- Jakubie, nie radzisz sobie z nią, a tak proste zadanie ci przydzieliłem- głos starszego mężczyzny przepełniony jest złością i dominacją.
Siedzę na znajomej kanapie z mocno bijącym sercem. Ostatnie czego chcę to przebywać z tym nieobliczalnym mężczyzną w tym samym pomieszczeniu dłużej niż pięć minut, a jestem zmuszona wysłuchiwać jego zgryźliwego narzekania już od dobrych dwudziestu, jeżeli dobrze kalkuluję. A może ze stresu czas tak bardzo mi się dłuży?
Chcę się wytłumaczyć, ale z moich ust wydobywa się tylko jakiś niezidentyfikowany dźwięk. W co ja się wpakowałam? A co jeżeli teraz zabierze mnie ojciec Jakuba? Przecież on mnie zabije. Czuję, że w oczach mam łzy, które jak na zawołanie wypływają na powierzchnie i strużkami spływają po policzkach, kapiąc z nich na moją klatkę piersiową. Jaka ja jestem głupia. Przecież ta ucieczka naprawdę mogła się udać, gdybym była ostrożniejsza i nie wyskoczyła znienacka na środek ulicy.
- Ojcze..- zaczyna Jakub, ale starszy z mężczyzn go ucisza.
- Może nie mam racji?- cisza.- Udowodnij mi w takim razie, że dasz sobie z nią radę.
Drżę na te słowa. Co on chce zrobić? Kulę się jeszcze bardziej, słysząc brzęk metalu. Czy to pasek od spodni? Drżę. Z moich ust wydobywa się pisk, kiedy Jakub jednym sprawnym ruchem przekręca mnie tak, abym leżała na brzuchu.
- Lidio, musisz ponieść karę. Może to cię nauczy posłuszeństwa.
Czuję uderzenie. Przygryzam dolną wargę, żeby tylko bardziej się nie rozpłakać. Co za upokorzenie. Kolejne uderzenie na pośladkach, a później udach. Już nie umiem powstrzymać szlochu. Skóra pali mnie żywym ogniem. Poddaję się, płaczę jak dziecko i bezwładnie opadam na materiał kanapy. Wszystko już i tak mnie boli po biegu przez las, a teraz jeszcze to.
Czuję się taka słaba, bezsilna, bez jakiegokolwiek wpływu na własne życie. Przecież nie mogę tak żyć..
- Radziłbym ci przeprosić- słyszę ojca Jakuba. Jego twarz jest tuż przy mojej, przez co wstrzymuję powietrze. W tym samym momencie czuję kolejne uderzenie, więc szybko orientuję się, że to Jakub mnie bije... Uważałam go za innego niż jego ojciec. Bardziej.. ludzkiego, jeżeli można w ten sposób określić osobę, która przetrzymuje niewinną kobietę. Tak bardzo się pomyliłam. Wystarczyło, że ojciec zażądał dowodu, a on mu go dał.
- Prze.. przepraszam- mówię cicho pomiędzy szlochami.
Ten potwór przestaje, ale ja i tak nie mogę się ruszyć, więc tkwię w tej samej pozycji. Ból jest nie do zniesienia, ale nie może się równać z upokorzeniem jakie czuję.
Słyszę, jak mężczyźni się żegnają, a starszy z nich opuszcza dom. Nie czuję ulgi, bo teraz wiem już, że Jakub kroczy ścieżką swojego ojca. Podejrzewam nawet, że swoją ucieczką przekreśliłam całą dobroć, jaką względem mnie wcześniej okazywał i wcale mnie to nie dziwi.
Kiedy kanapa ugina się pod ciężarem jego ciała, żołądek podjeżdża mi do gardła. Jestem przerażona. Już widzę siebie związaną w jakiejś obleśnej, śmierdzącej piwnicy z przyjaciółmi w postaci szczurów.
- Spokojnie- mówi, gładząc moje plecy. Na jego dotyk cała się spinam. Wiem już, że w jego obecności nie jestem ani trochę bezpieczna.- Musiałem to zrobić, bo byłaś nieposłuszna.
Czuję się upokorzona. Wszystko mnie piecze. Mój ubiór, który nie zmienił się od kąpieli, nie był w stanie w żaden sposób ochronić mnie przed uderzeniami.
- Wal się- syczę przez zęby, a mój głos tłumiony jest przez materiał kanapy. Mam ochotę zginąć.
Jednym gwałtownym ruchem, przewraca mnie tak, że zmuszona jestem położyć się na plecach. Boli jeszcze bardziej.
- Niczego się nie nauczyłaś?
- Prędzej zginę niż będę ci posłuszna- mówię bez zastanowienia, ale nie mam w naturze słuchać się kogokolwiek.
Próbuję się podnieść. Nie ma niczego gorszego niż leżenie na tych wszystkich ranach, które zapewne mam. Jednak nie jestem w stanie ustać na nogach. Chwytam się kurczowo boku mężczyzny, który akurat jest pierwszym, co napotykają moje dłonie, aby nie upaść. Czuję jego umięśniony brzuch, co dobitnie uświadamia mi, że fizycznie nigdy z nim nie wygram. Muszę więc uwolnić się w inny sposób, używając nadprzyrodzonego sprytu.
- Opatrzę ci rany- mówi mężczyzna i nim zdołam jakkolwiek zareagować na jego słowa, podnosi mnie. Muszę przyznać, że jest przy tym całkiem delikatny, co jest zaprzeczeniem mojego wyobrażenia jego postury. Kiedy stawia mnie ponownie na własnych nogach, wiem, że jestem w łazience.
- Przepłuczę cię.
Chwyta mnie za dłonie i podsuwa pod kran umywalki. Chwilę później puszcza ciepłą wodę, namydla mi ręce i porządnie je myje. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, w jakim stanie jestem po biegu przez las, chociaż mam wrażenie, że podczas mojej nieświadomości ktoś już zajął się moją higieną. Mam tylko nadzieję, że nie był to on. Wyciera moje dłonie w ręcznik, a następnie odgarnia włosy z twarzy i myje mi czoło na tyle, na ile pozwala opaska.
- Teraz posmaruję cię czymś, co będzie bardzo zimne- mówi spokojnie jak do dziecka. Teraz dopadły go wyrzuty sumienia? Może je sobie w nos wsadzić.
Wzdrygam się, czując na udach jego dłoń wysmarowaną jakimś lodowatym żelem. Normalnie pewnie nakrzyczałabym na niego, że w ogóle mnie dotyka w takich miejscach, ale teraz jest mi wszystko jedno. Jeżeli ma to pomóc na ten koszmarny ból, jestem w stanie to przetrwać. Mężczyzna bardzo wolnymi ruchami rozprowadza maź w różnych miejscach, które najprawdopodobniej zostały poszkodowane. Ja już nawet nie rozpoznaję, która część ciała boli mnie najbardziej.
Jakub podnosi się do pozycji stojącej i tkwi bardzo blisko mnie. Nie wiem, co się dzieje. Przygląda mi się? Po chwili czuję jego ogromne dłonie na policzkach. Wstrzymuję oddech. Gładzi kciukiem jakieś miejsca na mojej twarzy, które nie są zasłonięte opaską.
- Będziesz miała strupy, ale wszystko powinno się zagoić. Musisz odpocząć- ponownie podnosi mnie bez najmniejszego problemu i zanosi, jak podejrzewam, do „mojego" pokoju na piętrze. Spinam się pod wpływem jego dotyku głównie przez ból rozchodzący się po moim ciele.
Kiedy czuję materac pod ciałem, od razu przekręcam się na bok, chcąc zminimalizować pieczenie.
- Co jakiś czas będę do ciebie zaglądał, gdybyś czegoś potrzebowała.
Mówi i wychodzi, oczywiście zamykając za sobą drzwi na klucz. Chyba nie sądzi, że zdołałabym uciec w takim stanie? W tym momencie i w takim stanie fizycznym nie za bardzo mnie to nawet interesuje. Nie mogę sobie jednak darować, że nie zdołałam uciec pomimo tak ogromnej szansy, jaką dostałam, a która może się już nie przytrafić. Nie trzeba być zbyt inteligentnym, żeby wiedzieć, że mężczyzna najprawdopodobniej będzie teraz dużo bardziej uważał.
Mam do siebie żal, że okazałam się być zbyt słaba. Nie podołałam, przegrywając w najbardziej żałosny sposób, jaki tylko mógłby przyjść mi do głowy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Instagram: natulla.watt
<3
CZYTASZ
W IMIĘ WOLNOŚCI [ZAKOŃCZONA]
RomansaKiedy zostaje porwana młoda dziewczyna, każdy jej dzień wypełniony jest bezsilnością, bólem, tęsknotą za normalnym życiem i obezwładniającym strachem. Ale ona nie zamierza się poddać, chce walczyć o swoją wolność. Bohaterowie wciągają w niebezpieczn...