8

1.7K 84 4
                                    

Dojeżdżamy na miejsce jakiś czas później, który dłużył mi się niemiłosiernie. Możliwe nawet, że na chwilę przysnęłam, ale głównie siedziałam, oparta policzkiem o szybę i myślałam o moim dotychczasowym życiu, przyjaciołach, rodzinie. Wyobrażałam sobie, że wcale nie zostałam porwana i za chwilę będę w domu, obejrzę odcinek ulubionego serialu i spotkam się z przyjaciółką. Zjemy razem pizzę i napijemy się ulubionego wina albo tej okropnej herbaty, którą parzy mi za każdym razem kiedy ją odwiedzam. Zdążyłam w to uwierzyć, przez co teraz czuję się jeszcze gorzej.

Z pomocą Jakuba wysiadam z pojazdu i staję na jakimś chodniku lub asfalcie. Odruchowo robię na oślep kilka kroków w przód, ale zostaję zatrzymana przez mężczyznę.

- Nie uciekaj mi- niemal szepcze, a moje serce zaczyna nierówno bić.- I nie bój się, jeżeli będziesz grzeczna, nic ci się nie stanie.

Czy mogę mu ufać? Chyba nie mam innego wyjścia, ale fakt że się odezwał, bardzo mi pomógł. Teraz przynajmniej wiem, że jesteśmy w zamkniętym pomieszczeniu, gdzie po jego słowach roznosi się echo. Zamyka drzwi samochodowe, a ja aż podskakuję w miejscu, karcąc się za to w myślach. Kiedy przejeżdżam butem po posadzce nie czuję żadnych łączeń jak to jest w przypadku płyt chodnikowych. Jestem więc prawie pewna, że jesteśmy w jakimś garażu podziemnym, a upewniam się co do tego kiedy to niby przypadkiem wpadam na pewien samochód stojący obok, a kolejny przejeżdża w bliżej nieokreślonej odległości od nas. Koniecznie muszę nauczyć się kombinować, żeby zdobywać informacje.

Jakub łapie mnie za nadgarstek i trzyma bardzo blisko swojego ramienia, prowadząc w jakimś kierunku. Słyszę dźwięk rozsuwanych drzwi oraz komunikat w innym języku. Winda. Wchodzimy do niej, a drzwi się zamykają. Nie jedziemy długo, a po kolejnym komunikacie, którego nie rozumiem, wychodzimy na jakiś korytarz. A przynajmniej tak mi się wydaje. Nasze kroki są stłumione, więc najwyraźniej idziemy po wykładzinie. Po następnym zatrzymaniu się, Jakub otwiera drzwi i wchodzimy do kolejnego pomieszczenia. Drzwi zamykają się za moimi plecami, a ja mam wrażenie, że właśnie zupełnie odcięły mnie od świata zewnętrznego.

- Musisz coś zjeść- słyszę mężczyznę.

- Naprawdę nie mogę. Zjadłam dzisiaj bardzo dużo- tak właściwie to nie wiem czy mamy ten sam dzień, nie wiem, ile jechaliśmy ani gdzie tym razem jestem, ale ostatnie o czym myślę to jedzenie.

Pomimo moich protestów zostaję usadzona na miękkim krześle. Mężczyzna chwilę krząta się po kuchni, wnioskując po ciągłym otwieraniu i zamykaniu szafek oraz lodówki. Co chwilę coś przede mną stawia.

Czuję, że nie przełknę ani kęsa. Mój żołądek to jeden wielki supeł. Jestem zestresowana ponownym nieznanym dla mnie położeniem i boję się, co przyniosą kolejne dni. Ta niemoc jest okropna. Zawsze byłam osobą, która niczego się nie bała, dążyła do wyznaczonych sobie celów, a przede wszystkim nie poddawała się. Teraz nie przypominam samej siebie, ale jakie mam prawo wygrać? Niemalże zerowe.

- Otwórz buzię- ten ton jest raczej tym, któremu nie warto się sprzeciwiać.

- Nie jestem głodna- mamroczę, zaciskając mocno usta.- Mogę zostać sama?

Wzdycha ciężko, ale ku mojemu zdziwieniu, podnosi mnie i w pozycji panny młodej zanosi do innego pomieszczenia. Robię wszystko, aby styk naszych ciał był jak najmniejszy, więc kulę się i oplatam ręce wokół ciała za każdym razem kiedy mnie niesie.

- Przyda się nam odpoczynek- mówi, sadzając mnie na bardzo miękkim łóżku. Czuję pod dłonią pościel. Bardzo ładnie tu pachnie, więc powinnam raczej cieszyć się, że nie postanowił zamknąć mnie w lochu.- Możesz tu trochę zostać, przespać się.

W IMIĘ WOLNOŚCI [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz