#10 Sugerujesz mi coś?

736 42 1
                                    

Jutro są urodziny Aonunga, a ja dalej nic dla niego nie mam. Siedziałem na jakiejś skale z totalna pustka w głowie.  Wytężałem ostatnie komórki mózgowe i wtedy dostałem takiego olśnienia! Wpadłem na tak genialny pomysł. Skoro Aonung dał mi naszyjnik z muszelką, czyli poniekąd symbol morza, ja dam mu naszyjnik z czymś co może symbolizować las.

Jedyne co mi zostało to znaleźć coś wartego uwagi, co mu się spodoba. Ruszyłem w stronę lasku chcąc znaleźć coś z czego mógłbym zrobić naszyjnik.

- Hej Neteyam! Masz może trochę czasu? - usłyszałem za sobą Sulani.

- W sumie to tak, a coś się stało? - zapytałem. Dziewczyna podbiegła do mnie lekko zdyszana.

- Nie. Znaczy jakbyś chciał to mam teraz chwile i mógłbyś mi trochę podpowiadać o waszym ojcu. W końcu to Toruk Makto! Nigdy nie wierzyłam, że go poznam.

- Wiesz w sumie to co ja ci będę opowiadał, sama go możesz zapytać - powiedziałem na co dziewczyna otworzyła buzie.

- Uh naprawdę? O matko to by było niesamowicie! Naprawdę możesz to dla mnie zrobić? - uśmiechnąłem się i pokiwałem głową na co dziewczyna aż podskoczyła z ekscytacji. - Okej to oh tak się ciesze! Dobra, uhhh uspokój się. Chciałam powiedzieć, że możemy udać się potem do Zatoki Praojców i wiesz jeśli twoje rodzeństwo tam nigdy nie było to mogą pójść z nami. Z nimi też bym chętnie porozmawiała.

- Nie ma sprawy, zapytam ich - powiedziałem na co dziewczyna szybko pokiwała głową i machając mi ręką, oddaliła się. Ja udałem się dalej w stronę lasku.

Przedostałem się przez drzewa i dotarłem nad jeziorko. Zacząłem się rozglądać za czymś co byłoby idelane do mojego prezentu. Obszedłem całe jeziorko szukając czegoś co się nada gdy nagle go zobaczyłem. Piękny i lśniący. Jego zieleniny kolor odbijał się w tafli wody. W niektórych miejscach przechodził w niebieski, nie mogłem oderwać od niego wzroku. Takiego cudownego kwiatka to ja w życiu nie widziałem.

- Czego tam szukasz? - usłyszałem za sobą przez co podskoczyłem poślizgując się na korzeniu. Podniosłem się powoli z ziemi patrząc gniewnie na roześmianego Aonunga. Super.

- Nie twoja sprawa. Co tu robisz? - zapytałem wstając i otrzepując się z ziemi.

- Widziałem jak tu wchodziłeś, a jako przykładny, przyszły wódz klanu chciałem osobiście zaprosić cię na moje jutrzejsze 17 urodziny, na których zostanę oznaczony tatuażem odważnego ducha walki - powiedział bardzo poważnych tonem, a ja ledwo dusiłem w sobie śmiech co prawie poskutkowało moją kolejną glebą.

- Odważnego co? - zaśmiałem się głośno przez co tamten zrobił skwaszoną minę.

- Ha ha ha bardzo śmieszne, Neteyam! Dośmiałem się! - powiedział zirytowany moim zachowaniem. - A tak w ogóle czemu zadajesz się z Sulani?

- Cóż jest bardzo miła i bardzo interesująca. Bardzo przyjemnie mi się jej słucha - odpowiedziałem. Aonung obszedł jeziorko i stanął koło mnie.

- Ona jest dziwna.

- Nie, bardzo ciekawa. Interesuje się innymi klanami to chyba dobrze, że chce pogłębiać swoją wiedzę - odpowiedziałem marszcząc brwi. Chłopak tylko prychnął.

- Nie powinna się tym tak interesować tylko siedzieć w domu i zająć się czymś pożytecznym. To może nam tylko narobić zbędnego kłopotu - założył ręce na piersi.

- Cóż, wiesz niektórzy lubią się edukować, ale jak widzie innym przychodzi to z trudem - powiedziałem również zakładając ręce na piersi.

- Sugerujesz mi coś?

- Ja? W życiu! Jak mógłbym sugerować coś wielkiemu Aonungowi z tatuażem odważnego ducha walki! Nie śmiałbym - powiedzialem dramatycznie na co dostałem dość mocno w ramie.

- Oh jasne oczywiście. A tak w ogóle, to jesteś tu jeszcze brudny - wskazał na tylną część moich ud. Popatrzyłem tam na co Aonung korzystając z mojej nie uwagi szybko mnie podniósł.

- Nie musisz dziękować - powiedział i za nim zdążyłam jak kolwiek zareagować wrzucił mnie do jeziorka. Szybko się wynurzyłem chcąc na niego nawrzeszczeć, ale jedyne co zdążyłam zauważyć to jego ogon znikający za drzewami.

Cały mokry i wkurzony wyszedłem z wody otrzepując się. Udałem się w stronę kwiatka, ale za nim go zerwałem zawahałem się przez chwile. Czy on zasługuje na taka dobrać z mojej strony? Oczywiście, że nie. Z tą myślą ostrożnie zerwałem kwiatka i wsadziłem go delikatnie do sakiewki. Zerwałem też trochę świecącej trawy, którą miałem zamiar wpiąć w rzemyk i pare innych ozdobnych roślin.

Wróciłem do domu chcąc od razu wziąć się do robienia naszyjnika, ale przypomniałem sobie wtedy o Sulani. Poszedłem w stronę plaży gdzie znajdowało się moje rodzeństwo i córka wodza.

- Hej! Mam dla was propozycje. Moja znajoma Sulani zaproponowała nam wycieczkę do Zatoki Praojców. Co wy na to? - Tuk i Kiri od razu pokiwały głowami. Lo'ak sie nie odezwał ale również nie wyraził sprzeciwu.

- To świetny pomysł. Mogłabym zabrać się z wami? - zapytała Tsireya. Pokiwalem głowa i kazałem isc za mna. Kiedy dotarliśmy na miejsce Sulani już na nas czekała.

Przywitała się miło ze wszystkimi i popłynęliśmy w tamtym kierunku. Jak już się tam dostaliśmy dziewczyna ciągle nam o czymś opowiadała, widać było zainteresowanie mojego rodzeństwa, nawet samej Tsireyi. Opłynęliśmy ich drzewo dusz dookoła. Było pod wodą wiec dzięki temu wyglądało naprawdę bardzo spektakularnie.

Byliśmy cały czas w grupie, ale nagle nie mogłem nigdzie dostrzec Kiri. Szybko się odwróciłem żeby jej poszukać ponieważ nie chciałem zgubić siostry zważając, że to pierwszy raz jak tu jesteśmy.

Przeraziłem się niemiłosiernie kiedy zobaczyłem jak dziewczyna cała bardzo nienaturalnie się trzęsie przez co zaczyna się topić. Podpłynąłem do niej wołając resztę. Musiałem odłączyć jej tsaheylu i wyciągając ja na powierzchnie. Szybko wróciliśmy do domu i przekazaliśmy dziewczynę w ręce ojca.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
#10!
Pierwsza dziesiątka za nami!

Mam nadzieję, że rozdział się podobał! Następny pojawi się najprawdopodobniej w weekend!

Za wszystkie komentarze i gwiazdki serdecznie dziękuje!

Buziaczki <33333

Princess ~ AonungxNeteyamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz