- Dlaczego mu nie powiedziałeś? - usłyszałem głos matki od razu kiedy wszedłem do domku.
- Nie czuje takiej potrzeby.
- Neteyam! To twój ojciec!
- No i? To i tak nie ma sensu, im mniej osób wie tym lepiej - burknałem i usiadłem na łóżku. - Proszę nie naciskaj na mnie bo zaczynam żałować, że i tobie powiedziałem - popatrzyłem na Neytiri, która stała ze zmarszczonymi brwiami. Była zła, ale nie miała o co.
- Musisz ponosić konsekwencje swoich czynów synu.
- Mam zamiar to zakończyć. Po co mam mu mówić? Żeby zaraz potem powiedzieć mu, że to koniec? - zaśmiałem się ironicznie.
- Dlaczego? Zrobił ci coś? Zmusił cię? - zaczęła zadawać pytania, a mi zakręciło się w głowie.
- Nie! Dlaczego wszyscy musicie się tak zachowywać! To ja go zranię rozumiesz? To ja go skrzywdze! To będzie tylko i wyłącznie moja wina! To, że on będzie cierpiał to moja wina! - krzyknąłem, a moje oczy od razu sie zaszkliły.
To będzie moja wina... To ja go skrzywdzę.
Miałem ochotę krzyczeć. Wrzeszczeć. Miałem skrzywdzić osobę, która mnie kocha. Jestem naprawdę somolubnym chujem. Nie chce by myślał, że nie interesują mnie jego uczucia. Chce żeby zrozumiał, że tak będzie lepiej. On zrozumie. On wie, że to jedyne wyjście.
- Net? - usłyszałem głos matki jak za mgłą. Nie mogłem już tego wszystkiego wytrzymać. Płakałem. Nie ukrywałem tego. Osunąłem sie na ziemie i zakryłem twarz dłońmi.
Samolubny. Raniący. Twoja wina.
Ja nie chce go zranić, chce żeby był szczęśliwy. Przy mnie niegdy nie będzie wystarczająco szczęśliwy. Nie będzie mógł złapać mnie za rękę przy wszystkich i publicznie nazywać swoim, nie będzie mógł całować mnie na tle zachodzącego słońca. Nie będzie mógł założyć ze mna szczęśliwej rodziny, której pragnie, nie będzie mógł być szczesliwy. Nie jestem w stanie dać mi tego czego potrzebuje.
Niewystarczający. Twoja wina.
Poczułem rękę matki na swoich plecach i zapłakałem jeszcze głośniej.
Żałosny. Twoja wina.
Nie chciałem jej, nie chciałem jej dotyku. Potrzebowałem jego. Tylko jego. Jego uśmiechu, jego pięknych oczu, jego dotyku, jego głosu.
Potrzebowałem chwili żeby się uspokoić. Bolały mnie oczy, bolało mnie całe ciało, a kamień który ciążył mi na sercu z każdą minutą robił się coraz większy. Coraz bardziej ciążył, a mi robiło się nie dobrze.
Zamknąłem oczy.
Twoja wina.
***
Minęło pare dni, podczas których mało widywałem Aonunga. Głównie przez jego zapełniony grafik różnych spotkań. A czasem starałem się go unikać specjalnie. Jak spędzaliśmy razem czas to najczęściej w większym gronie.
Siedziałem na plaży oglądając Tuk i Aonunga razem goniących się w morzu. Mimo mojego uśmiechu, chciało mi się płakać. Było już dość późno i słońce niedługo miało zajść.
- Net! Patrz co znalazłam! - zawołała przynosząc mi coś małego i świecącego.
- Co to jest? - zapytałem dokładnie mu się przyglądając.
![](https://img.wattpad.com/cover/336824153-288-k707121.jpg)
CZYTASZ
Princess ~ AonungxNeteyam
FanfictionKiedy zostajesz zmuszony opuścić rodzinny dom i przenieść się w zupełnie obce miejsce, do na'vi których nie znasz. Ale może to właśnie tam poznasz swojego rycerza na białym koniu. Na początku zawsze jest ciężko. Ale czy to właśnie nie początek jest...