DO GLIMMERA I Z ZACHĘCENIEM DO PRZECZYTANIA. BYŁOBY MI MEGA MIŁO.
-Niech pan to zdejmie...-chowam twarz w dłonie, gdy Zayn demonstruje mi zdjęcia w gabinecie. Są wilgachne, na całą ścianę. Na jedym jesteśmy razem, na drugim jestem sama. To nie uchodzi, aby moje zdjęcie wisiało w takim ważnym miejscu. Pomijając fakt, że nie przyzwyczaiłam się do mojej twarzy w tak kolosalnych formatach.
-Dlaczego? Wyszliśmy dobrze- Zayn posyła mi swój firmowy uśmiech i siada za biurkiem, następnie odpycha się i podziwia nasze zdjęcie kładąc ręce za głową.
-Wyglądamy na tym zdjęciu jakbyśmy byli sobie równi.
-Jesteśmy.
-Pan jest moim szefem.
-Och... panno Jackson, bez przesady. Jest super. Te zdjecia pokazują czyj to gabinet.
Wywracam oczami, ale nic nie mówię. Siadam za biurkiem, odpalam laptop i staram się ogarnąć korespondencje Zayna, ale to nie jest takie łatwe. Pochłonięta pracą, nie zauważam upływu czasu.
-Panno Jackson- słyszę głos Zayna- Mogłaby mi pani zrobić kawę? Zaraz Mia przyniesie nam lunch.
-Jasne-podchodzę do ekspresu i wkładam kapsułkę do maszyny. Podstawiam ulubioną filiżankę Zayna i czekam, aż napełni się kawą. Nie wiem jaki to ekspres, ale robi najlepszą kawę, jaką piłam dotychczas, tylko bardzo mocną. Patrząc na fakt, ile takich kaw Zayn pochłania codziennie, jego serce musi pracować w zabójczym tempie. Podobnie jak on sam. Moje usta otwierają się, gdy Zayn wyjmuje z kieszeni papierosa i zaciąga się nim, trzaskając klapką od laptopa. Zaciąga się ponownie i pociera włosy ręką. Przygryzam wargę. Nie wiedziałam, że pali, a przy takiej ilości kawy, pracy i stresu, papierosy go wykończą. Podchodzę do niego i kładę mu dłonie na ramionach.
-Spokojnie- szepcę cicho i masuje palcami jego barki.
-Jak mam być spokojny, jak kurwa...
Milczę i zabieram mu z dłoni papierosa. Podrywa się jak oparzony, patrząc na mnie z wyrzutem.
-Nie będzie pan palił.
-Dlaczego?
-Bo to bardzo niezdrowo. Pierwszy raz widzę, aby pan palił.
-Bardzo rzadko to robię, naprawdę... Tylko jak się zestresuje-wyciąga rękę po papierosa z miną, jakby mógł za niego zamordować.
-Nie powinno to być rozwiązanie- gaszę papierosa i wyrzucam do śmietnika na dokumenty, mimo jego protestów. Siadam na biurku i zaczynam wyliczać- Praca, papierosy, kawa, nieregularne posiłki, wieczny brak czasu...
-Nic na to nie poradzę...
-Owszem. Będzie pan jadł pięć posiłków dziennie. Nie będzie pan palił. I koniec z kawą, papierosami i alkoholem. Te rzeczy od dziś dla pana nie istnieją, rozumiemy się?
-Panno..
-Panie Malik nie istnieją.
-Nie mam czasu jeść pięciu...
-Zawsze to może być jabłko albo inny owoc. Można go zjeść nie przerywając pracy. Mogę to nawet panu szykować. I pójdziemy razem na siłownię.Nie będę siedzieć z założonymi rękami i udawać, że nie widzę jak się pan wykańcza szefie.
Bardzo rzadko mówię do niego szefie. Nie lubi tego, ale w każdej mojej pracy tego używałam. To takie dziwne, że po wszystkim co razem przeszliśmy, nadal tak do niego mówię, ale wiem przecież, że on nie łączy prywatności z pracą. Co w pracy, to w pracy, co w życiu prywatnym, to w życiu prywatnym. Nie ma żadnych elementów wspólnych. Ani osób. Ani uczuć.
-Nie lubię tego określenia...
Wzruszam ramionami i grożę mu palcem. Wyciągam przed siebie dłoń:
-Papieroski.
-Ale.
-Papieroski teraz.
Wyjmuje z kieszeni paczkę i z niechęcią kładzie mi na dłoni.
-Zapalniczkę też.
Wzdycha i podaje mi zapalniczkę. Uśmiecham się lekko i podchodzę do świeżo zaparzonej kawy i wylewam ją do zlewu.
-Miej litość...
-Nie ma takiej opcji. Jutro przyniosę do biura ciśnieniomierz. I zapiszę pana na badania ogólne. Morfologia...
-Błagam tylko nie morfologia.
-Ma pan z milion tatuaży i boi się pan igły?-pytam rozbawiona.
-To co innego.- robi obrażona minę.
-Może inaczej hmm? Mam za kilka dni urodziny i to będzie prezent dla mnie.
-Chciałbym dać pani inny prezent. Cenniejszy. Lepszy. Bardziej osobisty.
-Pana badania to wszystko co chcę i już teraz uprzedzam, że nic innego nie przyjmę. Chyba nie ma nic bardziej osobistego prawda?
Zayn potulnie kiwa głową i posyła mi lekki uśmiech znad monitora, gdy zajmuje stanowisko pracy. Po chwili wchodzi Mia i podaje nam pudełka z chińszczyzną. Podchodzę do stolika i robię dla nas herbatę.
-Mia- Zayn uśmiecha się do niej. Do Mii też zwraca się po imieniu. Tylko mnie ciągle tak traktuje.
-Tak panie Malik?
-Zapisz mnie na badania ogólne.
Mia otwiera usta a jej oczy robią się duże.
-Słucham?
-Czy...
-Pan nienawidzi badań.
-To prawda, ale Emily poprosiła abym się zbadał jako prezent na jej urodziny.
Mia uśmiecha się głupkowato i kiwa głową, a potem wychodzi szczerząc się. Unoszę brwi, ale nic nie mówię i zabieram się za jedzenie moich sajgonek.__________
Hejka naklejka!!
Heeeej misie pysie. Dzis dosyc krotki rozdzial, ale mam nadzieje ze wam sie spodoba i mi to wybaczycie tym bardziej gdy zobaczycie jakie rzeczy przygotowałam dla was w następnych rozdziałach ;)
Dziekuje wszystkim za gwiazdki i komentarze i prosze was o wiecej.
Koniecznie mi napiszcie co sadzicie o zachowaniu naszych kup
ZAOBSERWUJCIE MNIE #KUPYTEAM
Miłego dnia
Kocham was

CZYTASZ
Glimmer | z.m
FanfictionOn może kupić wszystko czego tylko zapragnie. Mimo tego nie widzi w swoim życiu sensu. *** Ona może mu podarować coś czego nie można mieć za pieniądze. "Jest prawdą powszechnie znaną, że samotnemu a bogatemu mężczyźnie brak do szczęścia...