5

1.8K 83 12
                                    

Nie pozwalam sobie cieszyć się ucieczką zbyt długo. Muszę działać trzeźwo i rozsądnie.

Oddycham głośno, zmęczona biegiem, ale nie przestaję truchtać w nieznane. Co jakiś czas obracam się, szukając wzrokiem jakiegokolwiek ruchu wśród drzew. Nie wiem czy jestem chociaż odrobinę bezpieczna i czy powinnam była przestać biec, ale wszystkie rany zaczynają dawać o sobie znać. Wątpię, żebym kiedykolwiek była w tak kiepskim stanie jak ten, w którym jestem teraz. Ale nigdy wcześniej nie byłam przecież uprowadzona.

Piszczę kiedy czuję, jak ktoś łapie mnie w pasie, przyciągając moje plecy do torsu. To ON.. Wszędzie rozpoznam te dłonie i zapach. Czuję coś zimnego na szyi, więc zerkam w dół, a kiedy dostrzegam przedmiot, zaciągam się gwałtownie powietrzem. Mężczyzna trzyma mi przy gardle nóż. Przełykam głośno ślinę. Czy jest w stanie mnie zabić?

Włosy opadają mi na twarz, jestem spocona i zakrwawiona od ran, których się nabawiłam.

- Gdzieś się wybierasz?- słyszę jego wściekły choć dziwnie opanowany równocześnie głos. Jest zaskakująco spokojny jak na fakt, że chciałam uciec.

- Pierdol się- syczę przez zęby. Mam dość tego gnojka. Był co prawda dla mnie dobry, nie zrobił mi przecież krzywdy, ale mimo wszystko przetrzymuje mnie dla swojego ojca, który może nie być już dla mnie tak wyrozumiały.

- Uważaj na słowa- ostrzega surowo.

Kiedy opuszcza rękę z nożem wzdłuż ciała, odruchowo chcę się odwrócić, ale łapie mnie za ramiona, zatrzymując przed tym ruchem. No tak, przecież tak bardzo zależy mu na anonimowości, a to, żebym nie zobaczyła jego twarzy stało się dla niego najważniejszym w życiu celem.

Teraz albo nigdy, myślę i uderzam go z całej siły stopą w krocze. Mężczyzna odruchowo łapie się za obolałe miejsce, a ja wykorzystuję okazję i zaczynam biec przed siebie. Nie słyszę jego kroków, a jedynie siarczyste przekleństwa. Nie mogę się poddać. Nie teraz.

Biegnę ile sił w nogach. Ponownie wpadam na gałęzie, czuję krew na wargach, ale nie przejmuję się tym. Liczy się tylko to, żebym była wolna. Nie podejrzewałabym siebie o umiejętność tak szybkiego biegania, nigdy nie byłam dobra z wychowania fizycznego, ale teraz radzę sobie świetnie. Tym razem nie może mnie zaskoczyć, został przecież daleko w tyle. Dyszę jak lokomotywa kiedy pomiędzy gałęziami widzę asfalt. A skoro jest ulica, niedaleko musi być jakaś miejscowość, gdzie ktoś może mi pomóc. Sama sobie nie poradzę, nie wiedząc, gdzie właściwie jestem. Tym razem przeskok przez przydrożny, dość głęboki rów nie udaje mi się tak idealnie jak wcześniej, więc do wysokości jezdni muszę się wdrapać. Jestem cała w ziemi kiedy w oszołomieniu wyskakuję na ulicę. Wprost pod nadjeżdżający samochód, który pomimo szybkiej reakcji nie ma żadnych szans na wyhamowanie.


***

Budzę się dziwnie sparaliżowana, a po uniesieniu powiek, nadal widzę ciemność. Kilka sekund zajmuje mi zrozumienie tego, co nieuniknione. Na oczach mam opaskę, a to oznacza tylko jedno- znowu jestem w potrzasku. Chcę poruszyć rękami, ale jestem do czegoś przywiązana. Staram się wybadać, gdzie jestem, ale nie rozpoznaje niczego, czego mogę dosięgnąć. Gruby sznur zaciska moje nadgarstki ograniczając moje ruchy. Zaczynam się szarpać, ale nie przynosi to żadnych skutków, a jedynie mój ból.

Jak do tego doszło? Pamiętam jedynie nadjeżdżający samochód. Potrącił mnie? A może ominął? Jestem obolała, ale nie wiem czy przez bieg, czy spotkanie z maską auta. Jestem też otumaniona zupełnie jakbym była nafaszerowana jakimiś lekami. A może właśnie jestem? Co za psychopata z tego całego Jakuba, jeżeli rzeczywiście naszprycował mnie lekarstwami bez mojej zgody.

Słyszę dźwięk przekręcanego w drzwiach kluczyka, więc kulę się przy ścianie na tyle, na ile pozwalają mi sznury. Boję się, co mnie spotka za swoją próbę ucieczki. Słyszę zbliżające się kroki mężczyzny. Przystaje przy mnie, a następnie kuca.

- I co ja mam z tobą zrobić, co?- słyszę dobrze mi już znajomy głos. Gładzi mnie ogromną dłonią po włosach, a ja się wzdrygam.

- Jakim prawem mnie tu trzymasz?

Śmieje się w głos, jakbym powiedziała coś zabawnego.

- Tu nie ma żadnych praw, nie zauważyłaś?

- Nie jestem niczyją własnością- warczę, chociaż w duchu boję się jak mała dziewczynka. Chyba powinnam trzymać język za zębami, bo mam ochotę się rozpłakać kiedy słyszę następne słowa.

- Za chwilę przyjedzie mój ojciec. Nie jest zadowolony z twojego wybryku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Instagram: natulla.watt

<3

W IMIĘ WOLNOŚCI [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz