Od naszej randki minął ponad tydzień. Bardzo dziwny tydzień. Przebywałem z Aonungiem praktycznie codziennie. Może nie cały czas bo miał swoje obowiązki, ale po prostu spędziliśmy czas na chodzeniu po plaży, pływaniu czy... innych czynnościach.
Przez pierwsze 4 dni nic ciekawego się nie wydarzyło, ale potem zaczął boleć mnie brzuch, niemiłosiernie jakby zaraz miało mnie rozerwać, a ze mnie miał wyjść jakiś kosmita. Bolał mnie tak przez 2 dni przez które nie wychodziłem praktycznie z domku. Aonung odwiedzał mnie i cały czas coś przynosił na złagodzenie bólu, ale i to nic nie dało. Modliłem się do Eywy każdej godziny aby to ode mnie zabrała.
Po dwóch dniach ból ustał, a ja mogłem normalnie funkcjonować do dzisiaj. Przez 4 dni nic mi się nie działo, a dzisiaj czuję się jakbym w każdej chwili mógł zemdleć. Ledwo trzymam się na nogach i jestem strasznie ospały, co jest bardzo dziwne ponieważ położyłem się stosunkowo wcześnie i wstałem bardzo późno. Cała wioska już była na nogach.
I chyba musiałem się czymś wczoraj struć bo czuję jakbym miał za chwilę zwymiotować. Plus wszystko mnie od rana irytowało. Źle ułożony kubek, krzywo postawiony koszyk. Dosłownie takie pierdoły, na które normalnie nie zwróciłbym uwagi.
- Co ty dzisiaj taki nie w sosie? - usłyszałem od mojej siostry kiedy po raz dziesiąty poprawiłem miskę, która cały czas „stała krzywo".
- Nie mam pojęcia! Chyba wstałem lewą nogą - westchnąłem zirytowany. Kiri podeszła do mnie i wyrwała mi z ręki tą nieszczęsną miskę.
- Może jesteś w ciąży - zaśmiała sie, w ja zmarszczyłem brwi. - No co, mama zachowywała się dokładnie tak samo jak była w ciąży z Tuk, nie pamiętasz? - powiedziała i odstawiła miskę na stół poza moim zasięgiem. Była krzywo.
Zanim zdążyłem po nią sięgnąć ta załapała mnie za rękę i pociągnęła na zewnątrz. Cały czas w głowie miałem jedynie tą krzywą miskę. Zmarszczyłem brwi chcąc o tym nie myśleć, po czym przypomniał mi się kubek z wkurzającą plamką. KURWA.
- Musisz chyba zaczerpnąć świeżego powietrza. To ci pomorze - powiedziała i zaprowadziła nas w stronę naszych Ikranów. Moje oczy zaświeciły się na ten widok.
- Hej piękny - powiedziałem do swojego Ikrana głaszcząc go po łbie. - Dawno nie lataliśmy co? - zapytałem na co ten zaskrzeczał szczęśliwy.
- Na co czekasz? Na zaproszenie? - zapytała Kiri, a ja uśmiechnąłem się i połączyłem moje Tsaheylu z tym Ikrana i jednym ruchem na niego wskoczyłem.
Zwierzę od razu wzbiło się w powietrze, a ja chciałem jedynie krzyczeć ze szczęścia. Nawet nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo tęskniłem za lataniem.
Okrążyliśmy całą wioskę i polecieliśmy nad wodę. Obniżyliśmy nasz lot tak że mogłem się nachwalić i przejechać dłonią po tafli wody ochapujac lecąca koło mnie Kiri.
- Tak chcesz się bawić? - zapytała i zrobiła to samo co ja. Nie mogłem przestać się śmiać.
Tak, dokładnie tego było mi trzeba.
Lataliśmy tak jeszcze przez dłuższą chwilę, aż w końcu wylądowaliśmy na jakimś głazie wystającym z wody. Usiedlimy z Kiri mocząc stopy w wodzie.
- Więc Rotxo i Pająk - zagadnąłem, a dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Co z nimi? - zapytała.
- Wiesz oboje praktycznie się o ciebie biją i zastanawiałem się czy wiesz... Wybierzesz któregoś? - zapytałem, a dziewczyna, wzruszyła ramionami,
- Nie jestem rzeczą, o którą mogą walczyć. Ale wiesz Pająk jest dla mnie jak brat, może kiedyś faktycznie myślałam, że mogę żywić do niego jakieś uczucia, ale to i tak by nie wypaliło - wytłumaczyła i położyła się na kamieniu. - A Rotxo... Jest bardzo miły i pomocny. Zdaję sobie sprawę od dłuższego czasu, że mu się podobam, ale zaczęłam mieć wątpliwości jak już parę razy widziałam go z inną dziewczyną. Wiesz nie wyglądali jak dobrzy znajomi - powiedziała przymykając oczy.
![](https://img.wattpad.com/cover/336824153-288-k707121.jpg)
CZYTASZ
Princess ~ AonungxNeteyam
FanfictionKiedy zostajesz zmuszony opuścić rodzinny dom i przenieść się w zupełnie obce miejsce, do na'vi których nie znasz. Ale może to właśnie tam poznasz swojego rycerza na białym koniu. Na początku zawsze jest ciężko. Ale czy to właśnie nie początek jest...