Czy żałowałem?
Może trochę.
Od wydarzenia w lasku minął jeden dzień a Aonung od rana unika mnie jak ognia. Nawet nie stawił się dzisiaj na naszych lekcjach bo podobno musiał załatwić coś ważnego i nie ma czasu. Kiedy rozmawiał z Rotxo i zauważył, że się zbliżam, szybko uciął rozmowę i odszedł w przeciwnym kierunku.
Może faktycznie trochę przesadziłem...
Dobra ale jak on odwalą maniane i sobie ze mnie żartuje to się nie obrażam na cały świat. Chciałem z nim porozmawiać może nawet przeprosić, ale on cały czas gdzieś znika.
Siedziałem na łóżku i patrzyłem w prowizoryczne okno szukając czegoś, w sumie, sam nie wiem czego dopóki nie przerwało mi delikatne pociągnięcie ze rękę.
- Hej Neteyam bo wiesz nazbierałam z Kiri pare ładnych muszelek, a ty umiesz robić te piękne naszyjniki więc pomyślałam sobie, że może pomożesz mi zrobić taki dla mamy i taty? - zapytałam z nadzieją w oczach mała Tuk. Popatrzyłem na nią z uśmiechem.
- Oczywiście, że ci pomogę ale nie mam rzemyków. Możesz iść do Tsireyi po nie i od razu zapytać o wykałaczki co ty na to? A ja za ten czas pooglądam twoje muszelki - Tuk energicznie pokiwała głową i pociągnęła mnie za rękę.
Zaprowadziła nas do miejsca gdzie leżała mała kupka różnych muszelek. Usiadłem i obserwowałem jak biegnie w stronę domku Tsireyi. Przeniosłem spojrzenie na muszelki i zacząłem je oglądać. Naprawdę były ładne. Podniosłem wzrok i zauważyłem Lo'aka idącego w stronę wody.
Ostatnio często znikał. Wstałem i ruszyłem w jego kierunku.- Lo'ak! Gdzie idziesz? - zapytałam brata. Ten szybko popatrzył na mnie nie przerywając wędrówki. Pociągającej go a ramie. - Hej! Mówię do ciebie! Gdzie idziesz?
- A co cię to interesuje? Zwiedzam - odpowiedział i ruszył dalej. Chciałem go jeszcze zatrzymać ale nie słuchał mnie. Stwierdziłem, że teraz mu odpuszczę ale jeszcze do tego wrócę.
Za ten czas zdążyła już wrócić Tuk z przydatnymi narzędziami do robienia naszyjników. Poinstruowałem ją jak przebijać muszelki. Chciałem je od razu nawlekać ale mała zabroniła mi, chcąc wszystko zrobić sama.
Zrobiliśmy już jeden naszyjnik z zamiarem zaczęcia drugiego. Gdy usłyszeliśmy ciche śmiechy koło nas. Odwróciłem się w tamta stronę i zobaczyłem Rotxo z Aonungiem i z jakąś dziewczyną. Na pewno widziałem ją już pare razy ale nigdy w ich towarzystwie.
- Neteyam! Rozwaliłam muszelkę! - podskoczyłem na nagle podniesiony głos siostry. Przeniosłem wzrok na rozpołowiona muszelkę w jej rączkach.
- Nie martw się, pójdziemy i znajdziemy inną, co ty na to? - zapytałem i uśmiechnąłem się. Tuk radośnie pokiwała głową. Wstając popatrzyłem w stronę trójki przyjaciół ale Rotxo już tam nie było. Stał tam tylko Aonung i mówił coś widocznie bardzo zabawnego ponieważ ta dziewczyna ciagle chichotala zakrywając usta dłonią.
Kiedy na mnie spojrzała odwróciłem wzrok i ruszyłem w stronę wody. Dość długo szukaliśmy idealnej muszelki przez co robiło się już trochę późno. Wróciliśmy na brzeg i kończyliśmy robić naszyjnik.
***
Nie opuszczała go na krok. Gdzie Aonung tam też ona! Nie żebym był zazdrosny... o kogoś takiego? Phi! Po prostu musiałem z nim porozmawiać ale przez nią nie miałem takiej możliwości! Stałem oparty o jakaś belkę koło pomostu i wpatrywałem się w pare.
- Też mnie denerwuje - aż podskoczyłem. Tsireya stała koło mnie z założonymi rękami patrząc w tą samą stronę, co ja przed chwilą.
- Co? - głupio zapytałem.
- No Baniri. Cały czas się koło niego kręci - chwile zajęło mi żeby zrozumieć, że Baniri to ta dziewczyna. - Kiedyś się przyjaźniłyśmy ale jej zależało tylko na tym żeby zbliżyć się do Aonunga. Szkoda, że nie wie że ktoś mu się już podoba - uśmiechnęła się.
- Podoba się? Kto? - zapytałem.
- Nie wiem. Ale wiem, że zrobił dla niej naszyjnik. Dość długo nad nim pracował więc zaważając, że Aonung nigdy się nie stara, to musiał być ktoś ważny - powiedziała. W tym samym czasie koło nas przeszła Baniri. Uśmiechnęła się sztucznie do Tsireyi, a z kolejki do mnie chyba słodko. - Suka - warknęła dziewczyna.
- Nie mów tak o niej - przed nami stanął Aonung we własnej osobie. Patrzyłem na niego trochę dłużej niż powinienem, ale nie mogę powiedzieć, że nie było to odwzajemnione.
- Będę o niej mówić jak mi się podoba! A ty nie powinieneś przebywać w jej towarzystwie! Widzisz jak ona się zachowuje?! - wrzasnęła Tsireya. Pierwszy raz w życiu widziałem ją tak wkurzoną. Wyglądała jakby miała za chwile wybuchnąć.
- Będę zadawał się z kim chce! Nie będziesz mi mówić co mam robić! - krzyknął chłopak.
- Ale nie widzisz, że zaniedbujesz przez nią swoje obowiązki? Ha! Oczywiście, że nie! Ale tylko spróbuj nie stawić się dzisiaj na lekcjach, a ostatni raz będę bronić cię przed rodzicami!
- Nikt ich tutaj nie chce! - zawołał. Nie powiem zabolało.
- Ja chce! I przestań się tak zachowywać! - ta sprzeczka zmierzała z coraz gorszym kierunku.
- Bo co? Podoba ci się ten idiota z lasu? Ale z tego co wiedzę to lecisz już na dwa fronty - parsknął drwiąco.
- ŻE CO PROSZĘ?! Jak śmiesz tak w ogóle mówić! - krzyknęła Tsireya. - Ja za to mam chociaż trochę przyzwoitości i nie umawiam się z dziwką!
- Wypluj te słowa, kurwa - syknął już czerwony ze złości Aonung. Zauważyłem, ze mam dwa wyjścia albo niezauważenie się ulotnić albo jakoś zapobiec temu rozlewowi krwi.
- Hej, hej! Starczy już! - starałam się przekrzyczeć rodzeństwo. Spojrzeli na mnie morderczym wzrokiem. Dobra m, teraz dojdzie do rozlewu krwi ale chyba mojej.
- Ty się nie wtrącaj. Zostaw nas w spokoju, w końcu to ci wychodzi najlepiej! - popchnął mnie lekko. No nie powiem trochę mnie zatkało. Nie wiedziałem co powiedzieć. Aonung tylko zmierzył mnie pogardliwym spojrzeniem i odszedł. Ja także skierowałem się w stronę swojego
domku chcąc uniknąć pytań od Tsireyi.~~~~~~~~~~~~~~~~
#5!Mam nadzieje, że się podobało! Mi osobiście jakoś średnio, ale zmieniałam go już na 10 sposobów i dalej czegoś mi brakowało ale nie wiem czego :/
Dajcie znać co myślicie!
Taki agresywny ten rozdział ;D
Dziękuje za gwiazdki i komentarze!
Buziaczki <33
![](https://img.wattpad.com/cover/336824153-288-k707121.jpg)
CZYTASZ
Princess ~ AonungxNeteyam
FanfictionKiedy zostajesz zmuszony opuścić rodzinny dom i przenieść się w zupełnie obce miejsce, do na'vi których nie znasz. Ale może to właśnie tam poznasz swojego rycerza na białym koniu. Na początku zawsze jest ciężko. Ale czy to właśnie nie początek jest...