- Puść ją, Shadow.
Chłopak i nadal z ręką na moich plecach odwraca nas przodem do blondyna o tych niezwykle niebieskich oczach.
- Ach, Biały. Biały Kieł. Czy po prostu już Brian, co?
Biały Kieł?, zdziwiłam się.
- Puść ją - powtarza, zaciskając pięści.
Shadow śmieje się, co wywołuje u mnie kolejną falę dreszczy.
- Cóż, jestem zmuszony powiedzieć, że po moim trupie.
- Ty już jesteś martwy. - I rusza w naszą stronę.
- Nie tak szybko. - Shadow obejmuje moją szyję dość mocno swoim ramieniem, przez co oddychanie staje się dla mnie wyzwaniem. Prawie nieświadomie unoszę ręce do jego przedramienia i próbuję je oderwać od swojego ciała. Ale on zachowuje się tak, jakby nic takiego się nie działo. - No, spokojnie, śliczna. - Głaszcze mnie po policzku, po czym składa na nim pocałunek, z powodu którego się krzywię, znowu szarpiąc. - Wkrótce to nie ja będę powodem twojego strachu.
Brian w tym czasie prawie do nas dotarł. Już mam wyciągnąć ręce w jego stronę, gdy... wraz z Shadowem z niezwykłą prędkością znalazłam się tuż za chłopakiem.
Mężczyzna, który mnie trzyma, cmoka zdegustowany.
- Ach, coś słabo z tym twoim refleksem. Powinieneś być bardziej zwinny. - Brian odwraca się szybko w naszą stronę. W tym czasie Shadow zaczął szeptać mi to ucha: - Nie wierzę, że ty na niego chciałaś tracić czas. Zapewniam cię jednak, że już nie musisz. - Wolną dłonią głaska mnie tym razem po włosach, po czym przenosi ją na moją talię. - Ze mną będzie ci o wiele lepiej - składa mi obietnicę.
Mogę stwierdzić, że twarz Briana wykrzywia się w wyrazie gniewu i obrzydzenia. To nie jest dla mnie szokiem - najpewniej sama mam nielepszą minę. Paraliżuje mnie jednak to, że jego ciało zaczyna porastać futrem bielszym niż śnieg. Wkrótce zastępuje ono jego ubrania, a jego paznokcie wydłużają się w prawdziwe szpony dzikiego zwierzęcia. Pod ni to krzykiem, ni to wyciem i śmiechem sadysty za mną można było rozpoznać trzask pękających kości, a stworzenie, które wylądowało na czworakach przed nami, nie jest już Brianem.
O nie. To prawdziwy - chyba prawdziwy - wilk. Wilk, który w dodatku jest mi znajomy.
- B-biały Kieł? - odzywam się jąkliwym głosem.
Wilczur jednak mnie ignoruje, skupiając swój wzrok ponad moim ramieniem. I w tej chwili skacze.
Z początku myślę, że mnie zaatakuje, przez co chcę się skulić. Nim jednak doszło do jakiegokolwiek zderzenia zostaję mocno odepchnięta przez Shadowa. To ostatnie, czego się spodziewałam, tak samo jak to, że uderzę z całym impetem w drzewo znajdujące się nieopodal. Zderzenie wycisnęło z moich płuc resztkę powietrza, jaką posiadam. Chcę jęknąć ( wręcz zaskomlić), gdy moja głowa jak piłka odbija się od pnia, posyłając mnie twarzą na ziemię. A do tego cholernie boli mnie łokieć, który również oberwał przy zderzeniu w pierwszej kolejności. Ból promieniuje od niego na całe przedramię, docierając aż do nadgarstka. Mimo wszystko nie oglądam swoich ran, tylko zamglonym wzrokiem patrzę przed siebie, oceniając to, co dzieje się przede mną.Shadow akurat trzyma łapę wilka w miażdżącym uścisku, przez co zwierzę wyje przerażająco, informując tym o swoim wielkim bólu. Nie poddaje się jednak i gryzie przeciwnika prosto w twarz, co w konsekwencji wywołuje wrzask mężczyzny.
Więcej nie mogę znieść. Wstaję na chwiejących się nogach i zataczając się, poczynam jak najszybciej oddalać się od miejsca bójki. Poprzedniego dnia rozpoczęto brukowanie dróżki, co w połączeniu z moim pijanym chodem powoduje, że potykam się o jedną z kamiennych kostek. Nawet nie zdążyłam wyciągnąć przed siebie rąk, gdy moje kolano gruchnęło o krawędź innego kamienia. Wydaję z siebie krótkie, płaczliwy jęk. Co dziwne (chociaż w tej chwili niewiele rzeczy powinno mnie dziwić, biorąc pod uwagę to, co widziałam) słyszę z daleka odpowiadające mi wycie. Doznaję mieszaniny uczuć. Z jednej strony chcę ponownie zawyć w nadziei, że odbiorca znajdzie mnie, a z drugiej strony mam ochotę uciec.
CZYTASZ
Miłość według wilka ✓
Paranormal- Chyba już - powiedział w końcu, kciukiem lekko głaszcząc moją wargę. - Boli? - Może troszkę - przyznałam schrypniętym głosem. Odchrząknęłam. - Dziękuję. Wpatrywał się w moje usta. Nie byłam w stanie zaprotestować, gdy jego twarz była coraz...