7

1.8K 87 11
                                    

Budzi mnie czyjś głos. Spałam zwinięta w kłębek, leżąc na boku, a otulona jestem kocem. Nie pamiętam, żebym go na siebie naciągnęła, więc podejrzewam, że Jakub zgodnie ze swoimi słowami, przychodził do pokoju i sprawdzał, co ze mną.

- Lidia?

Nie odpowiadam, udając, że nadal śpię.

- Musisz wstać- czuję jego łapę na ramieniu, więc zaciskam mocniej powieki.- Zaprowadzę cię do łazienki, a później do kuchni. Musisz coś zjeść. Marniejesz w oczach.

Uparcie milczę chociaż wiem, że bardzo się tym narażam. Trudno. Niech mnie bije, a nawet zabije, jeśli chce. No i chyba nie dziwi się, że schudłam po takich przeżyciach ostatnich... właściwie to już straciłam poczucie czasu i nie wiem, ile trwa to więzienie.

Kiedy po kolejnym upomnieniu nie wykonuję ani jednego ruchu, czuję jak jego ręka wsuwa się pod moje kolana, a druga obejmuje w pasie. Bierze mnie na ręce i schodzi po schodach w dół.

- Myślisz, że mam czas na twoje wygłupy?

Nie odpowiadam. W żaden sposób też nie reaguję kiedy stawia mnie na zimnych płytkach.

- Przebierz się- rozkazuje sucho, ale ja uparcie stoję bez ruchu. Wzdycha przeciągle, zrzucając coś ciężkiego na podłogę. Wzdrygam się.

- Ja pierdolę. Nie mam cierpliwości na twoje fochy- czuję jego ręce na brzuchu. Zaczyna podnosić moją bluzkę do góry.

- Nie dotykaj mnie!- wydzieram się, cofając się gwałtownie do tyłu. Szczęście, że na nic nie wpadam.

- O, jednak przypomniałaś sobie, jak się mówi- stwierdza z drwiną w głosie.

Wiem doskonale, że spieranie się do niczego nie prowadzi, ale nie umiem tak po prostu się poddać.

- Wyjdę na trochę, a ty w tym czasie się wykąp i przebierz w ubrania, które leżą na półce- instruuje.

Muszę przyznać, czuję się podejrzanie dobrze, więc wolę się nie zastanawiać, jak długo spałam i czy ponownie w jakiś sposób podano mi nieznane mi leki.

- Dobrze... nie musisz mi ojcować- burczę pod nosem, nie ruszając się ani o milimetr.

- Działasz mi na nerwy, dziewczyno- mówi zanim wychodzi z łazienki. Szybko ściągam z siebie opaskę. Przez chwilę przyzwyczajam się do jasności, jaką daje pojedyncza żarówka zawieszona przy suficie, a następnie pozbywam się nieprzyjemnie pachnących ubrań i wchodzę pod prysznic. Wszystkie czynności wykonuję w przyśpieszonym tempie, wiedząc, że mężczyzna może wrócić w każdej chwili. Staram się przy tym doceniać te kilka minut kiedy nie muszę mieć opaski. Po prysznicu zakładam na siebie przygotowaną już czystą bieliznę i ubrania składające się z jeansów i bluzki z krótkim rękawem w kolorze pudrowego różu. Nie wnikam, skąd to ma. Cieszę się za to, że w końcu mam na sobie normalne ubranie, ale to z kolei przypomina mi, że przed moją marną próbą ucieczki mieliśmy gdzieś wyjechać. Na tą myśl przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz. Policja jednak mnie tu nie znalazła, więc moje ostatnie nadzieje legły właśnie w gruzach.

Zakładam opaskę dosłownie dwie sekundy przed tym jak drzwi się otwierają. Widząc, że jestem gotowa, zaprowadza mnie do kuchni, trzymając mnie za rękę i każe usiąść na krześle przy stole.

- Jedz- przewracam oczami na jego władczy ton. Dobrze, że tego nie widzi.

- Nie jestem głodna.

- Mało mnie to interesuje. Masz to zjeść- niemal wciska mi widelec w dłoń.

Wzdycham i niezdarnie zaczynam nabierać jakieś składniki. Zanim porcja trafia do mojej buzi, połowa, jak nie więcej, ląduje na podłodze, ale trudno. Nie wiem, czego ode mnie wymaga kiedy mam na oczach tą głupią opaskę.

W IMIĘ WOLNOŚCI [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz