Po super przygodzie, przy której prawie byłem światkiem męczeńskiej śmierci mojego brata, nie mówię, że nie zasłużył, Rotxo i Aonung od razu podpłynęli do niego łapiąc go za ręce. Lo'ak zaczął się szarpać, a wielki stwór chyba do końca nie ogarnął co się dzieje.
Jak tylko dopłynęli do nas stuknąłem brata w czoło dorośle pokazując moje rozczarowanie jego postawą. Tulkun przez chwile próbował za nami płynąć, ale zaczął zwalniać wraz z naszym zbliżaniem się do wioski.
Wszyscy wraz z szarpiący się Lo'akiem od razu zaczęliśmy kierować się w stronę wyspy, a ja wtedy dopiero zauważyłem, że nie ma z nami Kiri. Chciałem zawrócić, żeby jej poszukać, ale Tsireya zdążyła załapać mnie za rękę.
- Co się dzieje Neteyam? - zapytała zmartwiona.
- Kiri. Została w wodzie, nie wiem gdzie jest - odpowiedziałem. Byłem trochę rozkojarzony, najstarszy brat, wojownik, a nie potrafi upilnować własnego rodzeństwa. Super. W takich chwilach czasem mam ochotę usiąść i się po prostu rozpłakać. Co się ze mna dzieje do chuja.
- Ja pójdę jej poszukać, wy idźcie - odezwał się Rotxo od razu puszczając Lo'aka i udając się w stronę plaży. Śledziłem go jeszcze przez chwile wzrokiem dopóki Tsireya lekko mnie nie popchnęła.
Kiedy dotarliśmy do domku Olo'eyktana i Tsahik, a Aonung wyjaśnił całą historie, powiem tak nigdy w życiu nie wiedziałem tak wściekłego Tonowariego. Wydawał się naprade spokojnym gościem, ale teraz miałem wrażenie, że jakbym go dotknął to bym się sparzył i może stracił płaca... albo od razu całą rękę. Aż podskoczyłem kiedy Tonowari krzyknął, że mamy usiąść.
- To wasza wina! Mieliście ich pilnować - syknęła Ronal do swoich dzieci. Tsireya wyglądała jakby chciała coś powedziec ale ostatecznie się powstrzymała, natomiast Aonung tylko schylił głowę. W tym samym czasie przyszli też nasi rodzice. Ojciec widocznie był strasznie rozczarowany.
- Przyniosłeś hańbę swojej rodzinie, swojemu ojcu! Payakan to wygnany Tulkun, zabił swoich braci oraz wodnych Na'vi - zaczął powoli, ale dosadnie tłumaczyć Tonowari.
- On nie zrobił nic złego. Chciał dobrze, ale...
- Milcz Lo'ak - odezwała się Neytiri, widać było, że mój brat od razu posmutniał. Miałem ochotę wstać i go przytulić. Jednak jest to mój brat, może zrobił coś głupiego ale wciąż. Zrobiło mi się go szkoda.
- Postawie go do pionu - powedzial Jake od razu chwytając Lo'aka za ramię i wyprowadzając go z domku. Patrzyłem na to wszystko z bezsilnością. W głębi duży czułem, że to moja wina. Mogłem od razu go przycisnąć, żeby mi powedział, a nie ignorować to.
- Pilnujscie go. Nie może się z nim więcej spotkać - powiedział Tonowari dając znak, że możemy odejść. Tsireya od razu pobiegła w stronę gdzie odszedł mój brat i ojciec.
Nie zwracając uwagi na Aonunga poszedłem w stronę swojego domku, musiałem to sobie wszystko przemyśleć. Zatrzymałem się kiedy usłyszałem, że chłopak szedł cały czas za mną.
- Net? W porządku? - zapytał widocznie zmartwiony. Położył mi dłoń na ramieniu, a ja od razu odwróciłem się w jego stronę, strącając ją.
- Oczywscie, że wszystko jest w porzadku - zaśmiałem się ironicznie. - A jak myślisz? Mój brat zakumplował się z wielkim Tulkunem, który prawie go zeżarł i jest niebezpieczny, ale on dalej go broni! Moja siostra prawie straciła życie, a właśnie gdzie ona jest? Zaskocze cię. Nie mam pojęcia, bo nie potrafię jej upilnować! Mój ojciec uważa, że będę wielkim wojownikiem, a ja cały czas go zawodzę! Jak mam nim zostać jak nie radzę sibie z własnym rodzeństwem?! - odetchnąłem głęboko i od razu poczułem napływające łzy więc zamknąłem oczy by je powstrzymać.
CZYTASZ
Princess ~ AonungxNeteyam
FanficKiedy zostajesz zmuszony opuścić rodzinny dom i przenieść się w zupełnie obce miejsce, do na'vi których nie znasz. Ale może to właśnie tam poznasz swojego rycerza na białym koniu. Na początku zawsze jest ciężko. Ale czy to właśnie nie początek jest...