Siedzę pod drzewem przy granicy lasu i obserwuję ludzi z bezpiecznej odległości. Nie widzą mnie, a ja nie mam zamiaru się pokazywać. Tak jest bezpieczniej. Nikt nie boi się mnie, nie atakuje, nie nienawidzi.
Czasami ciągnie mnie do ludzi, chcę do nich podejść i przyglądać się z bliska, spędzić z nimi trochę czasu, czynnie biorąc udział w życiu codziennym. Jednak gdy ostatni raz tak robiłem, skończyłem ze sztyletem wbitym w serce.
Warczę cicho, przypominając sobie o Izaarze, bracie mego najlepszego przyjaciela.
Kiedyś, setki lat temu, byłem normalnym chłopcem. Może i byłem jedynym białoskórym wśród czerwonoskórych Indian, ale co z tego? Byli moją rodziną, którą tak bardzo kochałem.
Odkąd pamiętam uczestniczyłem w ich życiu, byłem członkiem rodziny. Obchodziłem święa Indian, uczyłem się tego, co oni, robiłem to, co oni. I tak jak każdy Indianin miałem własnego wilka.Kieł był w moim życiu odkąd pamiętam. Moja matka, kobieta, która mnie znalazła i przygarnęła, opowiadała mi, że gdy była u szamanki prosić o pozwolenie na zatrzymania mnie, niezwykły, jedyny w swoim rodzaju wilk przybłąkał się do koszyka, w którym mnie znalazła i przyniosła.
Wilczur był jedną z najbliższych mi osób, poza przyszywaną matką i moim przyjacielem, Dunajem. Robiliśmy wszystko razem. Zajmowaliśmy się uprawą roli, razem się bawiliśmy, pilnowaliśmy wioski. Nawet jedliśmy z jednej miski. Od zawsze go kochałem.
Indianie ciągle dążyli do całkowitego scalenia się ciał człowieka i wybranego dla niego wilka. Przez dziesiątki pokoleń do tego nie doszło... Dopóki Biały nie został zabity. Biały, czyli ja kiedyś. Wtedy miałem jeszcze ludzkie ciało.Spuszczam wzrok na swą nieskazitelnie białą sierść. Bycie wilkiem to wspaniałe uczucie. Wszystkie zmysły są wyczulone, odczucia są intensywniejsze. Ale po dłuższym czasie zacząłem tęsknić za ludzką formą. Brakuje mi uścisków, czułości, rozmowy. Przez wiele setek lat tułałem się po świecie samotnie. Aż w końcu niedawno spotkałem Ashley. W pewien sposób zostałem do niej przywiązany, jednak tylko na chwilę. Potem mogłem odejść, lecz żadne z nas tego nie chciało. To była pierwsza osoba, do której pozwoliłem sobie na zbliżenie.
Ashley to kochająca dziewczyna, jednak ukrywa swoje uczucia. Wiem, że teraz, gdy znalazła swojego partnera, pragnie go całą sobą. Czuję jej miłość, pragnienie. To przykrywa smutek i determinacja, żeby nie zranić Blake'a, jej partnera duszy. Ona wierzy, że ciążąca na niej klątwa jest w stanie go zranić. Ja wiem, że krzywdzi i siebie, i jego, trzymaniem się od niego z daleka. Cały czas próbuję ją przekonać, że tylko pogarsza sprawę, ale jest uparta.
Gdybym ja miał idealną kobietę, nie rezygnowałbym z niej i starał się ją zdobyć, a potem uszczęśliwiać. A najgorsza jest świadomość, że prawdopodobnie na taką nie trafię. Niby legenda mówi, że znajdę kobietę, której zapragnę na tyle intensywnie, że doprowadzi to do mojej ponownej zmiany w człowieka. Akurat.
Chociaż, z drugiej strony, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko liczyć na to, że może ta część legendy również okaże się prawdą. A na razie mogę tylko próbować przekonywać Ashley, aby nie sprzeciwiała się przeznaczeniu.
Wyję głośno do księżyca, wylewając z siebie frustrację z powodu bezmyślności Ashley, żal do tego, co zrobił Izaar i nadzieję, że kiedyś znowu uchwycę źdźbła trawy ludzkimi palcami. A może nawet pocałuję kobietę, którą będę mógł nazwać swoją. Wstałem i pobiegłem w las, zanim ktoś zwrócił na mnie uwagę i truchtem pobiegłem w stronę domu Shane'a, który znalazł mnie i Ashley w kanadyjskim lesie po tym, jak przyleciała tu odpocząć od swoich uczuć. Głupie posunięcie. Ale za to, jak zachował się Blake, mam ochotę go ugryźć i w pewnym stopniu nie dziwię się, że tak zareagowała.
Dostrzegam w oddali dom i już słyszę strzępki rozmowy. No i czas się zająć szczęściem niemądrej Ashley, myślę, odsuwając swoje marzenia na bok.
CZYTASZ
Miłość według wilka ✓
Paranormal- Chyba już - powiedział w końcu, kciukiem lekko głaszcząc moją wargę. - Boli? - Może troszkę - przyznałam schrypniętym głosem. Odchrząknęłam. - Dziękuję. Wpatrywał się w moje usta. Nie byłam w stanie zaprotestować, gdy jego twarz była coraz...