Proszę was bardzo abyście koniecznie przeczytali podziękowania.
~~~~~~~~~~~~~~~~
*2 lata później*
Z wielką radością mogę to powiedzieć. Od roku Kira'lu oficjalnie jest pod naszą opieką i mogę nazywać go własnym synem z czego nigdy nie byłem tak dumny. Jak na ponad 3 letnie dziecko był strasznie rozbrykany i zanadto ciekawski, ale wcale nam to nie przeszkadzało.
Za to nasz syn Teyluk, był bardzo spokojny. Nie sprawiał żadnych kłopotów co była aż dziwne zważając na fakt, że jego rodzice to Neteyam i Aonung.
- Kira'lu! Nie biegnij tak bo się wywrócisz! - zawołałem za małym chłopcem, który zdawał się ignorować moje polecenia. - Kira'lu mówię do ciebie! - krzyknąłem, a chłopiec dalej mnie nie słuchał. Westchnąłem głośno i podniosłem się z ziemi. - Zaczekaj tutaj Teyluk - powiedziałem do syna i poszedłem za Kira'lu.
Podbiegłem do małego chłopca, a ten widząc, że idę za nim przyspieszył i potknął się o własne nogi. Zdążyłem go złapać w ostatniej chwili i wziąłem go na ręce. Mały chwilę się wiercił próbując uwolnić z moich rąk i przez przypadek uderzył mnie piąstką w twarz, a ja syknąłem. Jak na takie małe dziecko ma zadziwiająco dużą siłę.
- Kira'lu! - powiedziałem ostrzegawczo i posadziłem go na piasku obok jego brata. - Proszę cię uspokój się na chwilę! Wieczorem pójdziemy się przejść z tatą Aonungiem i wtedy sobie pobiegacie dobrze? Nie mam teraz siły za wami gonić - powiedziałem trochę zły. Kira'lu wydawał się skruszony, ale nie na długo ponieważ już za chwilę wstał na nogi i poszedł w stronę wody. Westchnąłem głośno patrząc na niego w razie gdyby coś miało mu się stać.
Co prawda był z klanu Omatikaya i praktycznie rodził się z wrodzonym talentem do pływania, ale ja wolałem dmuchać na zimne. Na szczęście szybko znudziło mu się kopanie wody i wrócił do nas.
Zrobiła się już dosyć późno więc postawiłem, że wrócimy do domku i przygotuję coś do jedzenia.
- Chodźcie chłopcy wracamy - złapałem ich za ręce i szliśmy powoli w stronę wioski. Na szczęście żaden z nich nie protestował co uznałem za sukces. Szybko znaleźmy się w środku, a chwilę po nas wszedł Aonung.
Kira'lu od razu do niego podbiegł krzycząc kiedy mój narzeczony podniósł go do góry.
Nie wiem czy zauważyliście, ale jak nie, to powtórzę MÓJ NARZECZONY. Uśmiechnąłem się na tą myśl. Uwielbiałem go tak nazywać.
Aonung poprosił mnie o rękę pół roku temu. Zabrał mnie do naszego miejsca, które udekorował naprawdę uroczo. Świecące roślinki i kwiatki były poukładane dookoła jeziorka a przed nim na prowizorycznym kocu leżało jedzenie, które sam przygotował.
*pół roku wcześniej*
- Pięknie tutaj - uśmiechałem wkładając do buzi ostatni owoc jaki został w misce.
- Smakowało ci? - zapytał Aonung.
- Tak, dziękuję - powiedziałem do niego i nachyliłem się składając pocałunek na jego ustach.
Usiedliśmy nad jeziorkiem zamaczając nasze nogi. Uparłem się o ramię Aonunga co chwilę składając na nim małe pocałunki.
Ciało Aonunga było dosyć spięte co mnie trochę zaniepokoiło. Odkąd usiedliśmy nie powiedział, ani słowa co również mnie zdziwiło.
- Wszystko w porządku? - zapytałem, a chłopak popatrzył na mnie.
- Tak, dlaczego pytasz? - zapytał i uśmiechnął się.
CZYTASZ
Princess ~ AonungxNeteyam
FanfictionKiedy zostajesz zmuszony opuścić rodzinny dom i przenieść się w zupełnie obce miejsce, do na'vi których nie znasz. Ale może to właśnie tam poznasz swojego rycerza na białym koniu. Na początku zawsze jest ciężko. Ale czy to właśnie nie początek jest...