Jakub tego chce. Czuję to, a jego zachowania i gesty mówią same za siebie. Może kiedy przestanę być dla niego czymś w rodzaju celu do osiągniecia, znudzi się i mnie wypuści? Czuję niesmak do samej siebie, że w ogóle chcę się posunąć do czegoś takiego, ale nie widzę innego wyjścia. Nic innego nie przyszło mi do głowy od kilku niesamowicie długich tygodni, a coś czuję, że nic nie zmieni się w moim życiu, jeżeli będę biernie czekała. Nie chcę utknąć tu na całe życie, przecież to niedorzeczne.
Boję się, że przez to, co chcę, a raczej muszę zrobić, do końca swoich dni będę patrzyła na siebie z obrzydzeniem, ale jeżeli ma się to udać, jestem gotowa przynajmniej spróbować. Jest to już niemal desperacki czyn, ale wiem, że nie dam rady dłużej żyć w ten sposób, a alkohol też kiedyś się skończy. Wtedy już do końca zwariuję.
Upijam kolejny spory łyk procentów, patrząc przez okno wychodzące na taras. Dzisiaj jest pochmurno, szaro i brzydko, zupełnie jak w mojej duszy. Świat ze mną płacze w postaci grubych kropel deszczu, ale naprawdę nie mam wyboru. To znaczy mam, ale ten drugi do niczego mnie nie zaprowadzi, doskonale o tym wiem. Jestem tu uwięziona i nikt nie może przyjść mi z pomocą. Chęć walki opuściła moje ciało, szanse na to, że ktokolwiek mnie stąd wyciągnie maleją z każdym dniem. Łza płynie mi po policzku, ale skupiam się na kroplach deszczu uderzających o szybę.
Nie pozostaje mi nic innego jak podpić się i wyłączyć myślenie. Może alkohol, który w siebie wlewam uśmierzy wewnętrzny ból i wstyd względem samej siebie? Mam taką nadzieję. Najlepiej by było, gdybym niczego nie pamiętała.
Upijam kilka kolejny łyków. Kręci mi się w głowie, w uszach mi szumi, ale tym lepiej. Jestem coraz mniej świadoma. Zerkam na zegarek i z mocno bijącym sercem stwierdzam, że nieubłaganie zbliża się godzina powrotu Jakuba. Odstawiam butelkę i przyglądam się swojemu odbiciu w szybie. Na zewnątrz zrobiło się już ciemno, więc idealnie widzę odbicie samej siebie. Włosy mi urosły, ale twarz zmizerniała. Nie dostrzegam już tego błysku, radości i chęci do życia, co oczywiście jest normalne w sytuacji, w jakiej się znalazłam. Boję się jednak, że po tych wszystkich wydarzeniach, nigdy nie będę tą samą dziewczyną, którą byłam. Czy kiedykolwiek zobaczę rodziców? Rodzeństwo? Przyjaciół? Muszę o to walczyć. Póki żyję, nie poddam się.
Po jakimś czasie słyszę dźwięk zamka. Ostatni raz patrzę na swoje odbicie w szybie i nasuwam opaskę na oczy, a dla odwagi upijam kolejny łyk whisky, który zagryzam ogórkiem, którego znalazłam wcześniej w lodówce. Nie chcę, żeby śmierdziało ode mnie na kilometr. Nie interesuje mnie też to, czy znajdzie tą prawie dopitą butelkę czy nie. Mam ukrytą jeszcze jedną tak na wszelki wypadek, ale mam nadzieję, że nigdy mi się nie przyda.
Słyszę, że Jakub włącza muzykę, co nie jest do niego podobne.
- Lidia!- woła mnie.
Zaciągam się powietrzem i wychodzę ze swojego pokoju, starając się utrzymać pion. Zatrzymuje się przy schodach, łapiąc za poręcz tak dla pewności. Nie chciałabym się przewrócić. Jak najdłużej postaram się stwarzać pozory normalności. Musi uwierzyć, że tego chcę.
Jakub krząta się po kuchni, więc czekam aż zwróci na mnie uwagę. Nie mogę do niego podejść, bo mógłby zauważyć mój chwiejny krok.
- Dlaczego tu stoisz?- jest już bliżej mnie.
- Jakub..- zaczynam i przegryzam na moment dolną wargę.- Podejdziesz?- staram się brzmieć słodko, ale stres zjada mnie od środka. Co ja wyprawiam..
Chwilę się waha, ale podchodzi i staje tuż przede mną.
- Czy coś się sta..
Nie daje mu dokończyć zdania. Wiem już dokładnie, jakiej wysokości jest, więc zaciskam mocno powieki i bez problemu łapię go za policzki, a następnie przyciskam swoje usta do jego. Mija chwila zanim uświadamia sobie, co się dzieje, ale odwzajemnia pocałunek i splata nasze języki we wspólnym tańcu.
CZYTASZ
W IMIĘ WOLNOŚCI [ZAKOŃCZONA]
RomanceKiedy zostaje porwana młoda dziewczyna, każdy jej dzień wypełniony jest bezsilnością, bólem, tęsknotą za normalnym życiem i obezwładniającym strachem. Ale ona nie zamierza się poddać, chce walczyć o swoją wolność. Bohaterowie wciągają w niebezpieczn...