- Dlaczego Aonung już nie chce się z nami bawić? - usłyszałem smutny głos Tuk.
- Cóż... Aonung ma dużo pracy, będzie musiał kiedyś zostać wodzem i wiesz...
- Będzie potrzebował Tsahik? Mogę zostać jego Tsahik - powiedziała, a mnie zatkało. Bo... słucham?!
- Jesteś chyba trochę za młoda, wiesz? - zaśmiałem się niezręcznie, a ona na mnie spojrzała.
- To ty zostań. Wtedy na pewno będziemy mogli się razem bawić - uśmiechnęła się, a ja się zakrztusiłem. Nawet moja własna siostra przeciwko mnie?!
- Nawet jeśli to nie moglibyśmy... Być razem...
- Dlaczego? Tata zawsze mówi, że nie ważne kogo kochamy, ważne żeby kochać prawdziwie z całego serca - powiedziała poważnie. - Tata zawsze ma racje, jakbyście się kochali to oczywiście, że moglibyście być razem! - wykrzyknęła oburzona.
- Cóż, może i tak. Ale nie w sytuacji gdzie Aonung ma zostać wodzem. Musi mieć potomka...
- Nie da się z tobą rozmawiać o takich rzeczach Net. W ogóle się nie znasz na miłości - wstała ignorując mnie. Byłem w totalnym szoku. Moja rodzina siostra i mówi mi takie rzeczy!
- Nie wierze! Moja mała siostrzyczka cię zagięła?! Moja szkoła - odwróciłem się w stronę roześmianej Kiri.
- Dajcie mi wszyscy spokoj! - westchnąłem i wstałem chcąc ją wyminąć.
- To ty daj spokoj! Chcesz być wielkim wojownikiem, a nie potrafisz zawalczyć o własne szczęście?
- Jako wojownik jestem w stanie poświecić własne szczęście. Szczęście dla dobra... wszystkich.
- Chyba dla własnego, bo jakoś nie widze żeby inni chodzili szczęśliwi. Zachowujesz się jak tchórz. - wiedziałem, że Kiri zna mój słaby punkt. Wie gdzie uderzyć. Zawsze chciałem by ojciec był ze mnie dumny i nie uwarzył za kogoś gorszego. Chciałem być dobrym wojownik, a słowo „tchórz" było dalekie od mojego opisu.
- To nie jest tchórzostwo tylko poświęcenie, zrozumcie to w końcu! Myślisz, że Tonowari i Ronal by to zaakceptowali?! Że byliby szczęśliwy ze mają"synowego", a nie wymarzoną synową? Liczą na potomka, który przedłuży ich ród, a nie jakiegoś leśnego Na'vi, który nie jest im w stanie tego dać. Aonungowi też nie jestem w stanie dać pełnego szczęścia. Teraz tego nie widzi, ale z czasem to do niego dotrze.
Kiri się już więcej nie odezwała tylko patrzyła na mnie ze zmarszczonymi brawami. Uznałem to za koniec rozmowy i odszedłem.
***
- Zagrajmy w prawda i wyzwanie! - zawołał Rotxo.
- Ciągle w to gramy, możesz być trochę bardziej oryginalny? - westchnęła Tsireya.
- To co innego proponujecie, hm? Słucham? - oburzył się.
- Nie wiem, może w butelkę? - zaproponował Lo'ak.
- Przeceż dopiero to powiedziałem! - zawołał Rotxo.
- Nie taką! Wiesz cał-
- Hej! Widze, że w coś gracie! - usłyszałem nad sobą głos Sulani. No już gorzej być nie mogło! Co ona tu robi?!
- Tak, fajnie że przyszłaś! Chcesz dołączyć? - odezwała się Tsireya.
- Jasne - uśmiechnęła się i usiadła na przeciwko mnie. Obdarzyłem ją przelotnym spojrzeniem i naprawdę chciałbym, żeby najlepiej to sobie już poszła.
- Hej, może mu też możemy się przysiąc? - gorzej być nie mogło? Ha! Cóż, jednak mogło. Przede mną stanęła Baniri ciągnąć za sobą Aonunga, którego mina wyrażała tak ogromną chęć bycia teraz tutaj z nami, że aż mi się kompletnie odechciało.

CZYTASZ
Princess ~ AonungxNeteyam
FanficKiedy zostajesz zmuszony opuścić rodzinny dom i przenieść się w zupełnie obce miejsce, do na'vi których nie znasz. Ale może to właśnie tam poznasz swojego rycerza na białym koniu. Na początku zawsze jest ciężko. Ale czy to właśnie nie początek jest...