#3 Jesteś gejem?

916 49 6
                                    

Następnego dnia lekcje musiały odbyć się trochę później ponieważ Tsireya pomagała w czymś matce. Kiri i Tuk poszyły trochę popływać, a Lo'ak gdzieś zniknął, a ja nie widziałam za bardzo co ze sobą zrobić.

Stwierdziłem, że może pomogę trochę Tsireyi. Poszedłem w stronę jej domku z nadzieją, że ją tam znajdę. Kiedy byłam już prawie przed na mojej drodze stanął Aonung. Zmarszczyłem brwi i chciałem go wyminąć, nie miałem ochoty na konfrontacje z tym dupkiem.

- Hej! Gdzie to się wybierasz? - zapytał pociągając mnie do tyłu.

- Idę do Tsireyi zapytać czy nie potrzebuje w czymś pomocy. Możesz mnie puścić? - zapytałam lekko zirytowany próbując się uwolnić z jego uścisku.

- Myślałem, że moja siostrzyczka podoba się drugiemu bratu, a jednak - zaśmiał się. Czy mówiłem ze Aounung to irytująca kupa gówna? Nie? To właśnie mówię.

- Nie. Nie podoba mi się w ten spsob. Oczyścić jest ładna ale... nie w moim typie - odpowiedziałem i chciałem wznowić drogę do domku ale ten znowu mnie pociągnął do tyłu i złapał za biodra stawiając przed sobą.

- Mhm a kto jest w twoim typie? - zapytał z cwaniackim uśmiechem. Uśmiechnąłem się do niego słodko i przygryzłem wargę udając zamyślonego. Popatrzyłem na niego, ten wpatrywał się w moije usta z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Hmmm... myśle, że Irytujące, bezczelne i zjebane dupki są spoko ale! Tylko jeśli ich imię nie zaczyna się na A, a kończy na onung - mina mu zrzedła. O to chodzi 1:0 dzbanie dla Neteyama. - Jak widzisz nie można mieć wszystkiego. A teraz wybacz ale idę do two...

- Jesteś gejem? - zapytał po chwili. Usniosłem brwi, serio tylko tyle wywnioskował z mojej wypowiedzi? Przewróciłem oczyma i udałem się przed siebie. - Dobra nie ważne. Ale hej! Jeśli chcesz pomoc to możesz przenieść te skrzynki w tamto miejsce. Jest ich dużo a mi samemu zajmie to wieki i jeszcze biedny nabawie się jakichś bólów kręgosłupa - popatrzyłem na niego po czym przeniosłem wzrok na skrzynki. - No wiesz chyba, że nie dasz rady, nie wyglądasz jakbyś grzeszył mięśniami czy coś - zaśmiał się głośno. Mi wcale nie było do śmiechu, nie patrząc na niego chwyciłem za skrzynkę i ruszyłem do wskazanego miejsca. Po około godzinie wszystkie skrzynki były już przeniesione, a ja myślałem, że się nie wyprostuje.

Wtedy przyszła Tsireya i powiedziała, ze możemy iść na lekcje. Kiedy już chciałem odmówić z powodu zmęczenia. Pewna podróbka zielonego pociągnęła mnie w stronę wody gdzie czekali już wszyscy. Zabijcie mnie.

- Można wznieść petycje o zmianę pary? - zapytałem.

- A co boisz się, ze cie utopie? - zapytał zirytowany Aonung.

- A żebyś wiedział! Ostatnio nie wykazałeś się jakimiś resztkami rozsądku - odpowiedziałem zgryźliwie.

- Dobra nie słuchajcie go róbmy co mamy robić i tyle - odpowiedział wymijająco. Dzisiaj mieliśmy poćwiczyć nurkowanie. Zajebiście, już wysyłam zaproszenia na pogrzeb.

- Spokojnie Net nie utopie cię zluzuj. Dobra musisz wziąć głęboki oddech i popłynąć jak najniżej dasz rady będę z toba więc w razie czego jak twój książę na białym koniu uratuje cię moja księżniczko. Nie ma się czego bać - popatrzyłem na niego jak na idiotę. Dałem mu znak ręka żeby przestał sie produkować i żebyśmy zaczynali.

Aonung policzył do 3 i zanurkowaliśmy. Dopłynąłem myśle, że do połowy kiedy powoli zaczynało mi brakować tlenu. Zaczynałem powoli zawracać czego do końca chyba nie zauważył Aonung bo płynął dalej w dół. Wypłynąłem na powierzenie modląc się żeby tym razem nie wpadł na jakiś pojebany pomysł wciągania mnie pod wodę. Usłyszałem jak wypływa za moimi plecami i odwróciłem się w jego stronę. Ten wyjął ręce z pod wody, w których miał pełno różnych muszelek.

- Prawda, że piękne? Chodź zrobimy z nich naszyjniki. Nauczę cię wszyskiego.

Popłynęliśmy razem do brzegu.
Aonung przyniósł rzemyki i małe ostre wykałaczki. Pokazał mi jak przebić muszelke, żeby jej nie rozwalić. Ja przebijałem a ten układał je na rzemyku.

Po jakimś czasie skończyliśmy, a naszyjnik wyszedł nam nawet ładny.
Wstaliśmy z zamiarem pójścia po więcej muszelek. Chciałem zrobić naszyjnik dla Tuk i Kiri, wiedziałem, że coś takiego im się spodoba.

Zrobiliśmy łącznie 5 naszyjników, zauważyłem że Aonung zostawił trochę muszelek ale nie skomentowałem tego i tak nie były potrzebne.

- Idziesz dzisiaj na przyjęcie? - zapytał.

- Nie wiem - spojrzałem na niego. - Nie słyszałem nic o przyjęciu - odpowiedziałem szczerze.

- Mhm... Nie wiem czy was zaproszą... Organizuje to moja matka. Jedna z jej bliższych przyjaciółek jest w ciąży i niedługo ma urodzić dziecko. To taka tradycja przed każdymi narodzinami robi się przyjęcie gdzie wszyscy przygotowują się na przyjście dziecka - wyjaśnił. Pokiwałem głową, w sumie to szkoda, że nas nie zaprosili. Ale patrząc bo tym jak Ronal była chętna by nas przygarnąć to się nie dziwie. - W sumie to dlatego przenosiliśmy skrzynki i robiliśmy te naszyjniki. Potrzebuje trzech dla Tauri, przyjaciółki matki, jej męża i ich syna, w sumie to nie wiem po co ale matka mi kazała.

- A wiec wykorzystałeś mnie do ułatwienia sobie życia? - zapytałam ze śmiechem.

- Z jednej strony tak ale tez w sumie nie. Wiedziałem ze cię to zainteresuje wiec w sumie to to wykorzystałem... Ale! Nauczyłeś się robić naszyjniki wiec oboje czerpiemy z tego korzyści -
wyszczerzył się. No tak podstępna ryba.

- Dobra muszę się zbierać na to przyjęcie. Szczerze mi się nie chce No ale jak trzeba to trzeba - westchnął - To do zobaczenia później księżniczko.

Neteyam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Na początek chcę was BARDZO przeprosić za to, że tak długo nie było rozdziału. Nie chce, żeby ta książka była jakaś słaba i chciałabym ją dopracować, chociaż nie zawsze mi to wyjdzie. Wiec jeszcze raz przepraszam i mam nadzieje ze rozdział się spodobał!

Mogę wam powiedzieć, że w ramach rekompensaty dodam kolejny rozdział jeszcze w tym tygodniu!

Oczywiście dziękuje z całego serduszka za wszystkie gwiazdki i komentarze❤️❤️

Buziaczki <3

Princess ~ AonungxNeteyamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz