#21 Zagrajmy w butelkę

717 38 11
                                    

Szybko odskoczyłem od chłopaka praktycznie na drugi koniec łóżka. Aonung jak na początku wydawał się lekko wystraszony tak teraz wyglądał jakby wcale go to nie ruszyło.

Ale odwrotnie było w przypadku przybyłych. Gdyby wzrok Lo'aka umiał zabijać już dawno byłbym martwy. Kiedy chciał do nas podejść Tsireya otrząsnęła się z szoku jaki przeżyła i zdążyła go złapać.

- Lo'ak, nie - powiedziała do chłopaka, a potem przeniosła spojrzenie na nas. - A wy - wskazała palcem w naszą stronę. - Macie nam dużo do wyjaśnienia - powiedziała z wielką powagą i wyszła z domku.

Lo'ak wyglądał jakby chciał coś jeszcze dodać, ale ostatecznie pokręcił głową i obrzucił nas pustym, przelotnym spojerzeniem. Bałem się, że powie o wszystkim rodzicą, a ja nie byłem chyba jeszcze gotowy, żeby im o tym mówić.

- Kurwa - syknąłem. Kiedy poczułem, że Aonung wyciąga rękę żeby dotknąć mojego ramienia automatycznie się odsunąłem. Udałem, że tego nie widziałem i podniosłem się..

- Co się dzieje? - zapytał widocznie zdziwiony moją reakcją. - I tak prędzej czy później by się dowiedzieli. To była tylko kwestia czasu - powiedział spokojnie, wstając.

- Wolałbym później. A co jak Lo'ak powie rodzicom?- zacząłem lekko panikować. - Nie zrozum mnie źle, ale nie jestem jeszcze gotowy, żeby im powiedzieć - Aonung podszedł do mnie powoli.

- Nie martw się na zapas - złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. - Szukaj plusów w minusach, cieszmy się, że nie weszli wcześniej - próbował zażartować, ale mi wcale do śmiechu nie było. Widząc moją minę trochę spoważniał. - Hej, wyjdziemy, wyjaśnimy i wszystko będzie dobrze, tak? - powiedział cicho, a ja lekko pokiwałem głową. Pocałował mnie w czoło i przytulił.

Może czasem był bezmyślnym dzbanem, któremu nie powierzyłbym własnej rybki to na pewien sposób mu ufałem. Czułem się przy nim bezpiecznie i wiedziałem, że w razie czego mogę na niego liczyć. Jak wyrzucą mnie z domu to myśle, że nie miałby nic przeciwko żebym się u niego na chwile zatrzymał.

Kiedy się trochę uspokoiłem, puścił mnie i udaliśmy się do wyjścia z domku. Lo'aka i Tsireye spotkaliśmy dopiero na plaży, ale niestaty nie byli sami. Obok nich stał Rotxo oraz Kiri, a pomiędzy nimi siedziała Tuk.

- Aonung! - zawołała od razu jak tylko nas zobaczyła. Podbiegła w naszą stronę wskakując na ręce chłopaka, który je specjalnie dla niej rozłożył.

- Aonung? Co ty, wolisz go od swojego super brata? - zapytałem z udawanym oburzeniem. Dziewczynka zaśmiała się mocniej złapała chłopaka.

- Oczywiście, że nie - nachyliła się i dotknęła mojego nosa. - Tylko widziałam dzisiaj rano, dwie panie z pięknymi koszykami i pomyślałam, że jak Aonung potrafi zrobić takie piękne naszyjniki to może umie zrobić też taki koszyk? - popatrzyła na niego z nadzieją w oczach. Chłopak przyłożył rękę do brody udając, że się zastanawia.

- A co będę z tego miał? - zapytał dalej na nią patrząc. Dziewczyna zaczęła się nerwowo rozglądać.

- A co byś chciał? - zaczęła bawić się jego kokiem. Wzrok chłopaka dosłownie na kilka sekund padł na mnie, po czym wrócił spowrotem do Tuk.

- Hmmm... jak cie nauczę to zrobisz mi taki ładny mały koszyk. Co ty na to? - zapytał i uniósł brwi. Tuk energicznie pokiwała głową.

- Chodźmy robić koszyki! - zawołała i pociągnęła za sobą Aonunga. Zaśmiałem się i spojrzałem w stronę reszty. Tsireya miała lekki uśmiech, a Lo'ak cały czas patrzył na mnie bez jakichkolwiek emocji z oceniającym wzrokiem. Patrzyłem na niego chwile, ale szybko odwróciłem wzrok. Musiałem z nim porozmawiać.

Princess ~ AonungxNeteyamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz