Koszyk Tuk prezentował się naprawdę pięknie. Wplecione były w niego świecące roślinki, z obu boków były dodane małe rączki zakończone kwiatkami co dodawało mu uroku.
Byłem niemal pewny, że Tsireyi się spodoba, dziewczyna lubiła takie ozdóbki. Po pokazaniu nam koszyka ułożyła go bezpiecznie w naszym domku, a następnie porwała Kiri na plaże.
Kiedy zostałem sam przypomniałem sobie, że miałem porozmawiać z Sulani na temat, Aonunga. Wiem, że nie powinienem się wtrącać, ale moja ciekawska strona jest, cóż... zbyt ciekawska.
Udałem się pierwsze w stronę, miejsca gdzie razem układaliśmy żywność lecz niestety jej tam nie zastałem. Wróciłem się przez plaże dokładnie się rozglądając, ale to czego szukałem samo do mnie przyszło.
- Za czym się tak rozglądasz? - zapytała z tym swoim uśmiechem. Kiedyś był dla mnie bardzo sympatyczny i przekonujący. Ale teraz nie wiem dlaczego zaczął przebijać się przez niego pewien fałsz i wymuszenie.
- Właściwie to za tobą. Musimy porozmawiać. Teraz - powiedziałem i udałem się w stronę skał mając nadzieje, że dziewczyna idzie za mną. Miała zdezorientowaną minę i widać była lekko zdystansowana przez mój ton, ale w tym momencie jakoś nie specjalnie mnie to interere.
- Co się dzieje? - zapytała siadając obok mnie. Dość blisko. Niezauważalnie się odsunąłem i odchrząknąłem.
- Czy to... Czy to prawda, że chodziłaś kiedyś z Aonungiem? - zapytałem z lekkim wachaniem. Obserwowałem twarz Sulani, która z pytającego wyrazu twarzy zmieniła się w dość markotny.
- Ta. Nie wspominam tego za dobrze - powiedziała jakby od niechcenia. - Chciał mnie wykorzystać, założył się z kolegami. Mówił jak to mnie nie kocha i jestem dla niego ważna, a tak naprawdę zależało mu tylko na jednym. Mam nadzieje, że wiesz o czym mówię - powiedziała poprawiając się i bardziej prostując składając przy tym ręce. Cóż o czymś mi to przypomniało. Dawniej nie zawracałam uwagi na jej zachowanie, ale teraz było to pierwsze co rzuciło mi się w oczy. - Wiesz ogólnie to nie byłam jedyna, ale byłam najbardziej naiwna. Wierzyłam w te wszystkie jego obietnice. - oparła się rękoma o sklay i odwróciła głowę. - Obiecał mi, że zostane jego Tsahik, rozumiesz?
- Jak dowiedziałaś się o tym zakładzie? - zapytałem niepewnie. Dobra spodziewałem się, że Sulani zacznie się mieszać, a nie odpowie tak płynnie.
- Moja koleżanka podsłuchała jak jego kumple o tym gadają. Wtedy zrozumiałam, że Aonung jest tak samo pusty i płytki jak jego obietnice. Pare dni później ze mną zerwał.
- A wy... Wiesz, robiliście to? - zapytałem z lekkim rumienić. Do chuja Neteyam ile ty masz lat?!
- Nie. Na szczęście! Bo jeszcze chwila i bym uległa temu uśmiechowi. - zaśmiała się z ironią. - W sensie obciągnęłam mu z dwa razy, ale nie doszło do niczego więcej. Musiał się znudzić tak długim czekaniem. Nie jest typem faceta, który będzie się z tobą bawił w kotka i myszkę. Jak uzna, że robi się nudno to nie będzie się dwa razy zastanawiał, tylko wymieni cię na lepszy model. - z każdym jej słowem w gardle robiła mi się coraz większa gula. A moje serce stało się ociężałe i czułem jak spowalnia swój rytm, żeby potem boleśnie zabić dwa razy mocniej.
Znudzi się? A co jeśli... Co jeśli mną też się znudzi? Wiem, że nasz związek nie ma za bardzo przyszłości, ale myśl, że mógłby mnie zostawić bo się znudzi dobija mnie jeszcze bardziej.
- Ale ty wiesz, że...
- Tak. - westchnęła. - Nie chce cię martwić, ale wątpię żeby w twoim przypadku było inaczej. To skończony idiota. Jeśli mam być szczera - popatrzyła mi w oczy z niemym współczuciem, czego nie mogłem zrozumieć. Ona w końcu mówi prawdę? Nigdy nie byłem tak zdezorientowany jak w tym momencie - zakończ to za nim wpadniesz po uszy w tym gównie. Ciężko jest się potem pozbierać. - zeskoczyła z kamienia i odeszła.

CZYTASZ
Princess ~ AonungxNeteyam
FanficKiedy zostajesz zmuszony opuścić rodzinny dom i przenieść się w zupełnie obce miejsce, do na'vi których nie znasz. Ale może to właśnie tam poznasz swojego rycerza na białym koniu. Na początku zawsze jest ciężko. Ale czy to właśnie nie początek jest...