#33 Już nic mnie nie bolało

546 36 10
                                    

Od rana było dość pochmurno i miałem przeczucie, że ta pogoda wcale nie zwiastuje niczego dobrego. Chociaż było spokojnie cały czas w głowie miałem wrażenie, że no cóż. Jest za spokojnie.

Cały dzień patrzyłem gdzie jest Kiri, czy na pewno wszystko z nią w porządku. Nie chciałem powtórek z rozgrywki. Obserwowałem Tuk i Lo'aka, a nawet Tsireye, Aonunga i Rotxo. Cały czas miałem przeczucie, że muszę mieć ich blisko bo dzieje sie coś niedobrego.

Koło południa zaczął padać deszcz, nie przeszkadzało nam to za bardzo. Siedziałem z Kiri i Tuk robiąc koszyki. Ostanio było to główne zainteresowanie Tuk, a kim my bylismy, żeby jej odmówić?

Palce mi już całe ścierpły tak samo i nogi. Powiedziałem dziewczyną, że idę rozprostować nogi, ale zaraz wrócę.

Wychodząc z pod daszku gdzie siedzieliśmy zauważyłem, że mój tata rozmawiał z Tonowarim. Widać, że nie rozmawiali o kwiatkach i stokrotkach. Coś się działo, a ja dalej nie wiedziałem co. Mój tata wyłapał mój wzrok po odejściu Tonowariego. Dalej mieliśmy napięte stosunki, ale miałem nadzieje, że niedługo wszystko się załagodzi. Zmarszczyłem brawi, a tata kiwną głową dając mi znak, że wszystko jest w porzadku. Ale ja wiedziałem, że nie jest. Nie jest i to bardzo.

Ale również wiedziałem kto może wiedzieć coś nie coś o tej sprawie. Ale zdecydowałem, że później go zapytam. Rozglądałem się jeszcze raz upewniając się, że Lo'ak jest z Taireya w miejscu gdzie wcześniej ich zostawiliśmy wiec wróciłem pod daszek do sióstr.

- Cały dzień chodzisz jakiś niespokojny - powiedziała Kiri od razu jak usiadłem. - Co się dzieje?

- Sam nie wiem. Mam jakieś złe przeczucie - wytłumaczyłem. - Naprawdę nie wiem dlaczego. - Kiri patrzyła na mnie jeszcze przez chwile, ale pokiwała głową i wróciła do dalszego wyplatania koszyków.

***

Mama zawołała nas na obiad, więc wszyscy ruszyliśmy w stronę domku. Tata stał na zewnątrz patrząc na mnie uważnie. Również nie spuszczałem z niego wzroku. Kiedy weszliśmy do środka od razu usiedliśmy, a Kiri pomogła mamie podać obiad.

Jedliśmy jak nigdy w ciszy i wiedziałem, że coś jest na rzeczy, ale nie chciałem pytać przy całej rodzinie. Tata się czegoś bał, ale nie pokazywał tego.

- Macie jakieś plany? - zapytała mama żeby rozluźnić i tak wystarczająco napiętą atmosferę.

- Będziemy kończyć nasze koszyki! - zawołała radośnie Tuk.

- To wspaniale! Ostatnio popsuł mi się jeden, może zrobisz też dla mnie? - zapytała mama, a Tuk ochoczo pokiwała głową.

Dokończyliśmy jeść w ciszy. Kiri pozbierała naczynia i zbieraliśmy się do wyjścia.

- Net! Stój - usłyszałem głos ojca i od razu się zatrzymałem. - Chodź ze mną.

Ruszyłem za nim. Zatrzymał się kilka stóp od naszego domku i przez chwile się nie odzywał.

- Dzieje się coś niedobrego - powiedział w końcu. - Szukają nas. Atakują sąsiednie wioski, ale nie robią im krzywdy, na szczęście. - kontynuował, a ja stałem i patrzyłem na niego.

- Zaopiekuj się rodzeństwem, proszę. Wiem, że nie jestem wybitnym ojcem, ale jesteśmy w niebezpieczeństwie. Nie chce aby ktokolwiek z was ucierpiał. Nie wypływajcie nigdzie i najlepiej nie oddalajcie się od wioski - nakazał. - Nie chce mówić tego reszcie żeby siać niepotrzebnej paniki, ale tobie ufam. Wiem, że nigdy się na tobie nie zawiodę. - powiedział i położył rękę na moim ramieniu. - I miałeś racje. To ja jestem egoistyczny, cały czas chce waszego bezpieczeństwa nie patrząc przy tym na wsze szczęście. Jeśli wiesz, że to on, niech tak będzie - uśmiechnął się przyciągając mnie do uścisku. Oddałem go niepewnie. Cóż byłem w niemałym szoku.

Princess ~ AonungxNeteyamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz