Każdy dzień ponownie wygląda tak samo, ale jest chociaż troszeczkę barwniejszy. A wszystko dzięki odrobinie normalności w postaci widoku na świat zewnętrzny. Mogę sobie bez większych problemów wyobrazić, że za chwilę wyjdę, pójdę na zakupy lub do kina. Gorszy moment nadchodzi kiedy uświadamiam sobie, że tak się nie stanie, ale dla tej krótkiej chwili jestem gotowa oszukiwać samą siebie każdego dnia.
Pierwszego poranka przesiedziałam przy oknie wiele godzin aż do powrotu Jakuba z.. właściwie skąd? Pracy? Nie wiem czy pracuje.
Następnego dnia wpadłam na głupi pomysł napisania ogromnego HELP na papierze i trzymania go w oknie do momentu aż ktoś mnie zobaczy, ale napotkałam trudności. Głównym z nich był brak papieru, a kolejnym niebezpieczeństwo związane z moim występkiem jeżeli nikt by mi nie pomógł.
Dzisiaj znowu siedzę na kanapie i patrzę w dal, a moją dłoń jak każdego dnia zdobi szklanka z alkoholowym płynem. Teraz to już tylko czekam aż Jakub zorientuje się w brakach w butelkach, bo to, że to nastąpi jest bardziej niż pewne. Puste szkła chowam w szafce pod zlewem lub zostawiam w jego barku, upychając je na jego tył. Nie potrafię już przetrwać ani jednego dnia bez przynajmniej kilku łyków, które sprawiają, że jest mi chociaż odrobinę łatwiej. Dzięki temu czas szybciej mija.
Słyszę zgrzyt zamka i szerzej otwieram oczy z przerażenia. Jakub nigdy nie wraca tak wcześnie jak dzisiaj. Jedyne co jestem w stanie zdążyć zrobić to opróżnienie jednym haustem szklanki, schowanie butelki z alkoholem za poduszkę na kanapie i założenie opaski.
- Cześć, Lidio- słyszę sekundy później.
- Hej- mamroczę. Czuję, że zacznie mi się plątać język kiedy spróbuje powiedzieć dłuższe zdanie.
- Kupiłem jedzenie- stawia jakieś reklamówki, najprawdopodobniej z jedzeniem, na wyspie kuchennej. Cóż, picie na pusty żołądek to niezbyt rozsądna decyzja, jaką dzisiaj podjęłam.- Usiądziesz ze mną?
Cholera.
Wstaję z kanapy. Robię jeden krok i chwieję się jak na pijaczkę przystało. Przygryzam dolną wargę, starając się utrzymać równowagę i robię kolejny krok. Tym razem jest jeszcze gorzej. Zataczam się i niebezpiecznie przechylam się w bok, ale łapię za oparcie kanapy, co ratuje mnie przed upadkiem na szklany stolik. Słyszę szumy i dziwny ucisk w głowie. Dzisiaj chyba przesadziłam z tymi procentami.
Jakub w kilka sekund zjawia się przy mnie, przytrzymując mnie w pasie. Pewnie zobaczył moje nieudolne próby pójścia do kuchni.
- Co się dzieje?- pyta zmartwionym głosem. Zmartwionym? Ty idiotko, on się o ciebie nie martwi. On cię przetrzymuje.
- Nic- burczę szybko i doskonalę zdaję sobie sprawę z tego, jak brzmię, więc milknę, rezygnując z dalszych słów. Mówię jak pijak spod sklepu na mojej rodzinnej wsi.
- Lidia..- upomina mnie mężczyzna, ale nie brzmi na złego. Bardziej na przerażonego. Pewnie myśli, że zachorowałam czy stało mi się coś podobnego.- Niemal osuwasz mi się w ramionach- stwierdza przejęty i jeszcze mocniej chwyta mnie w pasie.
- Ale z ciebie drętwiak!- mamroczę, zarzucając mu ręce na szyję.- Lepiej zrobisz jak włączysz jakąś muzykę!- wyginam plecy w łuk, odchylając się mocno do tyłu. Na Jakubie nie robi to wrażenia
i nadal trzyma mnie w pasie. Gdyby mnie puścił, z hukiem uderzyłabym o podłogę.- Lidia- pociąga mnie tak, że klatką piersiową uderzam o jego twardy tors.- Co się dzieje?- chyba jeszcze nawet nie podejrzewa, co przed nim ukrywam od kilkunastu dni. Ups. To się facet zdziwi kiedy zajrzy do szafki.
Milczę. On też nie wypowiada ani jednego słowa. Czuję na twarzy jego miętowy oddech. Ja swój niemalże wstrzymuję, żeby tylko nie wyczuł ode mnie woni alkoholu.
CZYTASZ
W IMIĘ WOLNOŚCI [ZAKOŃCZONA]
Lãng mạnKiedy zostaje porwana młoda dziewczyna, każdy jej dzień wypełniony jest bezsilnością, bólem, tęsknotą za normalnym życiem i obezwładniającym strachem. Ale ona nie zamierza się poddać, chce walczyć o swoją wolność. Bohaterowie wciągają w niebezpieczn...